Rozdział 4

5 2 0
                                    


ALICE

Zmęczenie, szybkie urywane oddechy i rumieńce na twarzy.

Kochałam biegać. Męczyć swoje ciało do tego stopnia że umysł się wyłącza. Wewnętrzny monolog cichnie chociaż na chwilę. Palenie w płucach.

Przystanęłam przy drzewie łapiąc oddech. Biegam tylko po ciemku z dwóch prostych powodów. Po pierwsze nikt nie widzi jak to robię, zgaduję że nie wyglądam wtedy zbyt atrakcyjnie. Po drugie jest po prostu ładnie i spokojnie.

Czasami wydaje mi się że moje życie to tak naprawdę jeden wielki wyścig, muszę ciągle biec a za każdym razem gdy się zatrzymuję, coś tracę.

Przetarłam twarz dłońmi gdy mój oddech się w końcu uspokoił. Było dziś ładnie, jedna z chłodniejszych nocy, gwiaździste niebo i ulica oświetlona lampami.

Chcę być kimś innym.

Gdyby tylko ktoś był w stanie wyciągnąć mnie z tej otchłani agonii. Czekam, ciągle tylko czekam. Przestaję biec i czekam, całe życie na osobę która mnie wciągnie.

Nie ma takiej osoby i nigdy nie będzie. Nikt inny mnie nie uratuje, mogę to zrobić tylko ja.

Zrobię to ja albo utonę.

***

Stałam na starym parkingu za szkołą, który służył za palarnię. Nie mogłam znaleźć w mojej torbie zapalniczki. Nigdy, ale to kurwa nigdy jej nie ma jak jej potrzebuję.

Rozglądam się szukając osoby która poratowałaby mnie zapalniczką. Nie ma tu nikogo oprócz mnie i Scarlett Cooper która odpala swojego papierosa.

Podchodzę do dziewczyny poprawiając odruchowo włosy.

- Hej, Scarlett prawda?- zagaduję miłym tonem, chyba za bardzo miłym.- Masz ognia?

- Oczywiście.- podała mi zapalniczkę ze słodkim uśmiechem, a ja odpaliłam fajkę. Czekałam na to cały poranek.- Skądś cię kojarzę. Chodzimy razem na jakieś zajęcia? Literatura?

- Chyba tak.- Nie miałam za bardzo ochoty na rozmowę, jednak dziewczyna wydawała się miła a jej uśmiech był dosłownie zaraźliwy.- Alice Rockwell- uśmiechnęłam się firmowo i podałam jej rękę.

- Jejku masz takie śliczne kolczyki.- powiedziała z ekscytacją w głosie.- Kocham rękodzieło.

- Ooo Dziękuję.- przy tej dziewczynie nie dało się nie uśmiechać.

- Słyszałaś o imprezie jutro?- nawet jej nie znałam a ona traktowała mnie tak miło. To tak naprawdę minimum, przy rozmowie z ludźmi ale jednak miłe zaskoczenie.

- Tak, mój znajomy ją organizuje. Będziesz tam?- Szczerze nie chciało mi się tam iść i gdyby nie to że znam osobiście organizatora pewnie bym się tam nie pokazała.

- Raczej tak.- Scarlett odczytała wiadomość na swoimi telefonie a jej uśmiech delikatnie zbladł.- Dobra ja lecę. To do zobaczenia jutro? Musimy koniecznie wypić razem kolejkę.

- Do zobaczenia Scarlett.- Pomachałam odchodzącej dziewczynie. Czasami poznanie kogoś nowego było tak banalnie proste.

Skończyłam palić papierosa i weszłam w końcu do szkoły, było już po dzwonku, co oznacza że się spóźniłam. Zajebiście.

Molly dziś nie ma w szkole a ja za bardzo nie mam ochoty na towarzystwo kogokolwiek innego niż ona.

Weszłam do klasy biologicznej przepraszając za spóźnienie. Czemu wszystko co robię wydaje się takie... nienaturalne. Nie czuję się ostatnio sobą.

- Dobrze, skoro wszyscy już są, mogę was dobrać w pary na dzisiejsze zajęcia.- Powiedziała obojętnym tonem nauczycielka. Jak zwykle, zada nam coś do roboty i będzie patrzyła w okno przez resztę lekcji.- Zrobicie w parach ćwiczenia z powtórzenia działu i oddajcie mi je na koniec.- Nie mam pojęcia po co do tak prostej czynności dobierać się w pary.

***

Skończyłam w ławce z jebaną Juliette Jones. Nie miałabym nic do niej gdyby nie jej krzywe spojrzenia i kpiące uśmieszki w moją stronę. Wkurza mnie takie coś, nawet nigdy z nią nie rozmawiałam, a ta ma w moją stronę jakieś wyraźne uprzedzenia.

Od ponad pięciu minut siedzimy cicho. Ona patrzy w telefon a ja w podręcznik.

- No i?- prychnęła.

- No i co?

- Kiedy zaczniesz to w końcu robić?- zapytała jakbym była jakaś głupia i pytała ją o najbardziej oczywistą rzecz na świecie. No widzę że zajebiście się dogadamy.

- Słucham? Niby czemu ja mam to zrobić. A nie ty?- czy ona sobie ze mnie robi jebane żarty.

- No chyba oczywiste.- wywróciła oczami. Jeszcze chwila tej żałosnej konwersacji i nie ręczę za siebie.

- Właśnie nie. Nie myśl sobie w tym pustym łbie że zrobię za ciebie całą robotę. Dzielimy się na pół zadaniami. - może nie powinnam tak do niej mówić ale nie jestem w stanie rozmawiać z nią w inny sposób.

- Ja tego nie robię.- Czy ona jest głupia. Jak wielką idiotką trzeba być żeby kłócić się z kimś o takie coś, zamiast po prostu spiąć dupę na kilka minut a później mieć spokój.

- Świetnie.- odpowiedziałam przesłodzonym tonem.

Lekcja dobiegła końca a ja oddałam nauczycielce pustą kartkę, jedynie podpisaną przeze mnie i Juliette. Jak powiedziałam tak zrobiłam. Nie będę nic za nią robić, wolę dostać jedynkę.



IAN


- No mówię ci Ian ona jest jakaś psychiczna.- z trudem skupiam się na słowach Juliette, gdy podczas lunchu opowiada mi jej sprzeczkę z Alice na biologii.

- Czy ja wiem, mogłaś po prostu zrobić jakieś zadanie, czy coś.- podsumowałem obojętnie jej wywód.

Zastanawiało mnie jedno. Czemu wtedy nie była taka uparta? Czemu się nie broniła? Dlaczego pozwoliła rzeczom się dziać. Dlaczego pozwoliła się ranić?

Powinienem już dawno przestać się tym przejmować, to nie moja sprawa, nawet nie znam tej dziewczyny. Nie chcę się mieszać w takie gówna.

Jednak jakoś wszystko w mojej głowie sprowadza się do niej. Jak to jest w ogóle możliwe? Nie znać kogoś i tak często o nim myśleć? Mam tego dość.

To jak chora obsesja.

Przetarłem twarz dłońmi gdy Jones zaczęła na nowo o czymś pierdolić. Tej dziewczyny nie da się słuchać.

- Zamkniesz się kiedyś do jasnej cholery?- powiedziałem, trochę zbyt ostro.

- Co?- zapytała zdezorientowana.

- To co słyszałaś Juliette, ciągle pieprzysz coś o innych. Nie da się słuchać tego gówna.

Dziewczyna wstała od stołu i po prostu wyszła. W końcu chwila spokoju.

- Ian.- powiedziała nagle zdenerwowanym tonem Scarlett.- Idź ją przeprosić. Przestań zachowywać się dla nas jak chuj bez większego powodu. Co się z tobą dzieje?

- Nie będę jej za nic przepraszać. A ty przestań robić za pieprzoną matkę tej grupy. Każdy ma swój rozum nie musisz za wszystkimi latać dwadzieścia cztery na dobę.- warknąłem i również wstałem wychodząc ze stołówki.

Mam dosyć tego gówna. Nie wiem czemu jestem niemiły dla moich przyjaciół. Nie mam nawet na myśli tych gówien które do nich mówię, nie przeszkadza mi że Scarlett dba o każdego. Zachowuję się jak jakiś gówniarz bez większego powodu.

Chcę wrócić do domu.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 09, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Love Is GoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz