Siedziałam właśnie na podłodze w damskiej toalecie i patrzyłam na moje przyjaciółki.
- Zrobił ci palcówkę – krzyknęła Agnes. Przeżywała moje wszystkie pierwsze razy, chyba bardziej niż ja. Posłałam jej politowane spojrzenie.
- Było chociaż dobrze? - spytała Maya. Obydwie na mnie spojrzały i wyczekiwały odpowiedzi. Podkuliłam nogi bliżej siebie i schowałam głowę w rękach.
- Było okropnie – wymamrotałam – Bolało, jakby ktoś chciał mnie od środka rozerwać. W dodatku ruszał tymi palcami tak szybko i bez żadnego ładu, jakby robił to z przymusu.
Taka była prawda. Moje nowe, wczorajsze doświadczenie okazało się porażką. Ból po nim czułam aż do teraz. W niektórych momentach rzeczywiście było przyjemnie, ale kiedy palce znajdowały się na zewnątrz. Jak były w środku, to modliłam się do Boga o koniec moich tortur. Oczywiście nie powiedziałam o niczym Timowi, kiedy się mnie spytał, jak było. Skłamałam, bo nie chciałam zrobić mu przykrości. Starał się. Agnes ruszyła na zajęcia chemiczne, a ja z Mayą poszłam na angielski. Za niedługo miałam pisać próbne egzaminy, więc wypadałoby zacząć się do nich powoli przygotowywać. Pan Davies podał nam dziś temat pracy końcowej, którą mieliśmy oddać do końca roku. Reszta dnia w szkole minęła jakoś w miarę szybko. Starałam się unikać Tima, jak się tylko nadarzyła okazja. Dziwnie się czułam. Był przecież moim chłopakiem, a ja przed nim uciekałam. Udana z nas para, pomyślałam. Lubiłam go bardzo, ale nie byłam przekonana jeszcze w stu procentach co do tego związku. W końcu zgodziłam się na niego pod wpływem alkoholu. Liczyłam na to, że w końcu wszystko się ułoży.
Po szkole pojechaliśmy z Timem do jego domu. Nie byłam gotowa, żeby przedstawić się jego rodzicom, jako dziewczyna szatyna, więc nawet nie wiecie jaka byłam szczęśliwa, gdy okazało się, że nie ma nikogo w domu. Skierowaliśmy się do kuchni, aby zrobić obiad. Okazało się, że chłopak jest całkiem dobrym kucharzem. Przygotował nam kurczaka curry z własnoręcznie robionymi frytkami i sałatką z serem fetą. Było przepyszne. Następnie poszliśmy się do jego pokoju. Ledwo przekroczyłam próg drzwi, a chłopak chwycił mnie w swoje objęcia i zaczął pchać swój język do mojej jamy ustnej. Nigdy nie miałam chłopaka, ale z tego co wiem, to związki nie polegają na ciągłym obściskiwaniu się, tylko też na rozmowach i wsparciu. Na początku, kiedy dałam Timowi drugą szanse i stwierdziliśmy, że zostaniemy ponownie przyjaciółmi, rozmawialiśmy bez przerwy, poznawaliśmy się od nowa i wtedy szczerze zaczęłam chłopka lubić i podziwiać za jego wysoką inteligencje, którą nie często się chwalił. Odkąd byliśmy w związku mam wrażenie, że Tim jedyne co ze mną lubi robić to całować i dotykać mojego ciała. Każdy potrzebuje czułości, to zrozumiałe, ale ciągłe takie zachowanie zaczyna drażnić i zniechęcać. Chłopak położył mnie na łóżku i w dalszym ciągu namiętnie ssał moją skórę. Mokrymi pocałunkami zaszedł do mojego brzucha, a ręką zaczynał rozpinać rozporek moich spodni. O mój Boże, pomyślałam, oszczędź mi dziś tych katuszy, po ostatnich nie zdążyłam się jeszcze pozbierać. Cała się spięłam i nie wiedziałam, jak to przerwać. Nagle usłyszałam, że ktoś przekręcił zamek i wszedł do domu. Dziękuje ci Boże, obiecuje, że zacznę chodzić do kościoła. Chłopak w momencie się ode mnie oderwał.
- To pewnie moja mama – odezwał się chłopak – pójdę do niej się przywitać, a potem możemy wrócić do naszej zabawy – tylko nie to.
- Pójdę z tobą – zaczęłam zapinać swój rozporek z powrotem. Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę wyjścia z sypialni.
- Przecież, nie chciałaś ich jeszcze poznać – powiedział zdziwiony chłopak.
- Zmieniłam zdanie – uśmiechnęłam się najlepiej, jak umiałam, żeby chłopak nie zauważył, że coś kręcę. Zeszliśmy na dół, a ja zamiast być spięta czułam się, jakbym otrzymała nową szanse od Boga, której nie mogłam zaprzepaścić.
CZYTASZ
Never forget our sunrise [16+]
RomanceMelanie po kilku latach powraca z rodziną do swojego rodzinnego miasta w stanie Kalifornia. Po tak długim odstępie czasowym już nic nie jest takie samo, jak kiedyś. Przyjaźń z dzieciństwa zamienia się w nienawiść, ludzie, którzy dotąd byli ci najbl...