Wymykanie się z domu było nieodpowiedzialne, wiedziałam o tym. Naprawdę nie miałam pojęcia, dlaczego dałam się w to wciągnąć. Bez ochroniarza przecież byliśmy bezbronni. A jeśli ktoś...
— Ámbar, pospiesz się! — ponaglił mnie mój brat.
On zdawał się nie przejmować niczym, czasem zastanawiałam się, jak mógł być tak bezmyślny. Nigdy nie patrzył na potencjalne konsekwencje, zawsze po prostu korzystał z okazji, żył chwilą. Niekiedy zazdrościłam mu tej beztroski, nie martwił się na zapas.
— Przecież biegnę! — odkrzyknęłam mu.
Już prawie byliśmy. Jeszcze dosłownie kilka kroków i dotrzemy do szkoły. Spotkamy pierwszych znajomych, może z kimś się zaprzyjaźnimy. Staniemy się tacy, jak wszyscy nastolatkowie.
Dostrzegłam schody budynku. Adrien obejrzał się, a ja wykorzystałam to, by go wyprzedzić. Na tej ostatniej prostej dostałam zastrzyku energii, dlatego w mgnieniu oka znalazłam się na górze schodów. Obejrzałam się na brata, ale ku mojemu zdziwieniu ten wciąż stał na pierwszym stopniu. Patrzył na coś... O nie.
— Adrien, Ámbar, przemyślcie to jeszcze. Dobrze wiecie, czego chce wasz ojciec.
Nathalie. Znalazła nas. Nie pozwoli nam wejść do szkoły, nie było na to szans. Jak jej się udało? Zresztą, czy to ważne? Nie miałam zamiaru wracać. Nie teraz.
— Ale my chcemy właśnie tego! — tłumaczył Adrien, gdy nagle usłyszeliśmy jęk. Obejrzałam się w tamtą stronę i dostrzegłam starszego pana leżącego na ziemi. Nie mógł dosięgnąć swojej laski. Chciałam zareagować, lecz Adrien był bliżej i to on pomógł staruszkowi. Widząc złe spojrzenia Nathalie i ochroniarza, szybko wrócił pod budynek.
— Chcemy chodzić do szkoły, tak jak wszyscy, i co w tym złego? Proszę, nie mów nic o tym ojcu. — I dał się poprowadzić do auta. Tak po prostu. Adrien, który to wszystko zaaranżował. Adrien, który tygodniami namawiał mnie na ten wypad, teraz się poddał. Rozłożyłam z niedowierzaniem ręce, po czym je opuściłam i westchnęłam z rezygnacją.
— Ámbar, ty też wracaj — powiedziała Nathalie, gdy mój brat siedział już w samochodzie.
— Bo co? — Spojrzałam na nią wyzywająco.
Nie taki był plan, mieliśmy iść do szkoły, na lekcje, a nie zrezygnować przy pierwszej napotkanej przeszkodzie.
Nathalie poprawiła okulary.
— Nie przedłużaj tego.
Ponownie westchnęłam. Miała rację, wróciłabym do domu, wcześniej czy później. To wszystko nie miało sensu, a przychodzenie tu już w ogóle. Przecież i tak by po nas przyjechali, byliśmy bez szans, od początku na straconej pozycji. Jak zawsze. Robiliśmy dokładnie to, co kazał nam ojciec.
Wywróciłam oczami i wsiadłam do auta.
— To nie fair — wyszeptałam.
Pół godziny później siedzieliśmy już w jadalni, na prywatnej lekcji z Nathalie. Nie potrafiłam się skupić, wciąż myślałam o tym, co stało się rano. Dlaczego nie mogliśmy chodzić do szkoły? Przecież mieliśmy ochroniarza, nic by nam się nie stało. Zbliżały się nasze czternaste urodziny, a poza Chloé i Félixem nie znaliśmy żadnych naszych rówieśników. To przecież wręcz nieprawdopodobne, by w tym wieku nie mieć jakichkolwiek kolegów. Trzeba mieć na nazwisko Agreste...
— Ámbar, kto był pierwszym prezydentem Piątej Republiki Francuskiej? — spytała Nathalie.
— De Gaulle? — Bardziej zadałam pytanie, niż odpowiedziałam. Ciężko było mi spamiętać te wszystkie nazwiska.
CZYTASZ
Dziewczyna, która straciła kontrolę || Miraculous fanfiction
FanfictionZ pozoru mogłoby się wydawać, że codzienność Ámbar była coraz lepsza. Poszła do zwyczajnej szkoły, miała w końcu przyjaciół... Kiedy jednak jej ojciec staje się coraz bardziej tajemniczy, dziewczyna odkrywa coś, co zmienia jej życie o 180 stopni. Ám...