Światło księżyca wpadało przez okno do pokoju, lekko go oświetlając.
Kendra chodziła w tą i z powrotem po pomieszczeniu. Pomimo godziny drugiej w nocy dziewczyna była pełna energii i kompletnie nie czuła zmęczenia. Ciągle w myślach analizowała plan, który pojawił się w jej głowie parę godzin wcześniej. A dokładniej: w momencie, kiedy razem z Sethem wracała z Ścieżki Przeklętych.
Słowa strażniczki nie mówiły dokładnie, kto mógłby pomóc przejść przez ścieżkę, ale Kendra doskonale wiedziała, o kogo jej chodziło. Była tylko jedna osoba, która kojarzyła jej się z owocami. I bynajmniej jej to nie uszczęśliwiało.
Wróżkokrewna zatrzymała się i potarła oczy. Wizja współpracy z Ronodinem nie prezentowała się za ciekawie, ale jeśli był to jedyny sposób, by uratować Paprota, to może warto było spróbować?
Z drugiej strony w południe mieli przyjechać Rycerze Świtu, których zawiadomił dziadek Sorenson. Były duże szanse, że wśród nich znajdowała się osoba, która słyszała o Ścieżce Przeklętych i już kiedyś nią kroczyła.
Dziewczyna pokręciła głową. Nie mogła czekać. Paprot już wystarczająco długo był w niewoli. Co jeśli go torturowano? Lub robiono z nim jeszcze gorsze rzeczy.
Kendra westchnęła. Chwyciła z krzesła niewielki plecak, który przygotowała już wcześniej, i ostrożnie otworzyła drzwi. Wyjrzała na korytarz, starając się robić jak najmniej hałasu. Wykradanie się z domu było czymś, co prędzej zrobiłby Seth, ale tym razem wróżkokrewna zdołała zagłuszyć wyrzuty sumienia i przeczucie, że źle robi.
Stawiała ostrożnie kroki, równocześnie nasłuchując, czy gdzieś ktoś się nie przebudził. Była gotowa, by w takiej sytuacji szybko rzucić plecak w jakiś kąt i udać, że wyszła się napić.
Na szczęście przez całą drogę do pokoju dziadków nikt jej nie zaskoczył. Uchyliła drzwi, zaglądając do środka. Stan i Ruth spali, a światło księżyca padało na biurko stojące na przeciwko łóżka.
Kendra weszła do środka i powoli zamknęła drzwi. Ruszyła przez pokój, wiedząc, że gdyby dziadkowie teraz się obudzili, nie miałaby jak się wytłumaczyć. Mimo wszystko udało jej się dotrzeć bez problemów do szafy. Otworzyła wejście na tajną część strychu i akurat w tym momencie dziadek Sorenson głośniej zachrapał.
Nastolatka zamarła przerażona. Serce prawie wyskoczyło jej z piersi, kiedy obserwowała dziadków, którzy nadal spali. Po chwili odetchnęła z ulgą, po czym wślizgnęła się do tajnej części strychu i cicho zamknęła za sobą drzwi.
Po dotarciu do kolejnego pomieszczenia, dziewczyna rozejrzała się uważnie po nim. Wiedziała, że w którejś z skrzyń jest schowany Translocator, i chciała się dokładnie zastanowić, w której. Przeszukiwanie każdej po kolei było zbyt czasochłonne i przy okazji mogłoby wywołać hałas, który obudziłby domowników.
Kendra w końcu zdecydowała się podejść do środkowej skrzyni. Ostrożnie zdjęła z niej kartony, po czym ją otworzyła. Ku jej radości i uldze dostrzegła leżący w niej podłużny walec — Tranalocator. Wyjęła go, po czym zamknęła skrzynię.
Trzymając w dłoniach artefakt, dziewczyna zaczęła sie wahać. Nigdy nie była w starej Krainie Wróżek — czy też nowym Więzieniu Demonów, jak kto woli. Lizelle pokazała jej wizję, która się tam rozgrywała, ale mimo wszystko nie było pewne, czy to wystarczy.
Kendra odetchnęła głęboko, starając się uspokoić. To nie był czas na zmianę zdania. Wróżkokrewna pomyślała o wizji, którą pokazała jej siostra Paprota, po czym przekręciła środkową część artefaktu.
Niespodziewanie pojawiła się na jakiejś polanie, w której rozpoznała miejsce z jednej wizji Lizelle. Przed nią znajdowało się niewielkie ognisko, które rzucało światło na pogrążone w mroku drzewa.
CZYTASZ
Misja: Zaufanie |Ronendra|
FanfictionKiedy w rocznicę ich związku Paprot zostaje porwany, Kendra robi wszystko, by mu pomóc, nawet jeśli oznacza to współpracę z dawnym wrogiem. A tymczasem nad światem magii wisi niebezpieczeństwo... Fanfik pisany niemalże bez żadnego planu, części pewn...