Szósta trzydzieści godzina o której zawsze budzi się młody Byers, kiedy lekcje mają na siódmą trzydzieści.
Budzi się tak wcześnie, ponieważ nigdy nie umie zdąrzyć na czas, więc lepiej, żeby przyszedł szybciej niż później.
Wyłączywszy budzik, powoli wstał z łóżka po nie przespanej nocy, jak codzień zawiała na niego fala zimna, przez to, Że jego okno jest otwarte 365 dni w roku. Kocha spać w zimnym pomieszczeniu, kocha zimno.
Zmęczonym krokiem podszedł do szafy z której wyciągnął czarne jeansy, sweter w zielono-brązowe paski oraz najzwyklejszą białą oversize koszulkę.
Położył ubrania na łóżku I zaczął ściągać swoją piżamę, czyli za dużą szarą koszulkę oraz dlogie spodnie w niebieską kratkę. Jak zawsze po ściągnięciu górnej części spojrzał na siebie w lustro I znów nie zadowolony z widoku swojego ciał westchnął i zaczął się dalej ubierać.
Nigdy nie lubił swojego ciała i nie sądził, że to się zmieni. Według niego jest brzydki, bardzo brzydki, stara się ile może, ale zawsze wygląda źle.
Następnie udal się do łazienki doprowadzić swoje dłuższe niż powinny być lekko faliste włosy do porządku, nie lubił swoich loków wręcz nienawidził.
Następnie umył zęby i wrócił do pokoju spakować się.Do beżowej torby wsadził wszystkie potrzebne zeszyty oraz książki.
Włożył również szkicownik i ołówki, bo bez nich tam nie wytrzyma.
Zostało mu jeszcze trochę czasu, ale musi też dojść do szkoły więc raczej nie ma chwili dla siebie.
Powolnym krokiem poszedł do kuchni i wziął butelkę wody, po czym pod szedł do szafki z butami i zaczął ubierać swoje porysowane czarne conversy.
Bylu już tak stare, ale jednak on je kochał, ponieważ miał na nich rysunek wykonany przez Mike'a, a mianowicie serduszko z ołówkiem w ręce. Rysunek był wykonany nie najlepiej, ale był od serca co dodawało mu uroku.
Już miał wychodzić z domu, lecz głos jego rodzicielki go zatrzymał.
- Will skarbie, wziąłeś sobie coś do jedzenia? - zapytała troskliwie brunetka.
- Tak, a teraz muszę już iść bo sie znowu spóźnię, pa - skłamał, ale co miał zrobić inaczej byłby skazany na wykład o tym dlaczego powinien brać to śniadanie, albo co gorsza jego ojciec z nim porozmawia.
- pa, miłego dnia - odpowiedziała lekko zawiedzionia przez nie udana próbę rozmowy z synem. Szatyn lekko się do niej uśmiechnął a następnie wyszedł zamykając drzwi z trzaskiem przez jesienny wiatr.Po drodzę spotkał swoją przyjaciółkę Max, albo to raczej ona go spotkała.
- Witam, jak ci dzień leci? - zapytała owijąc jego ramię swoją ręką.
- jest 7:15 a ty mnie pytasz jak dzień mi leci? Serio? - odpowiedział opierając się o rudowłosą.
- kłócili się w nocy? - zapytała widząc niemrawe nastawienie chłopaka.
- niestety od 23 do 3 w nocy, a spać nie spałem do 4:27, potem moje ciało nie pozwalało mi mieć już otwartych oczu - odpowiedział zrobił nie zadowoloną minę.
- mówiłam Ci, że możesz przychodzić do mnie spać w takie noce, masz pokój na parterze więc wyjście z okna nie robi dużego problemu, a moja mama wie więc zawsze pozwoli Ci zostać na noc - powiedziała troskliwie i zaczęła smyrac go po ramieniu dla dodania otuchy.
- wiem, wiem chętnie bym przyszedł, ale moja mama chyba zadzwoniłaby na policję jakby zobaczyła, że mnie nie ma - odpowiedział.
- a co z Mike'iem? Przecież Ci powiedział, że jak będziesz chciał to zawsze przyjdzie, poza tym jestem pewna, że z jego obecnosci bedziesz sie cieszył bardziej niz z mojej - zapytała, wiedząc jak skończy się wypowiedź chłopaka.
- Nie będę go budził bo jestem piętnastoletnim chłopem, który sobie nie umie poradzić sam, i coś Ci mówiłem na jego temat. Mike to tylko przyjaciel - odpowiedział, sam nie wierząc w swoje słowa.
- Niech Ci będzie - odpowiedziała sarkastycznie.
Resztę drogi to szkoły przeszli w ciszy.Po przekroczeniu progu budynka, ich uszy zapachy się falą chałasu wykonanego przez ludzi, czyli dwie najgorsze rzeczy. Z zniechęconymi minami podeszli do swoich szafek i odłożyli podręczniki z matematyki, biologii i fizyki i wzięli chemię, zktorej teraz mają sprawdzian. Najlepsze rozpoczęcie tygodnia jakie może być.
Nagle twarz rudowłosej jakby nabrała kolorów.
- Will, mogę iść do Jane? - zapytała z nadzieją.
- oczywiście, idź zakochany gołąbeczku - odpowiedział ze śmiechem na co dziewczyna pokazała mu środkowy palec i w podskokach udała się do przyjaciółki.
Will jeszcze przez chwilę patrzył z uśmiechem jak się oddalają, po czym zamknął szafkę u chciał udać się do sali chemicznej, lecz ucisk na jego ramieniu go zatrzymał. Na początku myślał, że to Troy lub James, dlatego uśmiech zniknął z jego twarzy i już się przygotowywał na kolejną falę wyzwisk, ale ucisk był delikatny i przekazywał ciepło, więc to nie mógł być żaden z nich.
- hej - uśmiech wrócił na jego usta, gdy usłyszał głos swojego przyjaciela.
- hej - odpowiedział I odwrócił do uśmiechniętego czarnowłosego.
Na jego twarzy zawiatalo życie, którego nie było przez cały weekend.

CZYTASZ
Bad Day with you is Good Day ~Byler
Fanfiction"Czemu zimne dni są nazywane złymi dniami? Przez deszcze? Pochmurne niebo? Wiatr? Nie wiem, Will też nie wie. Zimne dni są cudowne, jest wspaniale wilgotne powietrze, jest chłodno więc się nie pocisz, jest ciemno a ciemnosc jest piekna. Same pozyty...