Rodział 4 kłopoty

488 10 1
                                    

Obudziłam się w szpitalu przy moim łóżku stał will i trzymał moją rękę shane za to siedział na oknie i grał w jakąś gierkę -obudziłaś się malutka .powiedział łagodny i opiekuńczy głos willa -jak się czujesz droga Hailie . Powiedział dobrze znany mi ten lodowy głos który oczywiście należy do mojego najstarszego brata Vincent-dobrze . Wychrypiałam mój głos był suchy niczym pustynia . Leżałam potępienia pod kroplówkę i próbowałam sobie przypomnieć co się stało. Kiedy zabrano mnie na badania wszyscy moji bracia czekali na diagnozę jak na szpilkach wszyscy oprócz Vincenta on nadal zachowywał pokerową twarz . Kiedy władz przywiózł mnie na salę i ogłosił że wszystko dobrze zostałam całą noc na obserwacji i zabrali mnie do domu tam dostałam herbatę i Vincent zaprosił mnie do gabinetu a tam czekał na mnie tony - dzień dobry droga Hailie usiać proszę . Polecił gładkim ruchem wskazując na fotel - a więc może mi któreś z was wyjaśnić jak doszło do tej sytuacji .powiedział a jego głos brzmiał bardziej zimno niż zwykle - Hailie całowała się z chłopakiem . Żucił szybko tony - a ty opszciskiwałes się z moną na moich oczach . Syknęłam - to cię nie zwalnia z tego że całowałaś się z jakimś chłopakiem
- Leo to mój chłopak
-CO?! Od kiedy ?
-od czasu imprezy idioto
-Hailie wyrażaj się . Powiedział lodowato Vincent świdrując mnie spojrzeniem -oby dwója macie się uspokojić tony ty nie powinieneś się żucać na jakiegoś chłopaka a ty Hailie .właśnie spojrzał na mnie po czym dodał - ty nie masz prawa się z nikim całować ani mieć chłopaka masz dopiero 14 lat jesteś za młoda macie oby dwóje szlaban i do pokoji raz

Rodzina Monet porwana Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz