Rozdział trzeci: Uważaj, bo stracisz głowę

294 11 3
                                    

Skakałam na palcach u stóp i uderzałam w worek wyobrażając sobie twarz Vincenta. Idiota psuł mi krew zdecydownie za długo. Skoro nie mogłam jeszcze wyżyć się na nim, siłowania była idealnym miejscem.

Ostatnio byłam coraz bardziej nieobecna. Pracowałam ile tylko się dało, a resztę czasu spędzałam na siłowni. Nie spałam za dobrze od kilku tygodni. Ratowałam się kawą, ale nawet ona nie powstrzymywała mnie przed zaśnięciem.

Dlatego skupiłam całą moją uwagę na Vincencie. Naprawdę był nieuchwytny. Ścigaliśmy siebie nawzajem od kilku tygodni.

Były dość... Intensywnie.

Gdy tylko dostałam cynk od góry z jego lokalizacją, zabrałam jedynie dwa noże i popędziłam na miejsce. Zastałam tam tylko napisane krwią słowa: „Może następnym razem, serduszko".

Pogrywał sobie ze mną. Nie wiedział z kim zaczął grę, ale jeśli chciał - proszę bardzo. Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo cierpliwa jestem. On jeszcze zapłaci mi za te godziny nudy i grania w candy crush.

Wtyki w FBI były czasami pomocne. W końcu CIA powinno współpracować z oddziałem federalnym, ale nie nasz dział. Wszyscy udawali, że nie istnieje, rząd w szczególności. Sytuacja odmieniała się całkowicie, gdy potrzebowali naszej pomocy. Uwielbiali dawać nam zadania, gdy góra coś spierdoliła.

Byliśmy najlepsi w zacieraniu śladów i odwalaniu brudnej roboty.

Zaczęłam więc grę z Vincetem. Okazało się, że jesteśmy podobni. Uzyskiwaliśmy podobne informacje, nie do końca w ten sam sposób, ale nasze metody bardzo się od siebie nie różniły. Oczywiście wielkiego agenta służb federalnych nikt nie potępiał, mógł sobie robić co chcę i w dodatku miał jakieś, kurwa, odznaki za poświęcenie na rzecz kraju.

Pierwszego dnia uprzykrzania życia Vinniemu sprzątnęłam mu człowieka, od którego miał pozyskać jakieś informacje. Zostawiłam mu na pamiątkę jego głowę z podpisem

Uważaj, bo jak tak dalej pójdzie, to ty stracisz dla mnie głowę." 

Nie było mi go ani trochę żal. Zwłaszcza, gdy podczas przeglądania jego akt widziałam wszystkie sprawy sądowe dotyczące gwałtu. Wygrywał wszystkie.

Brak dowodów, brak świadków, sama chciała, to ona zaczęła.

Pozbycie się tej kanalii sprawiło mi ogromną satysfakcję.

Drugiego dnia całkowicie zniszczyłam jego akcję napadu na kartel narkotykowy. Naprawdę dobrze się bawiłam walcząc z 5 mężczyznami, którzy wierzyli, że jakkolwiek sobie ze mną poradzą. Jednak po moim wcześniejszym wybryku, Aleksander mnie opieprzył, więc wszystkie narkotyki zostały zabezpieczone, a mężczyźni zostali zamknięci w więzieniu. Również zostawiłam mu krótką wiadomość.

„Chyba twoje statystyki coraz bardziej spadają, Vinnie."

Zrozumiałam, że zabawa zaczęła się dopiero wczoraj. Stwierdził, że śmiesznie będzie wysłać kogoś, kto miał mnie porwać. Wychodziłam z restauracji z jedzeniem na wynos. Gdy tylko znalałam się przy moim samochodzie, dostałam cios w głowę.

Na szczęście nie na tyle precyzyjny i mocny, bym straciła przytomność. Mężczyzna nie skończył aż tak źle, patrząc na to, że przez niego moje jedzenie wylądowało na asfalcie, potraktowałam go ulgowo. Wydaje mi się, że miał złamane tylko dwa żebra, nos i wybity brak. Napisałam krótki liścik i wysłałam mojego niedoszłego porywacza by go dostarczył.

„Czuję się doprawdy urażona, że sądziłeś, iż ktoś taki jak on, miałby sobie ze mną poradzić."

Głowa bolała mnie cały dzień, a tabletki przeciwbólowe w ogóle sobie z tym nie radziły. Miałam siniaka na biodrze, rozciętą wargę i spuchnięty nadgarstek, który najprawdopodobniej zwichnęłam, bo cholernie bolał przy oddawaniu ciosów w worek treningowy.

RevengeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz