Prolog

86 12 4
                                    

Pół roku wcześniej:

~ Nadia ~

Zabawnym jest to, że człowiek tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy na co dzień z tego, jak potoczą się jego dalsze losy. A przynajmniej ja się nad tym głębiej nie zastanawiałam, bo uważałam, że najlepiej żyć chwilą i czerpać przyjemność z małych rzeczy. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam zastane mięśnie po długiej nocy.

Promienie wschodzącego słońca delikatnie muskały moją twarz, a ptaki za oknem zaczęły swoje poranne koncerty, wprowadzając mnie w refleksyjny nastrój. Wychowywałam się bez ojca, co nie było dla mnie łatwe. Brakowało mi jego silnej, ochronnej obecności. Brakowało mi kogoś, kto przytuliłby, pocieszył i obiecał, że wszystko się ułoży. Ojca, który postraszyłby tych, którzy dokuczali jego córce w szkole. Jednak w moim życiu brakowało tej figury, tej bezpiecznej przystani, do której mogłabym wracać po trudnym dniu.

Za to starszy brat - Jason, musiał przejąć na siebie rolę dorosłego i dojrzałego mężczyzny w rodzinie. Był opiekunem, obrońcą i wsparciem, chociaż sam ledwo zdążył wejść w dorosłość. Jason szybko dorósł, aby pomóc mamie i zatroszczyć się o mnie. Często pracował po godzinach, żeby zapewnić nam godne życie, jednocześnie starając się znaleźć czas dla mnie, aby pomóc mi w lekcjach czy porozmawiać o troskach. Czy byłam grzecznym dzieckiem? Coraz częściej wątpiłam w to.

Przypominały mi się chwile, kiedy po kryjomu wymykałam się z domu na spotkania z przyjaciółmi, albo kiedy celowo spóźniałam się na zajęcia, by uniknąć sprawdzianu. Czułam, że miałam wiele za uszami, choć mama zawsze zgrabnie wszystko tuszowała, by nie robić mi przykrości. Zawsze usprawiedliwiała mnie przed nauczycielami, tłumaczyła błędy i próbowała zapewnić jak najwięcej normalności w niełatwych warunkach. Byłam wdzięczna za wsparcie, które otrzymywałam, choć czasem czułam się przytłoczona.

Miałam świadomość, że zarówno Jason, jak i mama poświęcali dla mnie wiele, co sprawiało, że nie chciałam ich zawieść. Jednakże, jak każdy nastolatek, miewałam chwile buntu i pragnienie niezależności, które czasem wprowadzały mnie na ścieżki konfliktu z najbliższymi. Wzdychając ciężko, spojrzałam na zdjęcie rodzinne stojące na półce. Była tam ja, Jason i mama – troje ludzi, którzy przeszli przez wiele trudności, ale zawsze trzymali się razem.

W ich oczach widać było zmęczenie, ale i miłość, która nas łączyła. Wiedziałam, że niezależnie od tego, jakie niespodzianki przyniesie mi los, zawsze będzie miała ich wsparcie. Jednak ostatnie wydarzenia zburzyły cały obraz szczęśliwej i wspierającej się rodzinki. Byłam wściekła, rozgoryczona i najchętniej rozwaliłabym coś by polepszyć swój nastrój.

— Nadia, zejdź proszę na dół do kuchni. Mamy dla ciebie niespodziankę – usłyszałam głos mamy i skrzywiłam się lekko na ten dźwięk. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć, ale byłam na nią wściekła. Zamknęłam na chwilę oczy, łapiąc głębsze oddechy by się uspokoić, po czym wykonałam prośbę rodzicielki – Jeszcze jesteś w piżamie? Przecież za dziesięć minut wychodzicie z Jasonem do kina… — zaczęła, ale przerwałam jej ostro, nie mogąc tego znieść.

— Do kina? Naprawdę myślisz, że to jest mój wymarzony prezent? Że to o tym marzyłam całe swoje życie? Mamo, kończę dzisiaj szesnaście lat, nie uważasz, że zasługuję na to by poznać prawdę? — wyszeptałam ze łzami w oczach, unikając lodowatego spojrzenia brata, który karcił mnie za nieodpowiednie zachowanie, ale w tym momencie, nic mnie to nie obchodziło.

— Jaką prawdę? Nie bardzo rozumiem o co ci teraz chodzi Nadia – odparła kobieta, otwierając szerzej oczy.

— Chodzi mi o ojca. Pamiętasz swoją obietnicę? Jak tylko skończę szesnaście lat, pokażesz mi jego zdjęcia i opowiesz wszystko tak jak było naprawdę – powiedziałam, zaciskając usta w wąską linię.

— Nadia przestań… — zaczął Jason, ale nie pozwoliłam mu się zbesztać.

Nie tym razem. Emocje buzowały w moim wnętrzu do tego stopnia, że obraz przed moimi oczami zamazał się odrobinę, a w sercu poczułam gorący przypływ, jakby serce płonęło żywym ogniem. Oddech przyspieszył swój rytm, a ręce zaczęły się pocić. Nie wiedziałam co się wydarzyło między mamą, a ojcem. Kobieta nie chciała o nim mówić, a tym bardziej, nie chciała abyśmy wiedzieli cokolwiek na jego temat. Przypuszczałam, że matka została mocno zraniona przez niego. Jednak to nie był powód by izolować mnie od prawdy, którą miałam prawo poznać.

— Nadia, rozmawialiśmy już na ten temat i doskonale znasz moje stanowisko w tej kwestii. Ty i Jason jesteście szczęśliwsi gdy nie ma go przy nas. Wiem, że ci obiecałam opowiedzieć o wszystkim, ale urodziny nie są idealną do tego okazją – powiedziała matka z kamiennym wyrazem twarzy, odwracając szybko głowę w drugą stronę, zapewne bym nie ujrzała jej łez.

— Wiedziałam, wiedziałam, że się jakoś wywiniesz z obietnicy. Jednak liczyłam na to, że ten dzień potoczy się zupełnie inaczej – wyszeptałam, pozwalając by słone łzy spływały po moich policzkach. Już nie mogłam ich powstrzymywać – Nie będzie żadnego kina, ani imprezy urodzinowej. Wychodzę i nie szukajcie mnie, bo nie wiem kiedy wrócę! — warknęłam wściekła.

Chwyciłam kluczyki od samochodu Jasona, leżące na blacie kuchennym i zanim którekolwiek z nich zdążyłoby mnie powstrzymać, wybiegłam z domu, wsiadając szybko do auta, odjeżdżając z podjazdu z piskiem opon. Nie wiedziałam dokąd jechać. Na pewno chciałam zrobić na złość mamie, bo nie potrafiłam prowadzić samochodu i jeszcze nie udało mi się zdobyć prawa jazdy, ponieważ miałam dar do oblewania. Poległam już trzy razy na egzaminie teoretycznym i za każdym razem brakowało mi jednego punktu.

Co było tak strasznego, że mama nie chciała opowiedzieć o ojcu? Był aż takim tyranem?! Bił nas, robił awantury? Nic innego nie przychodziło mi do głowy. Postawa Jasona też nie była zbyt dobra. Zachowywał się tak jakby doskonale wiedział co zrobił tata, że matka go nienawidziła. Chłopak zawsze był po mojej stronie, a tym razem wybrał kogoś innego? Chyba to zabolało mnie najbardziej. Pogrążona we własnych myślach, nie zauważyłam jadącej z naprzeciwka ciężarówki. Kierowca prowadził w dziwny sposób.

— Co jest grane? Przecież on jedzie pod prąd – wyszeptałam, otwierając szeroko oczy, ale było już za późno, zwłaszcza, że nie potrafiłam go wyminąć.

Krzyk uwiązł mi w gardle, a ciało odmówiło posłuszeństwa… Wszystko wydarzyło się tak szybko… A potem nastała przed moimi oczami ciemność. Czułam ogromne zimno i to jak życie uchodzi powoli z mojego ciała…

W Mroku Przeszłości - W TrakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz