Jestem Stella. Próbuje być normalną 17-latką, ale... chyba mi to nie wychodzi. Po śmierci moich rodziców i przeprowadzce z Anglii do Australii już nic nie jest normalne. Straciłam wszystkich, nie mam już nikogo.
No, może prawie nikogo. A "prawie" robi wielką różnicę... Mam najlepszą na świecie przyjaciółkę. Zawsze jest blisko mnie, wspiera mnie we wszystkim,
a nawet mieszkamy razem. Tylko jest jedno ale :
Cornelia jest ode mnie starsza o 4 lata. Ma już narzeczonego i wiem, że za niedługo mnie zostawi. Wyprowadzi się, wyjdzie za mąż za swojego Johna, będzie żyć własnym życiem. Nie, że jej zazdroszczę, bo życzę jej jak najlepiej. Kocham ją jak własną siostrę, której nigdy nie miałam. To ona tak bardzo mi pomogła.W szkole radzę sobie średnio, ale to tylko przez to, że nie mam czasu na naukę czy odrabianie lekcji. Pracuję w różnych miejscach, żeby tylko zarobić. Głównie roznoszę ulotki... Przecież muszę jakoś dokładać się do spłacania naszego mieszkania. Nie mogę się poddać. Nie teraz. Za dużo w życiu przeszłam, więc nie umiałabym teraz tego wszystkiego zaprzepaścić. Przecież przyszłość może być lepsza od przeszłości... prawda? Pozostaje mi tylko nadzieja.
Dziś miałam urodziny. Skończyłam właśnie 17 lat. Czy się cieszę? Ani trochę. Mijały już 2 lata od śmierci rodziców. Mimo tego, że ja dla nich nie byłam ważna, nadal ich kocham. Ale nie mogę o tym myśleć. Zapomnieć zresztą też nie mogę.
Na urodziny dostałam od Cornelii najlepszy prezent na calutkim świecie. Właściwie to za niedługo spełni się moje największe marzenie - dostałam bilet na koncert 5 Seconds of Summer w Australii niedaleko miasta, w którym mieszkam, czyli w Sydney.
Ten zespół to było moje całe życie. Potrafiłam godzinami słuchać ich muzyki, myśleć o nich, a nawet marzyć o tym, aby ich zobaczyć. To dzięki nich mam ochotę dalej żyć. Podnoszą mnie na duchu kiedy jest mi źle. Każda piosenka 5 Seconds of Summer wyciąga mnie z wewnętrznej depresji. Czasem chciałabym żeby wiedzieli, że ja istnieje. Rozumiem, że wiedzą o tym ilu mają fanów i w ogóle, ale przecież nie znają ich tak dobrze jak przyjaciół. Marzę, żeby wiedzieli chociaż tyle, że gdzieś tam na świecie żyje taka Stella, która kocha ich ponad życie. To nie jest obsesja czy coś podobnego, po prostu warto mieć czasami kogoś dla kogo warto żyć.
Warto myśleć też o jutrze. Ja tak mam. Nie myślę o teraźniejszości. Mało obchodzą mnie rzeczy co dzieją się teraz.
Gdy mam jakiś problem idę z kotem sąsiadki na polanę obok jeziora. Wtedy oglądam zachody słońca, na które mogę patrzeć godzinami i myślę. Myślę o przyszłości. Czy będę szczęśliwa?, czy uda mi się spełnić marzenia?, czy osiągnę to co chcę?, czy wszystko pójdzie po mojej myśli?, w jakiej sytuacji będę znajdować się za parę lat?, co będę robić?... Mam tak wiele pytań na które nie da się odpowiedzieć. Często wydaje mi się, że los skazuje mnie na wszystko co złe i kiedy myślę, że już nie może być gorzej to wtedy pojawiają się wszystkie problemy.Gdybym mogła uciekałabym do krainy marzeń. Moich marzeń. Tam wszystko byłoby takie cudne i idealne.
To nie jest dziecinne. To... po prostu moje normalne życie jest zbyt smutne i nudne aby ciągle o nim myśleć.
*kilka godzin wcześniej*
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!-rzuciłam się przyjaciółce na szyję.-Tak się cieszę, że znowu masz taki wielki uśmiech na twarzy.
-Taaak. Jejku, koncert jest już za miesiąc!!! Tak bardzo nie mogę się doczekać aż ich zobaczymy! Na żywo będą tacy idealni...
-Tak, ale... ale muszę cię zmartwić... bo... bo ja nie mogę jechać z tobą na ten koncert. Dzień po koncercie mam bardzo ważne egzaminy. Będę musiała powtarzać, żeby ich nie zawalić. Ale za to mogę cię zawieźć. Tylko... z powrotem będziesz musiała wrócić sama. Mam dla ciebie bilet na autobus, ewentualnie, jak będziesz chciała dam ci pieniądze na taksówkę. Ale nie mogę być tam z tobą... Przepraszam cię.
-Przecież ty też jesteś fanką tego zespołu. Nie da się nic zrobić żebyś mogła jechać?
-Niestety. Wiesz, że ja też bardzo bym chciała jechać razem z tobą, ale naprawdę nie mogę zawalić tych egzaminów.
Naraz z mojej buzi zszedł uśmiech. W oczach pojawiły się łzy. Nie były to łzy smutku, czy złości. .To było takie uczucie bezsilności. To chore uczucie kiedy masz ochotę zrobić wszystko aby być szczęśliwym... ale ...ale po prostu nie umiesz. Przytuliłam przyjaciółkę jeszcze raz, żeby nie zobaczyła moich zaszklonych oczu. Do mojej głowy napłynęło tysiące myśli. Przecież Cornelia zawsze robiła wszystko, żeby mnie ucieszyć. Może ona nie chce być na tym koncercie? Może ich już nie lubi? Czy ona naprawdę spędzi ten wieczór w domu? A może po prostu nie chce mi o czymś powiedzieć?
-Wiesz, moim marzeniem nie było zobaczenie tego perfekcyjnego zespołu na żywo, ale zobaczenie ich na żywo z kimś. A tym kimś miałaś być właśnie ty.
Cornelia nic nie powiedziała. Stałyśmy tak pośrodku salonu przytulając się. Koncert, na którym nie masz komuś coś powiedzieć? Nie znasz nikogo oprócz twoich idoli, ale oni widzą cię pierwszy raz na oczy ( o ile w ogóle widzą...)? No nic zrobię wszystko, żeby ich zobaczyć...
_______________Witam Was w pierwszym rozdziale I want to find you... !!!
Prosze o komentarze i wszystkie uwagi (i o głosy też^^) bo chce wiedzieć co mniej więcej mam poprawić.Do następnego! <333
//Zuziiiii
CZYTASZ
I want to find you...
Fanfiction-Dlaczego to robisz? -Ale co? -Powodujesz, że przy tobie moje serce szybciej bije. Okładkę wykonała ashxdarling :)