Rozdział 1

48 3 5
                                    

Teraz:

~ Nadia ~

Przez ledwo uchyloną zasłonę, przedzierały się pojedyncze promienie słońca, oświetlając pogrążoną w śnie twarz młodej kobiety, a raczej dziewczyny, leżącej na dużym szpitalnym łóżku. Była podpięta mnóstwem kabli do maszyny, która od pół roku podtrzymywała ją przy życiu. Obok na krześle siedziała niska kobieta, wyglądająca na trzydzieści kilka lat. W jej oczach były łzy i szeptała coś niezrozumiałego pod nosem, zupełnie tak jakby mówiła w obcym języku albo rzucała jakąś klątwę. Trzymała nieprzytomną nastolatkę za dłoń, mocno ją ściskając.

W pomieszczeniu panowała całkowita cisza. Dało się słyszeć jedynie szum maszyny, która wskazywała, że dziewczyna żyła. Druga dłoń, która nie była przetrzymywana przez trzydziestolatkę, zaczęła się lekko poruszać. Z początku bardzo słabo, prawie w ogóle niewidocznie, ale z każdą sekundą ruch był coraz mocniejszy, pewniejszy. Następnie dziewczyna otworzyła powoli swoje oczy, ale szybko je zamknęła, oślepiona promieniami słonecznymi. Kiedy ponownie je otworzyła, dało się dostrzec w nich dezorientację, strach, przerażenie i otumanienie.

— Nadia?! O mój boże, Nadia! – krzyknęła kobieta, wstając na równe nogi.

Jednak nastolatka nie zwróciła w ogóle uwagi na człowieka, przebywającego razem z nią w pomieszczeniu. Próbowała wykonać jakikolwiek ruch, ale nie była w stanie. W jej oczach pojawił się ogromny ból. Nie mogła nawet jęknąć czy wydać z siebie jakiegokolwiek innego dźwięku, świadczącego o tym, że cierpiała i ją bardzo bolało.

— Tak się cieszę, że się obudziłaś. Myślałam, że straciłam cię na zawsze skarbie — powiedziała ze łzami w oczach — Co się dzieje? Czemu tak dziwnie się na mnie patrzysz? — spytała zdezorientowana.

Dopiero gdy nastolatka zaczęła się rozglądać, dostrzegła kobietę, która miała łzy w oczach i szeroki uśmiech na twarzy. Dziewczyna wpadła w jeszcze większą panikę, bo nie znała tej osoby, a nie była w stanie nic powiedzieć. Patrzyła tylko z przerażeniem na trzydziestolatkę, która kogoś zaczęła głośno wołać. To imię, było takie obce, dziwne i nierealne. Do pomieszczenia wbiegł jakiś mężczyzna, po czym szybko z niego wybiegł i po kilku minutach wrócił z lekarzem.

— Witaj Nadio, nazywam się Jackson Blackwood i jestem twoim lekarzem prowadzącym. Zadam ci teraz kilka pytań i proszę byś mi na nie odpowiedziała. Zacznijmy może od tego czy wiesz jak się nazywasz? – zadał pierwsze pytanie, a Nadia po prostu pokiwała głową, że nie wiedziała.

Tak było przez dobre dziesięć minut. Jackson zadawał kolejne pytania, a dziewczyna odpowiadała zgodnie z prawdą. Z racji tego, że nie była w stanie mówić, kiwała tylko głową tak lub nie. Nastolatka czuła się zdezorientowana tym wszystkim i przerażona.

– Dobrze, byłaś nieprzytomna przez pół roku. Jechałaś samochodem i zderzyłaś się z ogromną siłą z ciężarówką. Mężczyzna był pijany i zmarł na miejscu, a ty… — tu przerwał jakby próbował dobrać odpowiednie słowa do tej sytuacji — Ty umarłaś Nadia i trafiłaś do szpitala w opłakanym stanie. Miałaś liczne obrażenia i walczyliśmy o twoje życie. Twoja śmierć trwała dziesięć minut i wróciłaś do nas z powrotem, ale zapadłaś w śpiączkę i dopiero teraz się z niej obudziłaś — powiedział z kamiennym wyrazem twarzy, dokładnie śledząc wzrokiem kartę pacjentki.

— Doktorze, bardziej mnie interesuje co teraz będzie z moją córką? Sam doktor powiedział, że umarła i wróciła. Czy to nie miało dużego wpływu na jej stan zdrowia – spytała Amanda, matka Nadii ze zmartwioną miną.

— Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo według wstępnych badań, wydaje się, że wszystko jest w porządku. Sprawdzę oczywiście ponownie jej wyniki skoro się obudziła. Przede wszystkim nie wróci do domu co najmniej przez trzy miesiące, chyba, że wróci do sprawności szybciej niż mi się wydaje.

W Mroku Przeszłości - W TrakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz