•2•

132 7 7
                                    

Kendra zerknęła na zegarek i westchnęła. Minęło już piętnaście minut od umówionej z Paprotem godziny, a jego nadal nie było widać. Nie rozumiała, dlaczego się spóźnia. Czyżby szykował niespodziankę i się nie wyrobił w czasie?

Nastolatka rozejrzała po polanie, na której się znajdowała. Była ona położona w głębi rezerwatu i para odkryła ją podczas jednego ze spacerów. Polanka może i była niewielka, ale za to bardzo piękna. Niemalże wszędzie rosły różnokolorowe kwiaty, a promienie słońca oświetlały ją niemalże przez cały dzień. Nawet zimą, kiedy była pokryta śniegiem, miała swój urok. Szczególnie, gdy promienie słońca odbijały się w śniegu.

Kendra ponownie zerknęła na zegarek. Minęło kolejne dziesięć minut. Postanowiła, że poczeka jeszcze pięć, po czym wróci do domu. W brzuchu jej burczało i była lekko zła na byłego jednorożca, że nie pojawił się na ich randce. Skoro wiedział, że się spóźni, mógł ją chociaż poinformować.

Pięć minut minęło i dziewczyna ruszyła powoli w stronę domu. Początkowo chciała iść jak najwolniej, żeby jakby co jeszcze natknąć się na Paprota, gdyby jednak przybiegł spóźniony, ale doszła do wniosku, że nie ma to sensu i przyspieszyła.

Do domu dotarła parę minut później. Na parterze nikogo nie zastała, więc wdrapała się na piętro, żeby zobaczyć, czy Seth jest w swoim pokoju. Był i, jeśli dziewczyna dobrze widziała, analizował budowę wewnętrzną żaby. Miała nadzieję, że tylko na zdjęciu w książce.

— Hej, Seth, widziałeś może Paprota? — spytała, chwytając się ostatniego pomysłu, jaki jej przyszedł do głowy: może były jednorożec wrócił do domu, by coś jej powiedzieć, ale że jej nie zastał, to poprosił Setha o przekazanie wiadomości.

— Nie. — Seth obrócił się w krześle ze zmarszczonymi brwiami. — A co? Coś się stało?

— Nie, nic. Już nie przeszkadzam. — Kendra posłała bratu lekki uśmiech, który znikł, jak tylko zamknęła drzwi. Ruszyła z powrotem na parter, teraz już naprawdę zirytowana, że Paprot nawet nie raczył poinformować ją, że się nie pojawi. Przez myśl przemknęło jej nawet, że może w ogóle zapomniał o rocznicy.

W kuchni dziewczyna wyjęła z lodówki resztki z obiadu i zaczęła je podgrzewać. Następnie wyłożyła posiłek na talerz i zaczęła go jeść. Kiedy już skończyła, posprzątała po sobie i skierowała się do swojego pokoju, zmieniła jednak zdanie i podeszła do pokoju Vanessy. Zapukała i ostrożnie otworzyła drzwi.

— Nie przeszkadzam?

Narkobliks siedziała przy biurku, zajęta lekturą książki zapisanej w alfabecie Braille'a. Kiedy usłyszała głos Kendry, odwróciła się i spojrzała prosto na dziewczynę. Przez te parę lat, które minęły od buntu smoków, nauczyła się dokładnie określać, skąd dobiega głos. Udawało jej się to w większości sytuacji.

— Oczywiście, że nie, Kendro. Siadaj. — kobieta posłała towarzyszce uśmiech, po czym odwróciła się z powrotem do biurka. Przez chwilę szukała ręką zakładki do książki, a gdy jej się to udało, włożyła ją pomiędzy kartki, zamknęła książkę i ponownie odwróciła się w stronę wróżkokrewnej. Dziewczyna w tym czasie zdążyła zamknąć drzwi i zająć miejsce na łóżku.

— No więc? Co się stało? — spytała Vanessa.

— Czemu zakładasz od razu, że coś się stało? — spytała Kendra.

— Cóż, dzisiaj jest rocznica twojego związku z Paprotem. Dosyć niedawno słyszałam twoją informację, że wychodzisz. Więc albo wasza randka skończyła się zaskakująco szybko, w co wątpię, albo coś się stało.

Wróżkokrewna przez chwilę milczała, zaskoczona wnioskami przyjaciółki.

— Paprot się nie pojawił — wyznała w końcu. — Czekałam na niego pół godziny, aż w końcu stwierdziłam, że wrócę.

Misja: Zaufanie |Ronendra|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz