Rozdział 5

18 1 0
                                    

Czas na chwilę rozstać się z pochmurnym Oregonem. Będzie mi brakowało tej pogody, gdzie lata są krótkie i bezchmurne a zimy to ciągnące się mrozy. Chyba nigdy nie było więcej niż 34 stopnie i za to kocham tamto miejsce, bo przynajmniej nie musze ukrywać swoich blizn. A było ich trochę.

Niektórych powstałych przez brata, innych przez ... sytuacje. Sytuacje jak ta z przed czterech dni oraz inne.

Nie myśląc już o przykrych sprawach, wyszłam z trzema walizkami z lotniska i skierowałam się w stronę parkingu. Przy numerze 31c, ma na mnie czekać mój Ferrari 458 Italia. Bardzo cieszę się, że udało mi się je zdobyć, a nie było łatwo. Jest uznawane za jeden z najpiękniejszych sportowych aut.

Kiedy zauważyłam ten znajomy mi niebieski połysk, coś zakuło mnie nieprzyjemnie w oczy. Czemu do jasnej cholery na masce skarbeczka siedzi jakiś idiota z haremem w około. Natychmiastowo przyspieszyłam tępo.

- Przepraszam, czy mógłbyś łaskawie zejść z mojego samochodu ? - zapytałam prawie wrzeszcząc.

Ledwo się opanowałam, bo już miałam zacząć krzyczeć. Nie ma potrzeby zwracania na siebie zbędnej uwagi wśród tylu ludzi, plotki szybko się roznoszą. Szczególnie wśród osób szukających icj specjalnie.

- Mała, jakiego twojego ? - facet w rudej kitce dłuższej od mojej, poklepał swoje uda. - Lepiej się już nie kompromituj, dla ciebie też znajdzie się miejsce na moich kolankach. Chodź tu.

Moja pierwsza myśl po usłyszeniu tego tego tekstu - zaraz zwymiotuje.

Nie dość, iż do jego ramion ramion były przyklejone cztery damy lekkich obyczajów, to jeszcze było mu mało. Naprawdę myśli, że się zbliżę do niego i tych lampucer ?

- Jak tam wolisz - nie zwracając uwagi na te osoby, otworzyłam bagażnik i włożyłam tam wszystkie walizki, po czym wsiadłam na miejsce kierowcy. Wychyliłam się przez okno do nadal zajmującego miejsce na masce gościa oraz wystawiłam w jego stronę środkowy palec i wykrzyczałam. - Mała to jest twoja pała, ja co najwyżej mogę być niska.

Odjechałam z piskiem, a rudzielec z blondynami spadli na asfalt. Usatysfakcjonowana ich minami ruszyłam ku drodze do jednej z bogatszych ulic Charlotte, dzięki nawigacji, którą włączyłam przed chwilą.

********************

Wjeżdżając na dzielnicę z bardzo czystymi domu, jakby nikt tu nie mieszkał, wypatrywałam numeru 132.

Czy oni tu codziennie szorują te ściany ?

Po zaparkowaniu na podjeździe podeszłam do drzwi i zadzwoniłam.

- Ty to kto ? - spytał z nieprzyjemną miną i tonem nieznany mi dotąd szatyn. Z tego co wyczytałam w znalezionych kartotekach to podobno nazywa się Michael i jest dobry w hakerskie zagrywki.

- Przyszłam do Zacka - rzekłam niecierpliwiąc się, w końcu trzeba odpocząć po tak długiej podróży.

- Gordon, jakaś laska do ciebie - krzyknął po czym się oddalił, a jego miejsce zajął znienawidzony brat.

- Jeśli obiecywałem ci coś po pijaku, to sorry, ale nie mam czasu. - W momencie, gdy zamykał drzwi włożyłam nogę blokując jego ruch. Trochę żartów nikomu nie zaszkodzi.

- Aaale... jak to, obiecałeś mi pięciopiętrową wille z psem i siódemką dzieci... - udawałam najbardziej realistycznie jak tylko potrafiłam - dla naszego dziecka... jesteś ojcem...

Mój kochany Gordon cały zbladł oraz wyglądał, jakby miał lada moment paść i nie wstać.

Cóż, nikt nie będzie po nim tęsknić.

- Spokojnie braciszku, przed tobą stoi tylko twoja siostra - to miało go uspokoić, ale wydaje mi się, iż zadziałało odwrotnie.

- Jezu, nie poznałem cie, wchodź. - Chciał mnie przytulić, lecz wywinęłam mu się i ruszyłam we wskazanym wcześniej kierunku.

Chyba zrobiło mu się przykro, ale trudno, bo mi też kiedyś było przykro i jakoś nikt na to nie zwracał uwagi. Niech się cieszy, że chociaż nie mówię tego co myślę o nim.

- Wystarczy Thia - mruknęłam sama do siebie na jego wspomnienie o synu boskim. Widać, że typowa blondyna z niego wyrosła. I dzięki za to bogom, bo mam kolejny powód by go nienawidzić.

- Poznajcie moją siostrę ! Zamieszka z nami przez jakieś czas, więc się zachowywać - zielonooki zawołał do kumpli, następnie kiedy stanęli obok, każdego przedstawił.

- Ten tleniony Trevor Saint Louis - na wspomnienie nazwiska, które znałam za dzieciaka aż się wzdrygnęłam. Też przeszedł cudowną metamorfozę niczym syrenka z H2O ? - Następnie Michael Morales. Ten wysoki brunet to Blaze Marshall.

Przeniosłam oczy na wspomnianego chłopaka. Faktycznie wysoki, chyba najwyższy z nich wszystkich. Kiedy tak mu się przyglądałam złapaliśmy kontakt wzrokowy, w przeciwieństwie do kolegów, on miał oczy bardzo ciemne, prawie że zlewające się ze źrenicą.

- Jesteście w tym samym wieku ? - spytałam, bo trzeba grać pozory. Jakbym wcale nie przeczytała kilku rzeczy o ich życiu.

- Ja i Zack tak, a tamta dwójka jest młodsza. O rok. - Odpowiedział mi Morales.

- No dobra, to pokaż ten pokój, jestem zmęczona - twoją obecnością. Oczywiście te słowa wybrzmiały tylko w mojej głowie -  przyniesiecie mi chłopcy walizki ?

Nie czekając na ich odpowiedź, rzuciłam kluczykami w stronę Trevora i ruszyłam w stronę schodów, gdzie czekał już drugi jedyny żyjący Gordon.

- Na dole znajduje się salon, kuchnia, łazienka, garaż oraz moje biuro, do którego masz zakaz wstępu - ciekawie się zaczyna, będę musiała tam powęszyć.

Stanąwszy na korytarzu rozglądnęłam się po wielu parach drzwi. A posiadacz identycznych oczy jak moje kontynuował opowiadanie jak prawdziwy przewodnik turystyczny.

- Po lewej stronie korytarza są pokoje Trevora, Moralesa i mój, ten najdalszy. Po prawej Blaze oraz twój, obok którego jest mała biblioteka, jakbyś chciała skorzystać.

Okej, myślę, że jakoś to ogarnę.

- Są trzy łazienki. Jedna na dole obok kuchni i dwie tutaj, na przeciwko ciebie, schodów. Oddzielają tak zwane przez nas skrzydła.

Nawet niezłą to wille mają. Z zewnątrz nie wyglądała na taką ogromną. Dobra, idziemy do mojego pokoju czy nie ? I co się tak gapi na mnie.

- To jak ? Zmęczona jestem - żachnęłam zirytowana.

- Proszę bardzo, panie przodem - Podszedł migiem do białych drzwi - wszystko jest czarno białe, bo taki mamy styl w całym domu. Jeśli nie podoba c...

- Jest okej - przycupnęłam na ogromnym łożu postawionym przy ścianie, co zostawiało więcej przestrzeni w pomieszczeniu.

Nagle usłyszałam stukanie kilku par butów o drewno.

- Młoda skąd masz taką brykę ?! Nigdzie nie można jej znaleźć ! - wykrzyczał Trevor z szeroko otwartymi gałkami, zresztą jak każdy z przybyłych.

- Zarobiłam, przecież nie ukradłam.- mruknęłam nie chętnie. Po za tym zaraz to ja mu zrobię brykę na... jak się nie uciszy. Czy tak trudno zrozumieć, że człowiek naprawdę ma dość szumów, po ich pięciogodzinnym asmr ?

- Niby jak ? Przecież ono kosztuje fortunę - eeee... i co teraz.

********************

Rozdziały staram się robić takie nie za długie, ale nie zbyt krótkie. Mam nadzieje, że w miarę jakieś są.

Xoxo.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 27, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

My secret life [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz