5. Od pierwszego wejrzenia

1K 82 43
                                    

Walczyli z Władcą Mroku już od 3 lat i nie zanosiło się, by walka prędko miała się skończyć. Robili co mogli, ale ich przeciwnik był przebiegły i nigdy nie stawał do walki twarzą w twarz. Dlatego trudno było go namierzyć.

Adrien nie mógł się doczekać aż skończą walkę. I nie dlatego, że nie lubił być superbohaterem. Uwielbiał to z dziesiątek różnych powodów. Ale chciał pozbyć się Władcy Mroku, żeby Marinette mogła nareszcie odetchnąć. Za każdym razem, gdy stawali do walki, zwyczajnie umierał o nią ze strachu. To, co robili, było skrajnie niebezpieczne. Któraś akuma mogła ją poważnie skrzywdzić! Zabić! I dlatego raz za razem stawał do boju z myślą, że musi ją ochronić za wszelką cenę.

Swoją Panią. Miłość życia.

Był w niej zakochany od lat, ale wciąż jej tego nie powiedział. Dlaczego? Bo przeraźliwie się bał, że ją tym od siebie odstraszy.

- O czym tak myślisz? - spytała Biedronka, leniwie przeczesując mu palcami włosy.

Skończyli patrol na swoim ulubionym dachu i tak jak zawsze rozłożyli się na nim, żeby spędzić razem jeszcze trochę czasu. Biedronka oparła się plecami o komin, a on ułożył się wygodnie z głową na jej udach i rozmyślał o wszystkim i o niczym. Ale najwięcej jego myśli pochłaniała oczywiście Marinette.

- Nie wiem... - skłamał, udając sennego i wciskając twarz w jej brzuch. - Zaraz zasnę.

- Właśnie widzę - zakpiła, krążąc palcami koło jego kociego ucha.

Było mu tak dobrze, że zaczął mruczeć. Kiedy pierwszy raz odkrył tę umiejętność był totalnie zażenowany. Teraz uważał ją za coś normalnego. Mruczał tylko przy Marinette i przy nikim więcej, więc co w tym było złego?

- Koteńku... - szepnęła, gdy otoczył ramionami jej brzuch. - Nie zasypiaj. Nie będę niosła cię do domu.

- Nie chcę wracać do domu - wymamrotał.

Sytuacja w rezydencji niewiele się zmieniła. Ojciec nadal go ignorował i kontrolował. Wciąż czuł się tam jak w klatce. Na szczęście miał Plagga, który dotrzymywał mu towarzystwa i umożliwiał wymykanie się z pokoju. Tak właściwie to Adrien już nie pamiętał, kiedy ostatnio spędził u siebie noc. Na pewno nie w ostatnim miesiącu. Spędzał w pokoju Marinette tyle czasu, że zaczął tam trzymać własne rzeczy.

Oczywiście nikt oprócz nich o tym nie wiedział.

- Myślałam o swoim domu - wyszeptała, przytulając go ciut mocniej. - Wracajmy, co?

Westchnął ciężko i podniósł się niechętnie. Podał Biedronce dłoń, którą zaraz ochoczo ścisnęła, podnosząc się za nim. Myślała, że pobiegną do domu, ale on przyciągnął ją wtedy lekko i zaczął tańczyć. Nie znała melodii, którą nucił, ale nie musiała jej znać. Pozwalała mu prowadzić, śmiejąc się cicho z tego, jaki był niedorzeczny.

Ale słodki. Bardzo, bardzo słodki. Nic dziwnego, że straciła dla niego głowę i to do tego stopnia, że coraz trudniej się jej było się przy nim kontrolować. Cały czas musiała mieć się na baczności, żeby nie powiedzieć albo nie zrobić czegoś, czego potem będzie żałowała.

- Kotku... - szepnęła. - Co w ciebie wstąpiło?

- Nic - odszepnął, okręcając ją w powolnym piruecie i się zatrzymując. - Wracajmy.

Ramię w ramię pobiegli w stronę piekarni. Wszystkie światła były już pogaszone, dlatego Biedronka bardzo cicho wślizgnęła się do pokoju i zapaliła lampkę przy łóżku. Kot wylądował zaraz obok niej.

- Chowaj kropki - szepnęła, wracając do swojej postaci.

Miała na sobie swoją ulubioną piżamę, na którą składały się czarne legginsy i stara koszulka Adriena. Kot uśmiechnął się na ten widok, a ona zrobiła się czerwona i nerwowo zaczęła poprawiać poduszki.

Od pierwszego wejrzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz