IV chwila spokoju

347 8 4
                                    

Dłuższe wakacje we Francji były czymś niesamowitym. Mimo mega stresującej rozmowy z Vincent'em przed ich wyjazdem było przepięknie. Nie przejmowałam ale niczym, z lekami pilnowałam się sama,a Maya Monty i Cam nie pozwalali mi na zaprzątanie sobie głowy.

Aż do tego jednego pamiętnego dnia. Siedziałam z Flynn'em na kolanach zagadując go gdy w pośpiechu do pokoju chłopca wszedł Ojciec.

- wiem ,że obiecałam zostać tutaj do końca twojego pobytu ale muszę wracać na Kanary- powiedział kiedy ja podnosiłam się, z ziemi

- czemu?- zapytałam lekko zdziwiona ale chyba bardziej zawiedziona.

- plany się pokomplikowały- odpowiedział szybko mnie przytulając i całując w czubek głowy. Nawet nic nie zdążyłam odpowiedzieć bo po prostu wyszedł zostawiając mnie w pokoju z chłopcem.

Reszta wakacji we Francji minęłam mi całkiem dobrze, chociaż cały czas byłam smutna z powodu ojca.
Kiedy żegnałam się z Mayą i Flynn'em chłopiec prawie cały czas płakał i wyciągał do mnie rączki chcąc bym go wzięła.
Bardzo ciężko było go uspokoić ale gdy obiecałam mu ,że jeszcze do niego przyjadę trochę się rozchmurzył i nawet dał się ostatni raz przytulić.

Do Stanów wróciłam szybciej niż Hailie i Dylan, którzy aktualnie byli gdzieś na wyspach Kanaryjskich. Po przyjeździe do domu przywitałam się że wszystkimi i zaszyłam się w swojej sypialni chcąc poukładać sobie wiele rzeczy w głowie.

Za chwilę miałam na ostatni miesiąc wrócić do szkoły by od września pójść na nauczanie domowe. Mówiąc szczerze na maksa zżyłam się z Isą i Abigail.

- mogę?- usłyszałam głos Will'a który stał w drzwiach
- jasne- odpowiedziałam siadając na łóżku.
- jak było bez nas we Francji?- zapytał siadając koło mnie.
- całkiem dobrze- odpwoedzialam kładąc mu głowę na ramieniu.

- obiecałam Flynn'owi ,że jeszcze do nich przylecę- dodałam uśmiechając się pod nosem.
- bardzo cię polubił- powiedział Will.
- jest jeszcze mały raczej przy następnym spotkaniu nie będzie mnie pamiętał- odpowiedziałam. Starsznie się za tymi najstarszymi braćmi stęskniłam.
Chociaż póki co tylko Will się ze mną przywitał, Vincent jak zwykle był bardzo zapracowany i nie mógł sie  zjawić.

- rozmawialiśmy z dyrekcją twojej szkoły- zaczął po chwili ciszy

- I co wam powiedzieli ?- zapytałam
- powiedzieli nam,że tracą jedną z najlepszych uczennic w szkole, i ,że jeżeli zmienisz kiedykolwiek zdanie to przyjmą cię z powrotem- odpowiedział. A ja się tylko uśmiechnęłam,  byłam za bardzo zmęczona by z nim o tym teraz rozmawiać. Will opowiadał mi co ustalili w sprawie zbliżających się wielkimi krokami wakacji.

Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Następnego dnia na szczęście była sobota więc nikt nie obraził się na mnie za to ,że wstałam w okolicach godziny 11.00.
W kuchni napotkałam Vincent'a za którym stęskniłam się równie mocno jak za Will'em. Vincent można powiedzieć,że tak trochę zastępował mi ojca.

Przytuliłam się do niego, a on posłał mi jedno z tych swoich lodowatych spojrzeń ( ale to było jednym z tych łagodniejszych).

- Elizabeth leki- przypomniał mi gdy już się od niego odkleiłam wyciągnął z szafki perfekcyjnie posegregowane i ułożone w nieiwlkim organizerze leki i podał mi pół jednej tabletki I jedną całą.

Po porwaniu Hailie psychiatra zalecił mi bym zwiększyła dawkę leków, po szczerej rozmowie z psychoterapeutką zadecydowałyśmy o zmianie leków na trochę mocniejsze ale z łagodniejszymi skutakmi ubocznymi. Mi personalnie to bardzo odpowiadało bo gdy zwiększaliśmy dawkę poprzednich lekow byłam nie do życia.

- Chciałbym z tobą porozmawiać Elizabeth, najlepiej przed kolacją- odezwał sie po chwili ciszy. I już wiedziałam, że ten dzień będzie okropny.

Vincent I tak działał na moją korzyść bo nie chciał ze mną rozmawiać od razu tylko dał mi czas na przygotowanie się do tej rozmowy.

Gdzieś koło 17.00 do domu wróciła Hailie z Dylan'em. Więc i tak resztę dnia spędziłam na siłowni bo reszty mojego rodzeństwa albo nie było albo odsypiali lot z kanarów.

Z siłowni wyszłam koło 20.00 byłam cholernie zmęczona ale przynajmniej nie myślała tak o wszystkim co wydarzyło się przez ostatnie kilka miesięcy.

- Elizabeth kolacja- usłyszałam cięcie pukanie do drzwi i chwilę później pojawiła się w nich postać Shane'a.

I to był ten moment którego tak cholernie chciałam uniknąć

Rodzina Monet Prełka 💜❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz