𝔬𝔣 𝔠𝔬𝔩𝔡 𝔞𝔫𝔡 𝔯𝔦𝔪𝔢

65 11 33
                                    

SHALAEVAR POSTUKAŁ PALCAMI O DREWNIANY BLAT. Świece rozpalone przed trzema godzinami wypalały się z wolna, rzucając ostatnie błyski na pamiątkowe ozdoby, które mężczyzna ustawił na półkach wiszących tuż nad biurkiem. Deszcz pomieszany ze śniegiem uderzał ciężko w okno, o które Shalaevar opierał głowę. Przez szkło przedzierały się ciemność i chłód. Niebieskie chmury rozciągały się nad wieżami kaplicy, nie pozwalając księżycowi w pełni zalać się blaskiem. Daleko w dole, na ulicach, pospiesznie przemieszczali się ludzie, chcący wrócić po pracy jak najszybciej do swoich domów.

Niebo rozbłysło.

Nie był to najlepszy dzień na wyprawianie balu zimowego, ale wszystko zostało już przygotowane. Shalaevar słyszał nawet, że goście zjechali się do specjalnie zwolnionego na tę okazję skrzydła akademii. Przesiedlono część studentów, a ci, którzy mogli, powrócili na miesiąc do domu.

Był to bowiem bardzo ważny dzień. Mimo iż północne królestwo rokrocznie organizowało zimowy bal, ten miał być inny. Inny, ponieważ zostali na niego zaproszeni wszyscy byli zarządcy prowincji, które już nie istniały. Cała zachodnia część kontynentu po wielu latach zjednoczyła się, oddając się pod władzę północnej, nadmorskiej monarchii. Przez wiele pokoleń żyli w zgodzie, jakby północ również była tylko niewielką krainą. Stało się tak po to, by dwa sąsiadujące z nimi mocarstwa nie przejęły ich zupełnie. Wszyscy woleli stworzyć nowe, wielkie królestwo Edgerry, aniżeli dać się pochłonąć jednemu z dwóch gigantów, Reedial bądź Array. Razem, na oczach sąsiednich monarchów, stworzyli potęgę po ponad roku toczącej się wewnętrznej wojny i padania ofiarą cudzych zagrywek.

A na ich czele stanął właśnie Shalaevar Tarindel. Młody król, tragicznie osierocony w zbyt wczesnym wieku. Król, który na początku nie poczuwał się do obowiązku sprawowania władzy. Zamiast tego wolał nadal wykładać na uczelni, w której zresztą sam się za młodu uczył, oraz jeździć po sąsiednich prowincjach, robiąc niemądre rzeczy, w nadziei znalezienia sobie partnerki na życie. Obracając się od najmłodszych lat w zakłamanych, obłudnych sferach, posunął się nawet kilkukrotnie do czynu, za który mógłby zostać aresztowany, gdyby nie był królem. Postanowił bowiem zobaczyć, jak zachowają się kobiety postawione przed wizją zdobycia pieniędzy w zamian za zdradę swojej pani. Shalaevar przetestował to w sumie na pięciu osobach i tylko jedna się nie ugięła. Było to jeszcze zanim zachodnia część kontynentu doświadczyła z dnia na dzień biedy i agresji z każdej strony. Tylko jedna dziewczyna, na obchodach lata w prowincji Tannyllu, okazała się na tyle wierna, że nie przystała na żadną propozycję, nie złamało jej nawet zastraszenie. Shalaevarowi udało się później z nią porozmawiać, nie zdradzając oczywiście swej tożsamości, jednak rozmowa ta została przerwana przez strażników, którzy zaciągnęli go do zamkowych lochów.

Jego brat, Emmyth, nie mógł się wtedy opanować, tak bardzo rozbawiła go ta sytuacja. Mniej zabawne jednak było tłumaczenie szanowanej zarządczyni, że Shalaevar jest królem i nie miał na myśli nic złego. Gdyby jego ojciec żył, niechybnie skróciłby syna o głowę. Mógł stracić nie tylko respekt poddanych, ale i pozycję na uczelni.

Po tym wydarzeniu Shalaevar zaprzestał wszelkich nierozsądnych sprawdzianów ludzkich wartości.

Nie miał zresztą na to czasu, kiedy każdego dnia dowiadywał się o nowych pożarach, zaginięciach, kradzieżach i zabójstwach toczących się za murami jego królestwa. I wtedy jego doradcy wyszli do niego z pomysłem, który zarówno jemu, jak i jego bratu wydał się bardzo sensowny – należało zjednoczyć prowincje i wciągnąć je do ich królestwa, nim zrobią to sąsiednie potęgi.

Tak też poczyniono.

Niestety, zarządców, którzy na to nie przystali, mimo nalegań poddanych, ścięto.

Królewski lamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz