Mały disclaimer przed przeczytaniem, pojawiają się tu opisy nie zrozumienia własnych uczuć, problemów związanych z miłością, oraz tak jak widać w tytule, jest to angst, więc raczej nie zalecam czytania podczas smuteczków (wcale tak nie robię)
W każdym razie tylko uczulam, w razie gdyby ktoś niezbyt miał ochotę na ff w tym klimacie
Oczy Moraxa, z żalem wpatrywały się w rudowłosego. Każdy jego ruch, nawet ten najmniejszy, wywoływał u niego specyficzne kłucie w klatce piersiowej. Nie powinien się tak się czuć - przecież jako bóg, musiał być odporny na jakiekolwiek silne uczucia, gdyż wiedział jakie skutki to przynosi. Prędzej czy później Childe umrze, a on będzie musiał patrzeć na jego cierpienie, z wiedzą, że nic nie może zrobić. Czuł frustrację, która z każdą sekundą wypełniała go coraz bardziej, kurcząc każdy mięsień jego ciała, sprawiając że nawet najmocniej skrywane łzy, znalazły swoje ujście.
- Zamierzasz coś powiedzieć?
Ostry ton głosu Ajaxa, uderzył w złotookiego mocniej niż najostrzejsza klinga w całym Teyvacie. Zimno, jakie zalało jego ciało, mówiło mu by upadł na kolana, żeby krzyczał, by zapłakał tak, jak nigdy wcześniej. Jednak, Zhongli wciąż stał wyprostowany, z dłońmi splecionymi za plecami. Jego wzrok, mimo łez, wciąż skierowany był prosto w stronę Tartaglii. Kogoś kogo kochał. Kogoś, kogo nigdy nie powinien był poznać.
- Childe, proszę, pozwól że…
- Nie, nie pozwolę, zrozum że mam tego dość, i jedyne czego chcę to spokoju, więc skoro nie masz zamiaru się odezwać, pozwól że załatwię to po swojemu.
Mimo intensywnego deszczu, który wisiał w powietrzu, Zhongli wyraźnie widział, iż Childe trzyma w dłoni swoje miecze. Nawet jeśli jeszcze nie umiał dopuścić do siebie tego faktu, wiedział co chce zrobić. Jak wielka nienawiść, musiała rozdzierać umysł młodego Ajaxa, by doprowadzić go do takiego stanu. Z jakim bólem musiało zmagać się jego serce, z każdym dniem odczuwając coraz większe skutki bezlitosnej miłości.
- Chcę tylko porozmawiać, w porządku?
Z ust młodszego wydobył się kpiący śmiech, którym najwidoczniej starał się kamuflować niezliczone łzy spływające po jego policzku.
- Rozmowa nic nie pomoże, dopóki będziesz traktował swoich własnych przyjaciół, jako pionki w swojej pierdolonej grze! Dlaczego, powiedz mi, dlaczego? - Tu zrobił pauzę, po chwili przerwaną jego cynicznym śmiechem. - Widzisz? Nie jesteś w stanie nic z siebie wydusić! Zdajesz sobie sprawę czym są ludzkie uczucia? Oczywiście że nie, jak ktoś tak wyniosły jak ty, może wiedzieć cokolwiek na ten temat!
Gdy tylko Childe wypowiedział ostatnie słowo, zapłakał głośno, na oślep wymachując swoją bronią w kierunku złotookiego. Rex Lapis, z pewnością wykonałby unik, jednak Zhongli stał w miejscu, przyjmując na siebie każde uderzenie.
- Przepraszam. - Wymamrotał Zhongli. - Przepraszam, Childe.
Mimo spokojnego tonu głosu, zdawał się on drżeć, wbrew jego woli. Delikatnie podniósł on głowę, by móc spojrzeć na Ajaxa.
W momencie gdy wzrok Childe’a napotkał wzrok Moraxa, czas zdawał się stanąć w miejscu. Mimo wielkiego żalu, nagle wszystko wyglądało na prostsze niż kiedykolwiek wcześniej. Wszystkie przewinienia odeszły w niepamięć, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
Ajax bezgłośnie poruszał ustami, chcąc coś powiedzieć, jednak nie był w stanie.
Zhongli delikatnie rozchylił ramiona, chcąc objąć chłopaka, tak, jakby miałby to być ostatni raz. Rudowłosy bez zastanowienia, rzucił się w jego stronę, kurczowo zaciskając palce na jego plecach. Oboje czuli bicie swoich serc, oraz to jak bardzo są one zranione. Cierpienie jakie przesiąkało ich ciała, z każdą sekundą było coraz większe, utrudniając kolejny wdech, kolejny krok, kolejną myśl. Zhongli wiedział, że wyjście jest tylko jedno.
- Kocham cię. - wymamrotał rudowłosy w ciało Zhongliego. - I to właśnie jest najgorsze.
Starszy delikatnie uniósł podbródek Childe’a, po czym złożył delikatny pocałunek na jego ustach. Nie chciał odchodzić, ale nie mógł zostać.
Odsunął się od niego, posyłając mu szczery, ciepły uśmiech.
- Dziękuję za wszystko, i jednocześnie za to przepraszam.
Powiedział ze smutkiem, a następnie zamknął oczy.
Ajax pokręcił głową w osłupieniu, nie mogąc dopuścić do siebie tej jednej, okropnej myśli.
Sylwetka Zhongliego z każdą sekundą zaczęło coraz bardziej zanikać, tworząc przy tym żółto - brązową aurę. Wydawać by się mogło, że jego ciało rozpada się na milion kawałków, a każdy z nich udaje się gdzie indziej. Każdy z nich, kochał Ajaxa tak samo. Chłopak poczuł jak gdyby jakaś niewidzialna siła, pchnęła go na ziemię. Upadł na kolana, w miejscu gdzie przed chwilą stał Zhongli. Pozwolił kroplą deszczu obmywać jego twarz, podczas gdy on, martwo wpatrywał się w niebo. Niebo, które tego wieczoru było wyjątkowo piękne.
CZYTASZ
'*•.¸♡Genshin one shots
FanfictionOpowiadania pisane spontanicznie, gdy najdzie mnie ochota. Jeśli chcesz coś zamówić, pisz śmiało, postaram się coś wymyślić:) Okładka nie jest moja, jest z pinteresta!!