Do koncertu zostało już tylko 5 dni! Jak ten czas szybko leci... A ja zupełnie nie mam się w co ubrać, więc postanowiłyśmy z Cornelią, że zrobimy sobie jeden dzień tylko dla nas. Będziemy chodzić po sklepach i spędzać ze sobą czas.Wybaczyłam jej to, że nie może być ze mną na koncercie. Jeżeli w ogóle jest tu coś do przebaczania. Przecież to zupełnie nie jej wina. To będzie tylko jeden dzień... Jeden, niezwykle piękny dzień, kiedy będę stała zaraz przy scenie w pierwszym rzędzie spełniając jedno ze swoich największych marzeń. Zobaczę ich na żywo. Nareszcie...
W sobotę po południu razem z Cornelią pojechałyśmy do sklepu z ubraniami.
Szczerze miałam problem z wybraniem odpowiedniej rzeczy na koncert kogoś bardzo ważnego dla mnie.
Jednak po przeglądnięciu praktycznie wszystkich ubrań znalazłam bardzo ładny czarny koronkowy kombinezon.
Wzięłam go i dałam przyjaciółce swoją torebkę do przypilnowania, po czym ruszyłam w stronę przebieralni.
-Pasuje - szepnęłam sama do siebie radośnie.
Wychodząc zauważyłam moją torebkę leżącą przed przebieralnią. Rozejrzałam się po sklepie. No cóż... Cornelii nigdzie nie było.
Pewnie musiała gdzieś szybko jechać - pomyślałam - Ale tak poszła sobie bez chociażby jednego słowa? To było naprawdę dziwne. Już nie wiem co ja mam o tym wszystkim myśleć.
Ruszyłam do kas. Gdy już zapłaciłam za kombinezon wychodziłam ze sklepu. Przechodziłam przez bramki i wtedy... włączył się alarm. Natychmiast zebrali się ochroniarz i sprzedawczyni. Po chwili okazało się, że z moją torebką jest coś nie tak.
-Mogę spojrzeć? -zapytał ochroniarz patrząc na mnie.
Tak - powiedziałam bez wahania. Czemu miałabym się nie zgodzić wiedząc, że ja niczemu nie jestem winna?
-Ale i tak nic pan tam nie znajdzie- dodałam po chwili. Jestem tego pewna...Ochroniarz wyciągnął śliczną bransoletkę całą z cyrkonii za 250 funtów. Stanęłam jak wryta. Chciałam się zapaść pod ziemię. Nie mogłam w to uwierzyć. To się nie mogło dziać naprawdę. Pierwszy raz widziałam tę bransoletkę na oczy. Jak ona się tam znalazła, skoro ja tylko przeglądałam ubrania a potem dałam ją Cornelii? Nie, ona tego na pewno nie zrobiła, nawet nie mogę tak myśleć. Bardzo jej ufam. Ale jak nie ona... to skąd to było?
-Ale jak? Skąd to się tam wzięło? Przecież to niemożli... - przerwałam swoje myśli jednak nie dane mi było skończyć.
-Proszę ze mną - powiedział ochroniarz podając bransoletkę kasjerce i chwytając mnie delikatnie za ramię.
Weszliśmy do szarego pomieszczenia, w którym paliło się tylko jedno światło.
- Ale panie... -przeczytałam plakietkę na jego koszuli - panie James jestem niewinna. - powiedziałam. Już domyslałam się co może grozić za niedoszłą kradzież. Wystraszyłam się. Miałam już dość przykrych wydarzeń i problemów na głowie. Niepotrzebne były mi nowe. Powoli zaczynałam opadać z sił.
-Dobrze, zaraz się przekonamy. -odburknął wskazując na monitory, które pokazywały obraz wszystkiego co dzieje się w sklepie.
Odetchnęłam z ulgą.
Teraz im udowodnię, że mówię prawdę. Jednak byłam przerażona co za chwilę zobaczę.Powoli zaczął przewijać wszystkie taśmy. Na jednym monitorze zobaczyłam Cornelię... moją "przyjaciółkę" wkładającą do mojej torebki tę drogą bransoletkę, przez którą właśnie muszę tu siedzieć. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Jeszcze ta sprawa z biletem. Przecież skoro chciała mnie wrobić w kradzież to po co tak długo podawała się za moją przyjaciółkę, dała mi bilet na koncert i mi pomagała? To nie miało żadnego sensu.
-Taaa. Miała pani rację. Możesz wyjść. -powiedział a ja zastanowiłam się kiedy my przeszliśmy na "ty"... Rozumiem, że on wyglądał na jakieś 22 lata i był... no trzeba przyznać... przystojny, ale to i tak nie jest powód do "zaprzyjaźnia się" czy jakiejkolwiek znajomości z ochroniarzem.
-Dobrze, dziękuję... James. - odparłam z chwilą namysłu czy rzeczywiście powinnam tak do niego powiedzieć po czym wyszłam ze sklepu rzucając krótkie "do widzenia".
Po jakichś 30 minutach dotarłam do domu. Byłam smutna? Wściekła? Zawiedziona? Sama nie wiem - czułam to wszystko razem.
Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam Cornelię siedzącą na kanapie. Oglądała film jedząc popcorn razem z Johnem.
- A co ty tutaj robisz? - powiedziała zdziwiona patrząc na mnie przez dosłownie sekundę.
-Dlaczego mi to zrobiłaś?! - łzy spłynęły mi po policzkach.
-Naprawdę nie wiesz? To ja ci powiem - mam cię dość! Weź idź i opuść moje życie na zawsze!!! Ty zawsze masz wszystko. Robisz z siebie całkowitą ofiarę losu i wszyscy się nad tobą litują. Jak ja zostałam bez nikogo to jakoś nikt mi nie pomógł. Osiągnęłam wiele rzeczy sama bo nie miałam wszystkiego w dupie tak jak ty.
Wiesz myślałam, że uda mi się jakoś ominąć tą rozmowę ale jednak nie.
Spakuj się i opuść to mieszkanie.
Nie chce cię widzieć, po prostu. -krzyczała coraz głośniej.Tego się w życiu nie spodziewałam. Przez tyle lat nasza piękna "przyjaźń" nie istniała. To była tylko pieprzona fikcja. Ja nie poznawałam Cornelii. W ciągu chwili zamieniła się w bezlitosną istotę, która mnie nienawidzi. Dlaczego? Co ja jej zrobiłam? Nienawidzi mnie za to jaka jestem?
- Ale gdzie...? Gdzie ja-a mam pójść? - jąkałam się przez płacz.
- Nie obchodzi mnie to. Dla mnie możesz zamieszkać nawet pod mostem. -spojrzałam w jej oczy. Były czerwone jakby za chwilę miała płakać. Wyrażały ból. Czy ona Na pewno robi mi to wszystko z własnej woli? Ona taka nie była. Nigdy. A znam ją bardzo dobrze. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Aha, czyli teraz traktuje mnie jak najgorszego wroga. Tylko, że ona nigdy nie była taka zła. Tu się coś nie zgadzało. Zawsze uważnie jej słuchałam. Zawsze jej pomogłam. W trudnych chwilach to ja z nią byłam. Przeoczyłam coś aż tak bardzo ważnego? Kiedy...?
Wieczorem wzięłam walizkę i zaczęłam się pakować.
Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. W tym bilet na koncert i na autobus oraz moje niewielkie oszczędności. Dziwnie jest opuszczać to mieszkanie na zawsze.Podczas wkładania rzeczy do torebki na podłogę wypadła mi z niej jakaś mała biała karteczka z czyimś numerem telefonu i z dopiskiem "zadzwoń". Ale czyj to był numer? Powinnam to zrobić? Skąd ja to mam i od kogo?
Ile rzeczy jeszcze mnie dziś zaskoczy...? Jestem załamana.
Wyszłam z mieszkania. Zatrzymałam się na chwilę w drzwiach patrząc na wszystko. Tyle wspomnień.
Szłam przed siebie. Po prostu. Nie wiedziałam gdzie idę. Myślałam o tym wszystkim co się wydarzyło. Nagle wpadłam na pewien pomysł. Ten, kto wrzucił mi do torebki swój numer na pewno zrobił to z jakiegoś powodu.
Postanowiłam do tego kogoś zadzwonić. Może on mi pomoże?
Wykręciłam numer.
Po chwili usłyszałam ciche "halo?"-Dzień dobry... kim jesteś? -zapytałam.
-Ochhh, jednak zadzwoniłaś...
________________________________________
No i mamy kolejny rozdział.
Jak myślicie od kogo to był numer? Napiszcie mi w o tym komentarzu.Następny postaram dodać się jak najszybciej.
Dziękuje za 106 wyświetleń - a uwierzcie, dla mnie to już dużo^^Do następnego! Aha! Życzę Wam udanych wakacji!!!! <3333
//Zuziiiii
CZYTASZ
I want to find you...
Fanfiction-Dlaczego to robisz? -Ale co? -Powodujesz, że przy tobie moje serce szybciej bije. Okładkę wykonała ashxdarling :)