epilog

24 3 0
                                    

- Serio myślałam, że umrzemy. - powiedziała Katy kilka dni później, kiedy spotkała się wraz z przyjaciółmi w barze. - Nauczyłam się strzelać dzień wcześniej, dzięki Joshua, a tu stoję na polu bitwy i tłukę wysysaczy z ciotką Shauna, boginią czarodziejskiego kung-fu, z ojcem Chris, który też jest świetnym gościem...

- My z siostrą wisimy na Obrończyni spękani, że Mega Wysysaczy nas zje. - dodał Shang-Chi, jak gdyby nigdy nic, podając swoje pięć groszy do tamtej historii..

- Wredny bydlak był z tego Wysysacza. - oznajmiła Katy, kiwając głową na potwierdzenie tamtych słów. Spojrzała na swojego przyjaciela i siedzącą obok Christabel, która zgodziła się na tamto spotkanie.

- Chciał zjeść duszę smoka. - potwierdził Shang-Chi.

- Dzięki niej zniszczyłby wszechświat.

Christabel spojrzała z rozbawieniem na dwójkę przyjaciół Shauna i Katy, którzy spojrzeli na siebie nawzajem, trochę nie wierząc w to wszystko. Wyglądali, jakby rozmawiali właśnie z wariatami. Przyjaciele jednak nie przestawali i ciągnęli dalej tamten temat, co mocno bawiło Chrissy.

- Koniec wkręcania? - spytała wreszcie Soo, patrząc na swoich przyjaciół. Zmarszczyła brwi, kompletnie im nie wierząc.

- Nie wkręcamy cię. - powiedziała od razu Katy, zdając sobie sprawę, jak absurdalnie mogło to wszystko brzmieć.

- A gdzie twoja siostra? - spytała dziewczyna, odwracając się do Shang-Chi. Prędko zmierzyła Christabel wzrokiem, jednak ta nie przejęła się tym zbytnio.

- W siedzibie organizacji ojca, zamyka ten cały interes. - wyjaśnił od razu, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Wierzył, że Xialing właśnie to robiła.

- Jego ojciec tym rządził przez ponad tysiąc lat. - potwierdziła Katy, kiwając głową sama do siebie.

- Dwa tygodnie temu parkowaliście auta, a dziś wmawiacie, że ratujecie świat przed wysysaczami dusz?

- Jeśli mogę... - zaczęła Christabel, patrząc po swoich bliskich, by zaraz spojrzeć na dziewczynę przed sobą. - To, co mówią, to są czyste fakty i dobrze wiem, że trudno w to wszystko uwierzyć, ale też tam byłam, też walczyłam...

- Wiem, że to zemsta za krytykę, ale nie będę przepraszać za kilka słów prawdy, nawet jeśli wynajęliście jakąś dziewczynę, żeby to przytaknęła. - oznajmiła Soo, co dość mocno zabolało Christabel, która kompletnie nie spodziewała się tamtych słów.

- Shang-Chi, czy ja mogę...? - spytała Chrissy po chińsku, odwracając się do chłopaka przodem. Ten zaśmiał się dość nerwowo, domyślając się, co chciała zrobić i nie mógł dobrego dopuścić.

Nikt nie zdążył zareagować w jakikolwiek sposób, gdy tuż za nimi zaczął pojawiać się portal. Christabel zmarszczyła brwi, bo wiedziała, kto je tworzył.

- Shang-Chi! - zawołał nagle Wong, który znajdował się po drugiej stronie portalu. - Shang-Chi. - powiedział ponownie, przez co wszyscy obecni w lokalu spojrzeli w jego stronę zaskoczeni. Raczej nikt nie spodziewał się tamtego widoku.

- Wong, co ty tu robisz? - spytała zdezorientowana Christabel, patrząc na mężczyznę przed sobą. On prędko ją rozpoznał, bo dobrze ją znał, dlatego też podszedł do nich bliżej, ku zaskoczeniu wszystkich.

- Nazywam się Wong. - powiedział mężczyzna, odsuwając krzesła dwójki przyjaciół Katy i Shang-Chi. Nie zwrócił nawet na nich uwagi, nie mając na to po prostu czasu.

- Wiem. Jest pan moim idolem. - powiedział chłopak, trochę skołowany tamtą sytuacją.

- Masz pierścienie? - spytał Wong już spokojniej. Shang-Chi zerknął na Katy i Christabel, jakby szukając u nich ratunku.

- Tak.

- Dobrze, chodźmy. Mamy wiele zaległych tematów. - nakazał Wong, jak gdyby nigdy nic. Musiał jakoś załatwić tamtą sytuację, szczególnie że był "na linii" z dwoma, dość ważnymi, osobami. - Wy też chodźcie. - dodał do dziewczyn, upijając łyk shota, który leżał na stoliku.

Wong prędko wrócił do portalu, w tym samym czasie, kiedy Christabel wstała ze swojego miejsca. Dziewczyna odwróciła się do pozostałych, po czym przeszła na drugą stronę, podążając za mężczyzną. Shang-Chi prędko ją dogonił wraz z Katy, po czym złapał jej dłoń, splatając ich palce razem.

Mężczyzna zaprowadził ich w odpowiednie miejsce, po czym stworzył hologram Dziesięciu Pierścieni, które wspólnie obserwowali. Zaraz "złączył je" w jedną całość, wzdychając cicho.

- Nie pasują do innych artefaktów z naszego kodeksu. - powiedział, przyglądając się hologramowi. Zaraz zerknął na pewnego mężczyznę. - Co sądzisz?

- Sam nie wiem. - mruknął Bruce Banner, rozmawiający wtedy z Wongiem przez hologram. - Nie są z Vibranium. Chitauri?

- Obcy też nie mają takiej technologii. - oznajmiła Carol Danvers, również wtedy z nimi rozmawiająca. - Ile miał je twój ojciec, zanim ci je przekazał? - spytała, odwracając się do Shang-Chi.

- Będzie z tysiąc lat. - odparł skołowany chłopak, patrząc na obie dziewczyny, z którymi tam był. Zdawał sobie sprawę, że jedna z nich mogła znać Wonga bardziej, niż on, czy Katy, ale mimo to...

- Z termoluminescencji wychodzi, że są starsze. - oznajmił Bruce. - I to dużo.

- Gdy pierwszy raz użyłeś pierścieni, poczuliśmy to w Kamar-Taj. - powiedział Wong, patrząc na całą trójkę. Zaraz wrócił wzrokiem do pierścieni i machnął rękoma, pokazując im coś, co znajdowało się w ich środku.

- Co to? - spytała zaciekawiona i zdezorientowana jednocześnie Katy. O ile wydarzenia sprzed kilku dni mogła zrozumieć, tak to wtedy trudno było pojąć.

- Nadajnik. - odpowiedziała od razu Carol, doskonale wiedząc, o co jej chodziło.

- Wysyłają wiadomość. - dodał Bruce w ramach wyjaśnienia. Widział ich zdezorientowane spojrzenia i wcale się im nie dziwił..

- Ale dokąd? - spytał Shang-Chi, marszcząc brwi. Nie rozumiał tego wszystkiego. To wszystko wciąż było dla niego nowe i ciężko było mu zrozumieć cokolwiek nowego.

Nagle coś zaczęło pikać, a Carol spojrzała na wszystkich.

- Przepraszam. Muszę się tym zająć. Bruce da wam mój numer. Miło było poznać.

Nie zdążyli się nawet zorientować, gdy kobieta się rozłączyła, a jej hologram zniknął. Każdy z nich spojrzał nagle na Bruce'a, który trochę zakłopotany patrzył w ich stronę. Jego uwagę najbardziej zwróciła Christabel, która dotychczas uparcie milczała, a która jednak coś w sobie miała, co przyciągało uwagę.

- Tylko że nie mam do niej numeru. - oznajmił w końcu, kiwając głową sam do siebie. - Często tak robi. Uważajcie na siebie. I witamy w cyrku.

Zaraz i on zniknął, rozłączając się. Przez chwilę każdy z nich milczał, a Wong obserwował tamtą trójkę, sprawiając, że hologram zniknął, dzięki czemu widział ich o wiele lepiej.

- Rozumiem, że macie w głowach mętlik, ale musicie się do tego przyzwyczaić. - oznajmił, a na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmieszek. Oni jednak nie zareagowali. - Bo od jutra wasze życie przestaje mieć cokolwiek wspólnego z dotychczasowym. I już nie ma odwrotu. - dodał, co trochę ich przeraziło. Nie spodziewali się, że po tym wszystkim wszystko może się tak diametralnie zmienić. - Przed wami długa podróż. Jedźcie do domu, odpocznijcie.

- Tak, dobry pomysł. - przytaknęła od razu Katy.

- Racja. Chyba tak zrobimy. - dodał Shang-Chi, kiwając głową. - Albo... - dodał, odwracając się nagle do Katy, która jako jedyna wiedziała, co siedziało mu wtedy w głowie.

- Nie wierzę, że się z nimi przyjaźnię. - mruknęła Christabel, patrząc z załamaniem na Wonga, który uśmiechnął się tylko.

WojowniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz