Prolog

102 12 2
                                    

 W pierwszym momencie go nie zauważyła. Kolorowe światła w barze oświetlały całe otoczenie i tylko co jakiś czas jeden z niebieskich strumieni światła trafiał w sam kąt pomieszczenia, gdzie stał. Jego długie ramiona zwisały wzdłuż wychudzonego i pokrytego obrzydliwą mazią ciała, a głowa zwisała mu tuż nad prawym ramieniem, jakby nie był w stanie utrzymać jej prosto. Powoli sunął w jej stronę, znikając pomiędzy strumieniami kolorowych świateł. Siedziała sparaliżowana patrząc, jak monstrum kroczy w jej stronę. Z jakiegoś powodu nie była w stanie nawet drgnąć, gdy nagle usłyszała po swojej lewej stronie:

- Hailey? - obróciła się gwałtownie jakby wyrwana ze snu na jawie. Jej oczy były szeroko otwarte, gdy przyjaciółka złapała ją za ramię i spytała o samopoczucie.

- Ja... - wymamrotała, po czym odwróciła się w stronę monstrum, lecz miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą widziała potwora, teraz było puste. - Wydawało mi się...

- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - przerwała jej Kate. Niska blondynka wyglądała na zaniepokojoną zachowaniem przyjaciółki. - Od paru dni non stop odpływasz, a gdy wracasz myślami na ziemię, wyglądasz, jakby nagle stało się coś, czego tylko ty byłaś świadkiem. Co ty tam widziałaś? Patrzyłaś się w kąt pomieszczenia dobre parę minut.

Jednak Hailey tylko pokręciła głową. Próby wyjaśnienia przyjaciółce jej omamów prawdopodobnie skończyłyby się dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy kilka dni wcześniej próbowała wyjaśnić dyżurnej swojego domu dziecka, że na stołówce jest potwór. Kobieta wyśmiała ją, a następnie wysłała do psychologa na długie godziny, z których nie wynikło nic poza podejrzeniem o przemęczenie. Jednak Hailey nie czuła zmęczenia. Była raczej niezwykle pobudzona i przede wszystkim przerażona, a potworów w ciągu paru dni tylko przybywało.

- Wydawało mi się, że stał tam ktoś znajomy... - skłamała, a Kate tylko uniosła jedną brew.

- Zachowujesz się dziwnie, ale skoro nie chcesz mówić, nie będę drążyć.

Hailey miała ochotę jej podziękować, jednak tylko skinęła głową i złapała za szklankę z kolorowym napojem. Nie mogła pić jeszcze alkoholu, ale często przychodziła do baru, gdzie lubiła przysiadywać jej starsza koleżanka, po to żeby porozmawiać. Przez chwilę obracała szkło w dłoni, spoglądając jak gęsty syrop malinowy powoli łączy się z sokiem pomarańczowym i żurawinowym. Barman zwykł przygotowywać jej różne drinki w wersji bezalkoholowej, kiedy spotykała się z Kate.

- Kate? - zaczęła wolno, starając się nie podnosić wzrok, aby zabrzmieć bardziej naturalnie. - Myślisz, że istnieje jakiś drugi wymiar?

- Naoglądałaś się za dużo Matrixa? - zaśmiała się w odpowiedzi blondynka, po czym uniosła swojego drinka do ust i upiła kolejny łyk. Hailey tylko wzruszyła ramionami i powiedziała:

- Nieważne. Mam słabość do dobrych produkcji filmowych.

Kate uśmiechnęła się, jakby właśnie usłyszała świetny żart, po czym rozejrzała się po barze, odchylając się na krześle barowym. Przez chwilę wpatrywała się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą jej przyjaciółka podobno kogoś widziała, ale gdy sama nie wypatrzyła nikogo znajomego, po prostu wróciła do Hailey.

- Powinnaś odpocząć, Hay. Wiem, że pracujesz dorywczo, żeby zarobić na przyszłość, ale jak tak dalej będziesz harować, to się wykończysz. Podobno w ten weekend Tony robi domówkę. Sądzę, że powinnaś iść. - Kate kontynuowała swoje porady, jednak Hailey była już z powrotem w swoim świecie. Gdy tylko przyjaciółka skończyła mówić, dziewczyna po prostu przeprosiła ją, wykręciła się sprawą do załatwienia i opuściła bar, starając się patrzeć jedynie pod nogi. Sądziła, że unikając rozglądania się, powstrzyma „halucynacje", jak ładnie nazwała je psycholog, z którą rozmawiała.

Dziewczyna wyszła na ulicę owinięta ciepłym swetrem. Nim ruszyła chodnikiem w stronę sierocińca, wyciągnęła komórkę i sprawdziła dokładną godzinę. Do północy zostało niecałe piętnaście minut. Dom nie znajdował się jednak zbyt daleko. Z baru można było dotrzeć na miejsce w ciągu dwudziestu minut.

Hailey starała się nie podnosić bez powodu głowy. Wzrokiem analizowała każdą szczelinę w chodniku, a myśli skupiała na jutrzejszej wieczornej zmianie w pracy, gdzie będzie musiała sprzątnąć wszystkie łazienki po czwartkowym spektaklu w Teatrze. Było to o niebo lepsze niż myślenie o tych wszystkich zjawach, które napotykała od kilku dni bez przerwy.

Gdy na swojej drodze napotkała ławkę, zeszła trochę w bok, aby ją ominąć, ale wtedy usłyszała głośny dzwonek i rowerzysta przemknął tuż obok niej, prawie przewracając ją na ziemię. W ostatniej chwili złapała się oparcia ławki i spojrzała za kolarzem. Niemal natychmiast tego pożałowała. Kiedy tylko rowerzysta zjechał z chodnika na drogę parę metrów przed nią, tuż za nim Hailey zobaczyła przerażającą bestię. Nienaturalnie wysoka zjawa o olbrzymich długich pazurach i wygiętym ciele pokrytym oślizgłą masą właśnie robiła pierwszy krok w jej stronę. Hailey natychmiast odepchnęła się od ławki i cofnęła. Potwór był powolny, jednak był wystarczając blisko, żeby spowodować u dziewczyny szybkie bicie serca i drżenie rąk.

- Co to jest... - wymamrotała pod nosem, a wtedy monstrum uniosło wysoko głowę. Nie miało oczu. Na pomarszczonej twarzy była tylko wielka paszcza z tysiącem małych kłów. Potwór wydawał się reagować na każdy dźwięk, jaki z siebie wydała. Gdy tylko cofnęła się znów, natrafiła stopą na kałużę, a monstrum zrobiło dwa szybkie kroki w jej stronę i natychmiast znieruchomiało, jakby czekało na kolejny sygnał.

Hailey zacisnęła usta i otworzyła szeroko oczy. Wiedziała, że to omamy, jednak monstrum wydawało się tak prawdziwe i tak blisko niej, że nie była w stanie opanować strachu. Mogła stać w miejscu, błagając, by potwór odszedł, jednak każda kolejna minuta utwierdzała ją w przekonaniu, że to nic nie da. Monstrum odwracało się w różne strony, a czasami przysuwało bliżej na długich i chudych stopach. W pewnym momencie natrafił łapą na ławkę, za którą stała Hailey. Powietrze przeciął głośny pisk, gdy ostre jak brzytwa pazury przejechały po metalowych łączeniach ławki.

Wtedy przerażona dziewczyna oprzytomniała i rzuciła się biegiem w stronę baru, z którego dopiero co wyszła. Słyszała za sobą skrzekliwy wrzask monstrum, ale nie miała zamiaru się odwracać. Wydawało jej się, że w głowie szumi jej oszałamiająco głośny zegar wybijający północ. Miała wrażenie, jakby uciekał jej grunt spod nóg. Trzęsła się przerażająco, gdy złapała za klamkę wejścia do baru. Szarpnęła ją gwałtownie i gdy tylko chciała wejść do środka, poczuła, jak traci równowagę i przewraca się w przód, jednak zamiast spotkania z drewnianą podłogą pubu, poczuła mokrą ziemię. W jednej chwili znalazła się w zupełnie innym miejscu z nogami głęboko w ciemnym błocie.

Z każdym szarpnięciem czuła, jak wpada coraz głębiej w moczary. Po jej twarzy spływały łzy, gdy łapała się dłońmi wystających ciemnych korzeni drzew, aby jakkolwiek wydostać się z błota. Czuła jak mokra ziemia napływa jej za koszulkę, pokrywa całą skórę, zlepia jej długie włosy i ciągnie ją głęboko w dół. Za plecami słyszała dalej skrzekliwe wrzaski potwora. Gdy się odwróciła i zobaczyła wielką rozwartą szczękę zaraz przed twarzą, krzyknęła głośno i zamknęła oczy.

TusmorkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz