Rozdział 4

11 4 6
                                    

Nadeszła sobota, impreza była na 17 a była 12⁴⁵. Zrobiłam szybki makijaż (który na pewno poprawię) i zeszłam do garderoby. Nie miałam żadnej sukienki odpowiedniej na imprezę.
-Mamo! Musimy iść do galerii!
-Teraz?
-Tak! Nie mam sukienki i butów na imprezę!
-Choć jedziemy!
___________________
Po galerii chodziłyśmy jakieś trzy godziny dopóki nie wybrałam sobie czarnej obcisłej sukienki i takie obcasy z materiałem do kolan. Wybrałam również dodatki: czarną torebkę na srebrnym łańcuchu, ładne czarne okulary z cekinami (również czarne, ale przy świetle się błyszczały), szarą puszystą spinkę do włosów i pięknie pachnącą mgiękę. Miała zapach poziomki pomarańczy i kokosa. Wróciłyśmy do domu i zaczęłam się szykować. Na początku zjadłam obiad, deser (nigdy sobie nie odmówię) i poszłam do siebie do pokoju przygotować się. Siedziałam na łóżku przeglądając Instagrama gdy nagle coś stuknęło o okno. Powoli do niego podeszłam i znowu stuknęło. Otworzyłam okno kiedy do środka wpadł kasztan. Wyjrzałam przez okno i widziałam Jamesa rozglądającego się po otoczeniu.
- Co tu robisz?!-zapytałam. Nagle James zaczął wspinać się po rynnie do mojego okna. - co tu robisz?
- Muszę się ukryć! - zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Ale czemu u mnie?! Przed kim ukryć? O co ci chodzi? - James przyłożył mi rękę do buzi, przy okazji mi ją zamykając.
- Jest już czysto, sorry że tak niespodziewanie ale wiesz. Twój dom jest najbliżej, dlatego to w nim się ukryłam. Ukryłem się przed policją. Idziesz na imprezę? Bo słyszałem, że chyba tak. - odpowiedziałam potwierdzająco - Tą sukienkę zakładasz? Ładna jest. Nagle ktoś zaczął iść po schodach do mojego pokoju. Otworzyłam szafę i wepchnęłam tam chłopaka.
- Co ty robi...!
-Cassie pokażesz jak... Cass miałaś już być gotowa.
-przepraszam mamo oglądałam filmiki na Instagramie.
-Oj, Cass. Dobrze, to teraz się szykuj. A czy tu jest ktoś jeszcze? Bo słyszałam jak z kimś gadałaś?
- Nie, chyba ci się wydawało.
Gdy kobieta wyszła, James wypadł z szafy i upadł na podłogę. Zahichiotałam się pod nosem.
-Oj, Cassie czemu się śmiejesz? - złośliwy uśmieszek wpłynął na jego twarz.- Nie wolno się śmiać z innych.
-Oj Jamie przepraszam cię bardzo, nie chciałam naprawdę. Wybaczysz mi? Proszę! - James się lekko zdenerwował. Ups...
-Nie mów tak więcej na mnie. Bo kiedyś za to pożałujesz! - oj nie wiedziałam, że on bije dziewczyny.
-dobra idź szykować imprezę nie może być nudno. James, mam nadzieję że twoja impreza jest legalna? James? James? - zanim się zorientowałam chłopak wyskoczył przez okno i pobiegł wzdłuż ulicy. Nie otrzymałam odpowiedzi na swoje pytanie. Spojrzałam zegarek była 16:00.
-Kuźwa, spóźnię się!
Ubrałam sukienkę, poprawiłam makijaż, uczesałam włosy, spakowałam parę rzeczy do torebki, założyłam buty i wyszłam z domu kropka na podjeździe stało srebrne auto. Dziwne myślałam, że przyjedzie po mnie Lucy. (Ponieważ z naszej trójki mnie, jej i Lili tylko ona ma prawo jazdy) Okno się uchyliło.
- Aron?! - krzyknęłam zdziwiona - Co ty tu robisz? Myślałam, że Lucy po mnie przyjedzie.
- jestem tutaj!- wybrzmiał głos z tylnego siedzenia - za to, że ja wszystkich woziłam przez cały tydzień, nawet dwa, to teraz Aarona kolej.
Wzruszyłam ramionami i wsiadłam na miejsce obok kierowcy. Słyszałam jak dziewczyny szeptały coś między sobą np.: "jak oni obok siebie ładnie wyglądają!", "powinni zostać parą!" itp. przewróciłam oczami na te wszystkie "argumenty". Aron to zobaczył...
- dziewczyny, o czym wy tam tak gadacie? Może byście nam powiedziały? - Aron na twarzy miał cwany uśmieszek kropka do mojej głowy weszła dziwna myśl. Moze była ona prawdą... Ta myśl brzmi tak: "on jest słodki i przystojny...", i tu się rozmyśliłam.
- Cass. Cassandra! Cass! Co jest?-zapytała Lily.
- A nic, tylko się zamyśliłam. - widziałam jak Aron zatrzymuje się na poboczu obok domu w którego grała głośna muzyka. To chyba tutaj. Jechaliśmy 10 minut. Co poniektórzy goście jeszcze dochodzili, tak jak my. Impreza musiała już mocno się rozkręcić, skoro było słychać wrzaski i piski z budynku. Weszliśmy do środka i od razu skierowaliśmy się w stronę minibaru z alkoholami i innymi drinkami. Wzięliśmy swoje napoje i wyszliśmy za dom. Był tam basen oraz grilla, a nawet rozpalili ognisko. Posiedzieliśmy trochę na dworze, zjedliśmy z szaszłyki z grilla i kiełbaski z ogniska. Nagle zaczęło kropić. Na dworze zostaliśmy tylko my.
- Musimy iść do środka zaraz będzie lać. - powiedział Aron po czym złapał mnie i pociągnął do środka.
- Nie! Ja jeszcze zostaję! - cofnęłam się z pięć kroków i nagle wpadam do basenu.
-Cass!-krzyknęła Lila a wszyscy zabrali się wokół basenu -Cass?
Długo się nie wynurzałam. Każdy zaczął się martwić. Aron już miał wskakiwać i mnie ratować, ale nagle wynurzają się i zaczęłam kaszleć.
- Zachłysnęłaś się?! Zimno ci?! Jak możemy pomóc?! - krzyczeli wszyscy dookoła. Ja natomiast siedziałam opatulona ręcznikiem czy tam kocem.
-Wszyscy rozejść się! - Aron zasłonił swoim ciałem miejsce zdarzenia, by nikt nie widział co się dzieje - Już!
Gdy wszyscy poszli się dalej bawić, my weszliśmy pod altankę, która chroniła nas od deszczu. Nagle przyszedł James z nowym i słuchem kocem. Nakrył mnie nim i odszedł. Po chwili wrócił z pięcioma piwami w rękach i podawał każdemu po kolei. Najpierw Lucy, Lila, Aron, on sam również wziął, no i na końcu ja. Podziękowałam i wzięłam telefon by zadzwonić do mojego brata, Maxa. Lucy natomiast mi go wyrwała gdy tylko wybrałam numer.
- nie możesz jeszcze jechać do domu. Impreza się dopiero rozkręca! Na górze grają w prawdę i wyzwanie. Idziecie?
- Nie mogę. Jestem cała mokra.
- dam ci jakieś ubrania. Moja siostra zostawiła trochę swoich rzeczy. Możesz iść do „jej" pokoju i tam się ogarnąć.
-Dzięki.
Weszłam na górną część domu. Przyznaję trochę się błąkałam. Było dużo pokoi.
Gdy znalazłam już potrzebne mi pomieszczenie, pogrzebałam trochę w garderobie. Znalazłam piękną, szarą, zamszową sukienkę, oraz czarne wysokie obcasy. Poprawiłam makijaż (o dziwo drogimi kosmetykami) i wyszłam z pokoju.  Rozglądałam się za pomieszczeniem w którym grają w prawdę, wyzwanie. Weszłam. Wszystkie oczy skierowane były na mnie, nie wiem czemu. Usiadłam I zaczęliśmy grać.
- Dobra to ja zaczynam. Cass, prawda czy wyzwanie?-zapytała Roxie, zawahałam się i spięłam gdy usłyszałam swoje imię.
- Prawda.- dopiero 5 sekund później dowiedziałam się jaki błąd popełniłam.
- Czy ktoś ci się podoba? - zastanawiałam się nad tym pytaniem dość długo -Cass dawaj masz 5 sek!
- Tak.- odpowiedziała natychmiast, nie zastanawiając się nad konsekwencjami.
____________________
Moi drodzy I tutaj macie rozdział 4. Mam nadzieję że wam się podoba. Od razu informuję że cały rozdział liczy aż 1008 słów. Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne. Przepraszam że tak nieregularnie wstawiam rozdziały ale po prostu szkoła daje nam teraz dużo nauki. Mam nadzieję że się za to teraz nie gniewacie. To do następnego. Buziaczki. 😁💋❤️

Zakochane marzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz