Tajemnica czwarta

232 39 13
                                    



Pięć razy. 

Dokładnie tyle podejść zaliczyłam, próbując napisać do Pana Szefa i poprosić o odwołanie dzisiejszej „randki". Nie przełożenie, nie przesunięcie, ale całkowite anulowanie.

Czy Naczelny Wódz mnie pociągał? Zdecydowanie. Czy uważałam go za intrygującego? Całkowicie. Czy czułam, że to dobry moment na wyjście ze skorupy i ponowne wkroczenie na towarzyską arenę jako singielka? Absolutnie nie.

Minęło ponad pół roku od mojego rozstania z Patrykiem. Pozbierałam się, ale nie przepracowałam jeszcze wszystkich traum. Mogłam się wkurzać na swojego eks, wzdrygać z obrzydzenia na samą myśl, jak oślizgłym był gadem, ale nie potrafiłam wyrzucić z pamięci widoku faceta, którego miałam poślubić, grzmocącego się w najlepsze z jakąś anonimową panną. Aż do tamtej pory myślałam, że wszystkie kryzysy, wzloty i upadki to nieodzowna część każdego związku, tak zwane docieranie się. Mieliśmy dobre i złe chwile, ale tak przecież wygląda życie, a nikt nie jest idealny. Lecz zdrada wszystko przekreśliła. Tego nie potrafiłam ani przebaczyć, ani przeboleć. Nic dziwnego, że dręczyły mnie myśli typu: „Co, jeśli to znowu się powtórzy? Co, jeśli kolejny facet mnie zdradzi? Czy warto w ogóle próbować, skoro ból rozstania, ból utraty zaufania rozdzierały duszę i serce na strzępy?". No i pozostała jeszcze jedna, bardzo ważna kwestia, na wspomnienie której zamieniałam się w sopel lodu. Łóżko.

Byłam przesiąknięta obawami. Zżerała mnie niepewność. Czułam, że nie pasuję do Pana Szefa i dlatego najrozsądniej byłoby przerwać naszą znajomość, zanim wejdzie ona na wyższy poziom. Wzajemne przyciąganie było aż nazbyt widoczne, ale wiedziałam, że spędzanie czasu ze mną to z jego strony zwykłe marnotrawstwo. Jeśli Pan Szef chciał ode mnie czegoś więcej... Nie byłam w stanie mu tego dać.

Nagle zawibrował telefon, który od kilku minut ściskałam w rękach. I w następnej chwili jak oparzona zerwałam się z fotela. Krótka wiadomość, od której dreszcz spłynął mi po plecach.

Jestem.

Kontakt: Naczelny Wódz
Cholera!
Za późno! Zmarnowałam czas na rozmyślania, jak wymigać się od randki, a tymczasem ona dosłownie zapukała do moich drzwi! Fuck.

Pognałam do sypialni i zaczęłam przerzucać ubrania w poszukiwaniu czegoś odrobinę bardziej gustownego niż para leginsów i rozciągnięty podkoszulek. Wybór padł na ciuch, który dobre kilka miesięcy przeleżał zapomniany w szafie. Tak, chodziło o sukienkę. Rzadko je nosiłam, bo spodnie uważałam za bardziej praktyczną część garderoby, ale jeśli spojrzeć na Pana Szefa, to z pewnością u niego randka nie oznaczała pójścia do pizzerii za rogiem. Na pełny makijaż nie miałam czasu, więc chociaż niech nie zgrzeszę strojem, gdziekolwiek Naczelny Wódz mnie zabiera.

Sukienka była za kolana, miała luźne, lekko bufiaste rękawy i dekolt w serek. Najlepsze, że wzorek w drobne czerwone kwiatki (pojęcia nie miałam, czym były – dla mnie wyglądały zarówno jak stokrotki i kwiaty wiśni) sprawiał, że pasowała zarówno na eleganckie wyjścia, jak i posiadówkę ze znajomymi. Genialny zakup!

Biegnąc do drzwi, prawie zderzyłam się ze ścianą, która ni z tego, ni z owego postanowiła zagrodzić mi drogę. Otworzyłam szafkę na buty i... lekko się załamałam. Trampki. Dużo trampek i butów z płaską podeszwą. I tylko jedne szpilki, które miałam na sobie podczas sylwestra zorganizowanego przez znajomych Patryka. Na samo wspomnienie obtartych, spuchniętych stóp wzdrygnęłam się z przerażeniem. Nie, nigdy więcej. Koturny niezbyt pasowały, ale... Chrapliwie wciągnęłam powietrze. Tak! Nie ma jak kowbojki! One zawsze ratują sytuację.

Tajemnice Kiliana - WYDANE!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz