| 9 |

176 21 11
                                    


Odchrząknął delikatnie, starając się zebrać myśli, by w końcu móc wydusić z siebie choć kilka słów.

– Chcę wszystko, rozumiesz? – mężczyzna nie wytrzymał ciszy, którą ten mu od dobrych paru minut serwował.

Jego dłonie, niemal na ślepo odnalazły kołnierz ewidentnie za dużej koszuli chłopaka, by mocno go za niego chwycić i przyciągnąć do siebie.

– Nie jesteś jedyny, który tego żąda – skomentował półszeptem, starając się delikatnie dać do zrozumienia bratu, iż miał konkurencję.

– Przepisz je na mnie – rzucił nim o ciemną, chwiejną komodę, która momentalnie zatrzęsła się pod wpływem silnego impulsu. – Oddaj mi wszystko – warknął, kucając flegmatycznie przy podnoszącym się do klęczek Jisung'u. – A wybaczę ci, że ukrywałeś to przede mną od dwóch dni – pociągnął energicznie jego ciemne włosy w taki sposób, by skierować swoją twarz ku swojej.

– Jeszcze ich nie mam – skłamał, przełykając głośniej ślinę. – Bank jeszcze mi ich nie przelał. Mówiłem już mamie o tym samym – oświadczył, starając się zapanować nad przyspieszonym oddechem.

Grał na czas. Od kilku dobrych godzin wciąż powtarzał zniecierpliwionej matce, iż przelew jeszcze nie ruszył na jego konto. W rzeczywistości pieniądze z banku trafiły do niego dzisiejszej nocy, zmuszając Han'a do kłamstw.

Nie był pewien czy oddanie wszystkiego rodzicom byłoby słusznym rozwiązaniem. Daliby mu spokój na kilka tygodni, prawda? A może w ciągu jednego wieczora roztrwoniliby ogromne sumy, wierząc w zwiększony zysk. Co więcej, sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej, kiedy zafascynowana kobieta omyłkowo powiedziała kilka słów za dużo do starszego brata Jisung'a.

– Należy mi się, prawda? – zadał, ignorując jego tłumaczenie. – To ja się tobą opiekowałem. To ja pokazałem ci, jak żyć. To ja, jako jedyny ciągle przy tobie byłem i nigdy cię nie zostawiłem – zaczął swoje manipulacje, które Han doskonale znał. Jednak wsłuchiwał się w jego najdrobniejsze słowo z ogromnym zaangażowaniem, tak jak zwykł robić to za każdym innym razem.

– Przeleję ci, jak tylko do mnie dotrą – oznajmił cicho, mając wrażenie, Woosung za moment wyrwie jego włosy wraz ze skalpem.

– Dlaczego ty? – ponownie przepuścił obok uszu jego drobne skomlenie, mrużąc oczy w niezadowoleniu. – Przecież ma dwóch wnuków – nim zdążył dokończyć zdanie, zamachnął się, by wymierzyć cios młodszemu. – To takie niesprawiedliwe – rzucił pod nosem pretensjonalnie, chwytając ponownie włosy Han'a, który przez siłę uderzenia ponownie wylądował twarzą na chłodnych panelach. – W czym jesteś lepszy? – mówił bardziej sam do siebie, starając się odnaleźć odpowiedź, uderzając głową Jisung'a o jasne panele, które z czasem zaczęły zdobić się burgundowymi plamami.

– Agh – jęknął, finalnie pochwytując jego przedramię, by uniemożliwić mu kolejne szarpnięcie, odwracając się na plecy. – Pewnie się pomyliła – starał się go uspokoić.

– Pomyliła? – zakpił, zatrzymując się na moment, by w skupieniu przeanalizować rozcięte po lewej stronie czoło brata. – Jak można pomylić mnie z kimś tak żałosnym, jak ty? – zaśmiał się krótko, przerzucając swoją prawą nogę przez leżącą na ziemi sylwetkę dwudziestotrzylatka, po czym usiadł na jego miednicy tak, by ograniczyć mu ruchy.

– Yah – zaczepił go, mając nadzieję, że ten przestanie i da mu w końcu spokój. – Ciężko mi oddychać – wyznał, czując jak jego wcześniejsza kontuzja ponownie dawała mu o sobie znać.

– Naprawdę? – zadał, podśmiechując. – A teraz? – nim pytanie całkowicie prześlizgnęło się przez jego usta, jego dłonie zdążyły zacisnąć się na szyi młodszego od siebie chłopaka, który w odruchu zaczął ciągnąć za nadmiar materiału przy nadgarstkach napastnika, wierząc, że takie działanie przyniesie upragnione skutki.

Gramen Confessio | MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz