Rozdział ósmy

1K 170 26
                                    


Luke

Mimo dobrego planu nie udało nam się zrealizować go tak, jak zamierzaliśmy. Błędnie założyłem, że Harper nie będzie opierała się urokowi Ethan'a, gdy ten przejmie inicjatywę. Tak jednak nie było, choć nie uważałem tego za porażkę. Dziewczyna zdawała się być zainteresowana jego propozycją randki, dlatego postanowiliśmy się nie poddawać. Ona musiała być po naszej stronie, to był ważny element planu, jaki tworzył się w mojej głowie od dnia, w którym spędziłem kilka chwil w labiryncie z uroczą księżniczką Madison.

Przechadzając się po zamku, natknąłem się na matkę, za którą biegły trzy służące, zapisując w pośpiechu jej rozkazy. Na mój widok zwolniła, aż w końcu zupełnie się zatrzymała. Zerknąłem na stojące za nią kobiety. Wyglądały na wykończone.

– Coś się stało? – Uniosłem brew.

– Jutro urodziny Madison. Aaron postanowił zorganizować jej przyjęcie z tej okazji.

– Aaron postanowił, że ty je zorganizujesz – poprawiłem z ironią.

– Nie mam na to czasu. Najważniejszy bal w roku już za chwilę, spodziewamy się wielu gości. Organizacja urodzin to moje najmniejsze zmartwienie. Służba wie, co ma robić.

– Nie traktujesz przyszłej żony syna zbyt poważnie, co? – Oparłem się o ścianę, skrzyżowałem ręce na piersiach i posłałem matce krzywy uśmiech. – Gdyby tylko wiedziała, że chronią ją rodzice...

– Nie wiem o czym mówisz! – uniosła głos.

– O tym, że nie na rękę ci jej obecność. Nie jest idealną synową, co?

– Naprawdę nie wiem, o czym mówisz. Poza tym bardzo się śpieszę. Jeśli chcesz porozmawiać o Madison, przełóżmy to na czas, w którym będę miała więcej wolnego. A teraz przepraszam, ale muszę zamówić kwiaty na bal.

– Piwonie?

– Róże – podkreśliła dosadnie. – Tylko te kwiaty są wystarczająco eleganckie, by ozdobić nimi salę. A piwonie... to kwiaty pełne prostoty, nadające się na wiejski stół, niż przyjęcie z monarchią.

Po tych słowach ominęła mnie i ruszyła dalej, od razu zaczynając wyznaczać służącym kolejne zadania. Jedną z nich dobrze kojarzyłem. Ogrzała moje łóżko poprzedniej nocy. Po jej twarzy widać było, że jeszcze dochodzi do siebie. Na wspomnienie tego, co z nią zrobiłem, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Szybko jednak przywróciłem myśli na odpowiednie tory. Dzięki słowom matki wiedziałem, co mógłbym zrobić, by nieco podkręcić atmosferę w domu. Nie kryłem zadowolenia, przechadzając się przez korytarze zamku. Intuicja podpowiadała mi, że moja dobra passa właśnie się rozkręca. Niedługo później wszystko się potwierdziło. Do moich uszu dotarły głosy księżniczki i jej matki, które prowadziły bardzo ożywioną rozmowę na tarasie. Poszedłem bliżej, by dowiedzieć się, co jest powodem ich sprzeczki.

– Przecież nie ucieknę – Madison rzuciła zdenerwowana. – Chcę tylko wyjść, przejść się po parku, spotkać normalnych ludzi!

– Harper pomaga Olivii w przygotowaniach do balu. Nie będę szukać kogoś, kto zgodzi się z tobą pojechać do miasta!

– Nie potrzebuję niańki. Poradzę sobie sama.

Księżniczka zaczynała mi imponować. Potrafiła się postawić, czego się po niej nie spodziewałem. Wiedziałem jednak, że choćby nie wiem, jak się starała, królowa Caroline nie przystałaby na jej prośbę. I powodem nie był wcale brak służby. Każdy napotkany człowiek pracujący w tym zamku bez zawahania zgodziłby się towarzyszyć księżniczce.

Ciężar Korony (Zostanie wydana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz