Rozdział 4. Pole minowe

50 4 0
                                    

            Pierwsze co do niego dotarło to, że nie zginął. Po zderzeniu się z taflą jeziora, poczuł, jak obezwładnia go ciśnienie wody. Panicznie zaczął machać rękami, próbując odnaleźć drogę na powierzchnię. Jezioro było głębokie i wypełnione roślinnością, która oplatała kończyny Keme i powstrzymywała go przed ucieczką z wodnej pułapki.

W ostatniej chwili przypomniał sobie o nożach w torbie. Z ledwością wydostał jeden ze sztyletów i przeciął nimi oplatające się wokół niego rośliny. Płynął z trudem znajdując w sobie resztki siły. Gdy przebił się przez taflę jeziora, natychmiast nabrał powietrza i rozejrzał się dookoła. Był daleko od brzegu, ale niedaleko znajdował się wystający z wody głaz. Podpłynął do niego na chwilę, aby złapać oddech i odbudować siły, a następnie ruszył do brzegu.

Mógł być pewien, że Dralan przynajmniej na razie jest zajęty, a też szczerze wątpił, że brat zaryzykowałby skokiem z urwiska tak jak on. Miał przynajmniej trochę czasu, zanim starszy znajdzie drogę na dół i znajdzie go.

Gdy dotarł do brzegu, natychmiast zrzucił z siebie całkowicie mokry płaszcz i na kolanach doczołgał się do kilku głazów ułożonych w stos. Tam otarł twarz i sprawdził zawartość torby, mając nadzieję, że nie zgubił zbyt wiele będąc pod wodą. Z ulgą stwierdził, że wszystko jest na swoim miejscu i rozejrzał się. Był zaraz na skraju dzikiego lasu i nie miał pojęcia, co zrobić.

Ostatnie miesiące spędził szukając lekarstwa dla matki, a teraz, gdy już nie był w stanie jej pomóc, a do tego zbiegł z własnego domu, okazało się, że jego żywot jest całkowicie bezużyteczny. Jednak tam na górze walczył o swoją wolność.

W końcu wyciągnął duży ciemny kryształ i przyjrzał mu się uważnie. W żadnej znanej mu księdze nie słyszał o czymś takim. Jeśli kamień naprawdę potrafił przedłużyć życie Vestii kosztem innej, musiał być bardzo potężny. Nawet w wymyślnych opowieściach jego ojca nie było nic podobnego.

Był jednak niebezpieczny.

Faktem było, że Keme marzył o odkryciu rozwiązania Klątwy prześladującej jego gatunek, ale nie kosztem innych. Wiedział, że muszą być inne sposoby, a jednak Dralan zniżył się do zdrady własnej rodziny. Keme na samo wspomnienie matki w tak ciężkim stanie, krzyknął, a z jego oczu poleciały łzy. Nie był w stanie nic zrobić. Mógł zadbać tylko, by kryształ został zniszczony.

Zacisnął dłoń na kamieniu i zamachnął się nim w stronę głazu na skraju rzeki. Gdy kryształ uderzył w powierzchnię, powietrze przeciął czerwony błysk, a Keme runął do tyłu w piach. Prawie zakrztusił się połkniętym piaskiem, a wtedy zorientował się, że magiczny kryształ leżał nienaruszony na ziemi. Tymczasem głaz, o który próbował zniszczyć kamień, był przełamany na pół i pokryty grubą warstwą sklenicy, a jedna z części sturlała się pod wodę.

- Pokker idolem... - zaklął. Mógł spodziewać się, że artefakt będzie zabezpieczony zaklęciami, ale nie spodziewał się takiego efektu. Odpuścił. Nie chciał ryzykować, że moc kryształu przy kolejnej próbie zniszczenia, postanowi odbić się na nim samym. Doczołgał się do kamienia i schował go z powrotem do torby.

Musiał znaleźć inny sposób, by kryształ nie trafił znów w ręce Dralana i jego niebezpiecznej towarzyszki. Na ten moment mógł tylko odejść najdalej jak potrafił i zdobyć sobie trochę czasu, aż nie wymyśli innego rozwiązania.

Wtedy spojrzał na swoją kostkę. Była skruszona i bolała bardziej niż kiedykolwiek. Potrzebował czegoś, co chociaż trochę ją usztywni i nie pozwoli, by sklenica w dalszym ciągu wbijała się boleśnie w skórę.

Nim zdążył zastanowić się nad nowym celem, usłyszał głośny wrzask, który o dziwo nie dochodził z urwiska. Odwrócił się zaskoczony, chowając za pierwszym z głazów i nagle coś niewielkiego wybiegło z lasu. Keme uniósł głowę odrobinę nad kamieniem, aby przyjrzeć się tej istocie.

TusmorkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz