- Nie wątpię w twoją rzetelność, strażniku - Robert przekładał między palcami kluczyki od limuzyny. - czy nie sądzisz jednak, że nasze auto może tutaj zamoknąć. Jesteśmy pośrodku niczego, a jak widzisz, nawet nie ma tu utwardzonego parkingu.
- Spokojnie panie - stróż wskazał na coś za swoimi plecami co wcześniej uznaliśmy za stertę drewna - Kodeks zadbał o wszystko.
Faktycznie po dłuższym przyjrzeniu oddalona w jakimś stopniu od nabrzeża hałda drewna okazała się niczym innym jak zbudowanym ze złączonych ze sobą pni drzew dachem podziemnego tunelu.
- Mogę być pana szoferem, książę.
Mimo wszystko Robert odrzucił pomoc ślepego szofera.
Niezależnie od tego starzec radził sobie doskonale. Wykorzystując nawet najdrobniejsze odgłosy otoczenia, doskonale poruszał się w przestrzeni. Wskoczył na prom, zapraszając nas gestem na pokład, a następnie bez chwili zawahania zaczął majstrować przy automacie na środku. Po kilku sekundach usłyszeliśmy metaliczny zgrzyt i "tratwa" ruszyła przed siebie.
Robert przyglądał się wciąganej i wypuszczanej przez maszynę linie, zaś Charlotta zagadała do stróża:
- Czy wśród przybywających na wyspę zapamiętał pan pewnego mężczyznę... - Ta dziewczyna bardzo szybko zapominała o strachu. - Ciężko mi go opisać nie wspominając, jak wyglądał, ale był no cóż... dosyć charakterystyczny.
- Czarny jak noc. Groźny jak uśpiona bestia. - Starzec jakby od razu wiedział, o kogo chodzi. - Ta przybył tu taki. Był ostatnie przed wami. Jeszcze, gdy odpływałem, stał i wpatrywał się w wodę. Czyżby to na was czekał?
Charlotta zachichotała, spoglądając w moją stronę. Zignorowałam ją, wpatrując się w płynącą wodę. Przelewała się pod pokładem swoim spokojnym rytmem. Gdybym chciała, z łatwością mogłabym zanurzyć w niej nogę. Nie chciałam tego robić. Nie chciałam burzyć jej naturalnego ruchu. Ta toń tak jak moje życie zasługiwała na spokój i tak jak moje życie sama zaczęłaby rozsadzać się od wewnątrz, gdyby tylko wprowadzić do niej jakąś obcą brutalną siłę. Kogoś takiego jak o n.
CZYTASZ
Następcy
FantasyA może istniały dwa światy? Jeden, z którego przybywaliśmy i drugi, do którego zmierzaliśmy. Nie słyszałam wiele o Wyspie jednak z tego, co mi opowiadano, pozostawała ona w zupełności odizolowana od reszty świata. Kto się tam znalazł, nie mógł tak p...