Tajemnica trzecia

256 38 15
                                    



À propos zmiany otoczenia – właśnie nadeszła pora, by wyjść z jaskini do światła, do ludzi. Chociaż może przesadziłam z tym światłem, gdyż dziś na niebie przeważały chmury, a przechodnie, kryjąc się pod ciemnymi parasolami, uciekali w popłochu przed wiosennym deszczem. I pewnie jako jedna z nielicznych rozmarzona przymykałam powieki – zasłuchana w kojący dźwięk rozbijających się o chodniki kropel. Tak, kochałam deszcz i nie przeszkadzało mi, gdy przemokłam do suchej nitki – a już zwłaszcza latem, kiedy przynosił on ochłodę podczas fali upałów.

Przysunęłam telefon i wchodząc w aplikację iTunes, odpaliłam playlistę z ulubionymi k-pop'owymi piosenkami. O tej godzinie kawiarnia była lekko zatłoczona, więc musiałam się odciąć od paplaniny starszych pań, które zajmowały stolik za mną (aktualnym tematem były problemy zdrowotne ich mężów). Już kilka pierwszych tonów utworu napełniło mnie spokojem. Otworzyłam oczy i poprawiając okulary, pochyliłam się nad tabletem.

Dopracowywałam szczegóły i nanosiłam ostatnie poprawki przed publikacją nowego rozdziału, a w planach miałam też zabrać się do szkicowania kolejnych klatek. Gonił mnie czas i nic dziwnego, że nie zwracałam uwagi na otoczenie. Praca, a potem sekunda lub dwie przerwy na szybki łyk chłodnej już kawy lub uszczknięcie kawałka cynamonki... Aż w jednej chwili poczułam czyjś dotyk na ramieniu i w efekcie wrzasnęłam tak głośno, że obudziłabym umarłego.

– O Jezu, kurwa mać!!!

Nie wiem, kto z nas był bardziej zaskoczony... I czym... Czy ja widokiem Pana Szefa, czy on moją niecodzienną wiązanką, czy też tym, że z wrażenia... oplułam go kawą.

– O cholera! Tak bardzo, bardzo cię przepraszam! Ale to twoja wina! Nie zachodzi się ludzi od tyłu!

– Zawsze tak robisz? Najpierw krzyczysz z przerażenia, później wylewnie przepraszasz, a na koniec atakujesz?

Nie odpowiedziałam, bo... Najpierw musiałabym zamknąć usta. Pan Szef sprawnie ściągnął krawat, szybko rozpiął kilka guzików koszuli i zaczął wycierać się chusteczkami, które mu podałam. Czy raczej rzuciłam spanikowana. I okej, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby moim oczom nie ukazał się fragment apetycznie zarysowanego torsu. Słowo honoru, moje cynamonki mogły się schować i zakryć nogami. Oczywiście gdyby je miały.

Chrząknięcie sprowadziło mnie na ziemię. Pan Szef, patrząc na mnie znacząco zza okularów w staromodnych oprawkach, ledwo powstrzymywał śmiech.

– Ja... Co?

Romanowska, opanuj się! To tylko maleńki fragment skóry, który w żaden sposób nie powinien wprowadzać cię w zakłopotanie! Ale za to jaki umięśniony i...

– Zdaje się, że będziesz potrzebowała nowej kawy.

– A ty koszuli.

– Słucham?

– Słucham? – Wymierzając sobie mentalny policzek, natychmiast odkleiłam wzrok od piersi mężczyzny. Co ja jestem? Muśnięty wiatrem wujaszek z wesela? – A... Miałam na myśli, że znowu zniszczyłam ci ubranie. Najpierw sweter, teraz koszula, ciekawe, co będzie następne?

Nela. Naprawdę. Będzie lepiej, jak w końcu ugryziesz się w język. Albo go sobie odgryziesz.

Idąc tym tropem, zasznurowałam sobie usta.

Pan Szef wykazał się ogromną cierpliwością i zrozumieniem dla mojego stanu lub też uznał mnie za kompletną wariatkę (i ta teoria była mi zdecydowanie bliższa), bo powiedział tylko:

Tajemnice Kiliana - WYDANE!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz