Inspiacja SCP-3521 ofc
JUST 4 SHITS N' GIGGLES WIECIE ŻE NIE PISZĘ RPF NA SERIO
03.11.2023r.
Godzina 18²⁶
Dąbrowa GórniczaPo paru godzinach wyjętych z życia na rzecz wywiadu z beznadziejnym dziennikarzem, Dawid wrócił do domu. Mrok wewnątrz odpowiadał temu panującemu za oknami - zeszłej soboty zmienili czas na zimowy, przez co ciemność zapadała wczesnym wieczorem. Większość ludzi spodziewałaby się nie znaleźć na chacie żywej duszy, ale Dawid był sprytny. Jeszcze przed chwilą słyszał hałas dobiegający z kuchni. Wiedział, co oznacza owa pieśń blachy i porcelany - tylko tyle i aż tyle, że Rob znowu napierdalał w gary.
Może trochę zaskoczył go fakt, że Cantor panoszy się w jego kuchni bez ani jednego kwantu światła, ale co z tego. Może tak go pochłonęło to - cokolwiek wyprawiał - że przeoczył zachód słońca. Ta kwestia zeszła zresztą na dalszy plan, kiedy Podsiadło pstryknął wreszcie przełącznik i zobaczył przed sobą jeden bajzel nad bajzlami.
Popaćkane talerze, spięrzone stosy szklanek, mielarka rozłożona na części pierwsze i mikrofala wyglądająca, jakby eksplodował w niej kojot. Winowajca tego burdelu stał akurat nad zlewem i trząchał durszlakiem, w którym przewalało się coś lepkiego.
- A tędy to, przepraszam, przeszedł jakiś huragan? - zapytał Dawid, orientując się, że odpowiedź nie ma zamiaru przyjść do niego sama.
Rob wzdrygnął się, jakby właśnie zdał sobie sprawę, że nie mruży oczu bez powodu i że światło, które go oślepia, nie zapaliło się tak o. Upuścił naczynie do zlewu.
- Już jesteś?
- Najwyraźniej!? - Podsiadło nie był w stanie dłużej skupić wzroku na jednej rzeczy, oszołomiony rozmiarami bałaganu. Usiadł na pierwszym krześle z brzegu i bezsilnie potarł twarz. Nie widział stołu Durczoka, ale dałby sobie rękę odciąć, że jego własny był na tę chwilę stokrotnie bardziej upierdolony niż tamten w studiu TVN. - Poważnie, jeszcze tylko nasrać na...
- Ugotowałem dla ciebie pierogi. - przerwał mu Cantor.
Gospodarz powoli, bardzo powoli spojrzał w jego stronę.
- Pierogi?
Tamten zamiast tłumaczyć, że przecież nie rozrusznik serca, po prostu postawił przed nim cały talerz pierogów, dotąd uktyty w innych naczyniach jak skarb na plaży nudystów.
- Smacznego. - dodał i usiadł po drugiej stronie stołu, centralnie naprzeciwko Dawida, by móc mu się przyglądać.
- ... Dzięki.
Pierogi były omaszczone skwarkami, niestety bez cebuli, ale sam boczek idealnie usmażony. Podsiadło dziabnął widelcem pierwszą sztukę z brzegu, by zobaczyć, co kryje się w środku. Ruskie, do tego farsz wyglądał całkiem nieźle. W smaku okazały się dziwnie słone, ale wcale nienajgorsze. Wbrew sobie zechciał zapytać Roba, czy nie ma przypadkiem na dokładkę. Pięć pierogów to śmiesznie mała ilość, zwłaszcza dla doświadczonego zjadacza.
- Co się tak patrzysz? - zapytał, czując, że każdy jego ruch jest śledzony. - Czekasz na werdykt?
- Dokładnie na to czekam. - Cantor nagle zaczął sprawiać wrażenie bardziej przejętego, niż powinien. - No to jak?
CZYTASZ
One Szczoty I Coldposty
KurzgeschichtenPiszę shoty paskudy bo poważna literatura kosztuje mnie za dużo oczopląsu raz na sto lat. Dla czytelników nieszanujących estetycznej wrażliwości. Wszystko płynie nie mówcie że nie ostrzegałam. Okładka miała być placeholderem ale chyba jej nie zmieni...