Rozdział 3

16 0 0
                                    

~ Nadia ~

Kolejny dzień mijał mi na nudzeniu się. Nie chciałam włączać telewizji, bo nie miałam najmniejszej ochoty słuchać o tych wszystkich złych rzeczach, które działy się na świecie, nie było mi to do szczęścia potrzebne, zwłaszcza teraz, nie chciałam słuchać o tragedii innych ludzi, samej przechodząc przez coś takiego.

Teraz najważniejsze dla mnie było to by na nowo zacząć chodzić i stać się samodzielną dziewczyną, być niezależną i nikomu nie sprawiać kłopotów. Najbardziej denerwowało mnie to, że za nic nie mogłam sobie przypomnieć tamtego dnia kiedy to całe moje życie wywróciło się do góry nogami o sto osiemdziesiąt stopni.

Jednak kiedy tylko próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć, dostawałam takiego bólu głowy, że nic nie pomagało. Zerknęłam kątem oka na wózek, stojący przy łóżku. Koła były zablokowane, więc niewiele myśląc, dźwignęłam się swoimi dłońmi o kant łóżka, próbując usiąść na tym wózku. I już prawie mi się udało gdy...

— Nadia, co ty robisz?! — krzyknął Jackson, wbiegając do pokoju szpitalnego, ale spóźnił się o kilka sekund, bo spadłam z łóżka z głośnym łoskotem.

— Em... Ja...

— Ty mnie do grobu wpędzisz! Chcesz się połamać?! — krzyknął, ale wziął mnie szybko na ręce i posadził z powrotem na łóżku — Nie rób tego nigdy więcej bez asekuracji! — dodał, oddychając szybko z nerwów.

— Przepraszam doktorze — wyszeptałam smutna.

Uczucia, które kotłowały się w mojej głowie były tak silne, że nie potrafiłam nad nimi zapanować. Złość, irytacja i frustracja mieszały się w jedno, tworząc cholernie niebezpieczną mieszankę wybuchową, która w pewnym momencie będzie potrzebowała ujścia.

— Ja naprawdę rozumiem, że jest ci ciężko. Grace, twoja fizjoterapeutka była w podobnej sytuacji... — zaczął, ale od razu przerwał, jakby zorientował się, że to nie na miejscu opowiadać czyjąś historię, pomijając oczywiście fakt, że już ją słyszałam, bo doktor opowiedział ją gdy myślał, że spałam — Jak ją o to zapytasz, na pewno ci opowie. W każdym bądź razie przejedziemy się na spacer na świeże powietrze.

— Nie wydaje mi się. Na dworze jest zimno i pada śnieg. Nigdzie nie wychodzę — odparłam z kamiennym wyrazem twarzy, ale widząc minę lekarza, wiedziałam, że z góry znajdowałam się na przegranej pozycji.

— Świeże powietrze wybije ci te nienormalne pomysły z głowy, więc nie masz nic do gadania — odparł mężczyzna.

Dziesięć minut później gdy oboje ubrani byliśmy w kurtki, czapki, szaliki i rękawiczki, wyjechaliśmy do szpitalnego ogrodu, który w tym momencie zasypany był po brzegi w śniegu. Spacerowaliśmy tak z godzinę, nie odzywając się. Każde z nas rozmyślało o zupełnie innych rzeczach, rozkoszując się magiczną atmosferą.

— Wracajmy już, zimno mi — powiedziałam nagle, a Jackson od razu się zgodził.

***

Minęły cztery miesiące, a rehabilitacja i odbudowa mięśni została zamknięta w dość krótkim czasie, ale to nie oznaczało, że doszłam do pełnej sprawności fizycznej, bo przez kolejne trzy miesiące będę musiała chodzić na kolejne zajęcia rehabilitacyjne, a dopiero po tym o lasce. Oczywiście lepsze to niż nic, jednak ten okres czasu kosztował mnie mnóstwo wysiłku, bólu i ogromnej ilości wylanych łez.

Nie znałam się na tych wszystkich rzeczach i definicjach medycznych, mimo iż Grace wiele razy próbowała mi tłumaczyć co się działo w organizmie podczas naszych wspólnych sesji. Jednak jedno wiedziałam na pewno, teraz będę musiała tylko odzyskać pamięć i wszystko będzie w jak najlepszym porządku. A przynajmniej tak mi się wydawało.

W Mroku Przeszłości - W TrakcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz