II

27 2 0
                                    




Otworzyłem oczy i spostrzegłem, że Amber mnie niesie. Docieraliśmy do jakiejś wioski. Na wejściu czekała wysoka kobieta. Rosalinde szeroko się uśmiechnęła i pobiegła do dziewczyny.

-Bentho, to jest Rumi.

-Harumi - poprawiła ją istota - witaj w naszym obozie.

- Jakim obozie? To wy macie obozy?

- Tak. Są trzy. Ja jestem przywódcą tego.

- Okej

- Proszę, to dla ciebie

Kolejny prezent? Oni chyba są zbyt bogaci. Zdarłem papier i moim oczom ukazała się herbata, skarpetki i zegarek.

- Co to?

- Ręcznie robiona herbata cytrusowa, skarpetki wełniane również ręcznie robione, i zegarek z Kamienia Cudu.

- Czym jest Kamień Cudu?

- Jest to nieskończona bryła, która po pojawieniu się kolejnego Człekkrokodyla albo Człekkrokodylki - dodała po zauważeniu srogiemu spojrzeniu Rosalinde - wytwarza klamrę, wisior i właśnie zegarek.
- Ja? Wyjątkowy? Jestem zwykłym nastolatkiem?
- Ale martwym - powiedziała Amber
- Tak, martwym - tu Harumi spojrzała na Amber - ale wyjątkowym. Jesteś osobą, a właściwie istotą, która jest specyficznie wyjątkowa.
- To znaczy?
- Po prostu- tymi słowami zakończyła temat.
-Rumi - przywódczyni spojrzała na Rosalinde - HArumi, Bentho będzie rolnikiem, prawda?
- Pani, obiecałaś, że go będę szkolić na łucznika? - powiedziała Amber z nadzieją
-
- Mój synek nie będzie łapał małych dzieci!

- Owszem, będzie.

-Nie!

-Rosa, odpuść - odezwała się Amber- to Pani wybiera kto ma być kim.

-No dobra, ale żeby nie miał traumy, mój mały - po tych słowach przytuliła mnie.

-To może ja zacznę opowieść o Wielkim I? Tylko przejdźmy w ustronne miejsce.

Poszliśmy do małej drewnianej chatki w której stało łóżko koloru wisiora Harumi- szarego. Rumi pokazała nam czarno-błękitno kanapę i sama usiadła na białym fotelu.

- Dobrze to ja zacznę......

W 1330 roku urodził sie mały chłopiec. Miał on piwne oczy i małe czarne włoski. Był on Duńskiego pochodzenia i rodzice umarli zanim dali mu imię. W swoje 17 urodziny powiesił się na środku ulicy. Zanim odszedł, poczłapał do niego Felix, krokodyl, który uciekł z zoo miejskiego. Powiedział do niego, że będzie miał lepsze życie jak pozwoli mu zjeść jego rękę. Wiszący pokazał mu kciuk w górę i podał lewą rękę. Krokodyl mu ją odgryzł, i stał przy nim gdy się przemieniał. Po kilku minutach miał już krokodylą twarz i ogon. Zdjął z siebie sznur i zaczął pożerać wszystkich ludzi. Człowieki nazwali to Czarną Śmiercią. Szalał w latach 1347-1350. Dzięki temu wydarzeniu powstało wiele Człekkrokodyli, miał trójkę synów, nie wiadomo z kim, po jakimś czasie pokłócili się a ojciec rozdał im królestwa. Ja jestem potomkinią Czejasa I, najmłodszego z braci.

- Warto również wspomnieć, że oni nie zamieniali się po śmierci, tylko rodzili się tutaj, dziecko umierało nie narodzone i od razu stawało się Człekkrokodylem.- wspomniała Rosa

- Warto również dodać, że przez to, że Felix ugryzł Wielkiego I w LEWĄ rękę, my Człekkrokodyle witamy się właśnie tą dłonią - dodała Amber

- Więc.... Po co mi to mówicie? - spytałem

- MUSISZ wiedzieć coś o naszej przeszłości - powiedziała Amber

- Dokładnie Amber, Benthomar MUSI znać naszą przeszłość zanim zacznie polowania.

- Oczywiście, Harumi - odparłem

- No widzisz Rosalinde? Ktoś UMIE mówić moje imię.

Księga II człekkrokodyliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz