Dawno nie było teorii spiskowej. Rozkmina na dziś: Jakim cudem James przekonał Lily, że się zmienił?
Rozdział 6
Tych urodzin Harry zdecydowanie nie zaliczyłby do udanych. Nie miał zamiaru świętować. Chciał, żeby wszyscy zostawili go w spokoju. Był wściekły na Dumbledore'a, że zamiast uszanować jego prywatność, to podzielił się jego osobistymi problemami z Weasleyami i Hermioną.
Nie zamierzał wychodzić z pokoju, dopóki nie będzie miał pewności, że dyrektor opuścił dom. Buzowało w nim tak, że aż dywan się elektryzował. Zdziwił się, słysząc pukanie we framugę, w której nie było drzwi.
– Czego? – spytał, patrząc na Snape.
– Uspokoiłeś się już? – padło pytanie.
– Chyba żartujesz? Po czymś takim? Najchętniej wyrwałbym mu wszystkie kudły z brody albo ją podpalił.
Harry zmarszczył brwi nagle. Miał wrażenie, że po jego komentarzu kącik ust mężczyzny lekko zadrgał. Najwyraźniej jego uwaga o uszkodzeniu Dumbledore'a była całkiem zabawna, biorąc pod uwagę dość czarny humor Mistrza Eliksirów. Nie spędzał ze Snapem więcej czasu, niż musiał, ale zdołał go poznać na tyle, że wiedział, iż ten facet kochał sarkazm i złośliwości. Nie było to w zasadzie żadną tajemnicą, ale nowością było, gdy przechodziło to w czarny humor.
– Interesujące, ale obawiam się, że narobiłoby za dużo szkód – skomentował w odpowiedzi Snape, wyjmując różdżkę. W kilku ruchach naprawił zniszczenia, jakich dokonał wybuch magii chłopaka. Kiedy skończył, popatrzył na chłopaka i przez kilka chwil mierzyli się wzrokiem.
– Chyba nie próbujesz mi znowu wejść do głowy? – zapytał Harry.
– Twój umysł jest teraz tak wielkim chaosem, że to byłoby zbyt ryzykowne.
– Co? Boisz się, że tam zgubisz?
– Nie prowokuj mnie durny bachorze. Nie wychodzi ci to.
– Tak? A ja mam wrażenie, że jednak mi się udaje. Żyłka ci pulsuje na skroni. Więc masz mi coś istotnego do powiedzenia, czy wracamy do pomysłu z podpaleniem brody dyrektora?
Severus policzył w myślach do dziesięciu. Gdyby byli w szkole, chłopak straciłby właśnie masę punktów i dostał miesięczny szlaban. Na jego niekorzyść działał fakt, że jednak nie byli w Hogwarcie i obaj doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Problem polegał na tym, że Potter miał tutaj nad nim przewagę. Nie mógł go ukarać, bo mogłoby się to skończyć tragicznie. Zagonić go do pracy w laboratorium też nie, bo obecnie spowodowałby większe zniszczenie niż kociołek Longbottoma. Powoli kończyły mu się pomysły, co ma robić. Westchnął cicho i usiadł w fotelu, czym zaskoczył bachora. Widział to po jego minie i czujnym spojrzeniu.
– Prowokujesz mnie od samego początku bachorze – powiedział wprost. – I nie podoba mi się to.
– Mam gdzieś, czy ci się to podoba, czy nie. Mnie się nie podobało, że latami traktowałeś mnie jak najgorsze gówno i co? Zmieniłeś coś? Nie. Wręcz czerpałeś perwersyjną przyjemność ze znęcania się nade mną.
Severus ponownie policzył w myślach do dziesięciu i powtarzał sobie, że nie da się sprowokować.
– Dobrze. Masz rację – powiedział z trudem.
Harry miał wrażenie, że się przesłyszał. Naczelny Postrach Hogwartu właśnie przyznał, że jego najmniej lubiany uczeń miał rację. Uszczypał się lekko w rękę, żeby się upewnić, że jednak mu się to nie śni.
CZYTASZ
Zaklinacz
FanfictionWydawałoby się, że po tragicznych wydarzeniach na piątym roku, Harry'ego nie może spotkać już nic gorszego. Jego emocje jednak biorą nad nim górę i Gryfon nie wie, jak sobie z nimi poradzić. Do akcji musi więc wkroczyć osoba, z którą nie chciałby pr...