15 lat wcześniej
Dziewczynka wpatrywała się jak płatki śniegu powoli opadają, pchnięte delikatnym wiatrem, na tle nocnego nieba za wielkim oknem w swojej dziecięcej sypialni.
Skubała nitkę, która wystawała z białej pościeli na ogromnym łóżku.
- Mamo? – Zaczęła niepewnie, przerywając panującą dookoła ciszę.
- Tak skarbie? – Kobieta skończyła właśnie rozplątywać dwa długie, kruczo czarne warkocze na głowie swojej córki. Sięgnęła po grzebień leżący obok w małej, różowej kosmetyczce.
- Dlaczego tata nas nie kocha? – Zapytała w końcu.
A te parę słów opuściło usta małej bez najmniejszego zawahania, zająknięcia, wstydu czy niechęci.
Kobieta skrzywiła się wiedząc, że dziewczynka nie jest wstanie tego zobaczyć i zaczęła delikatnie rozczesywać pofalowane włosy.
Clementine Regan dążyła swoja córkę Valery niezwykle pięknymi, szczerymi uczuciami - w przeciwieństwie do jej męża.
Richard był mężczyzną z niezwykle rygorystycznymi zasadami i zamiłowaniem do rodzinnych tradycji. Kiedy dowiedział się w szpitalu, iż narodziła im się córka, a nie syn jakiego pragnął zniknął.
Zostawił swoją żonę na dwa lata, przelewając tylko co jakiś czas duże sumy pieniędzy na konto Clementine. Chociaż nie zawsze...
Wrócił dopiero, gdy stwierdził, że jednak córka może mu się opłacić. Że jest to pewnego rodzaju inwestycja. Bo przecież wystarczy znaleźć, tylko godnego następcę na jego cenny tron?
Jako właściciel dobrze prosperującej firmy musi mieć na kogo przekazać swoje jedyne dziecko – jedyne jakie oczywiście uznaje, Regan Enterprise.
Kobieta odetchnęła głęboko, jej ramiona nieco się spięły na pytanie zadane przez Valery. Niestety były one przerażającą prawdą i nie chciała, tego ukrywać. Nie przed nią...
- Tata jest specyficzny. - Odpowiedziała w końcu.
Jednak te trzy słowa okazały się mało satysfakcjonujące dla dziewczynki.
- Mamo – Odwróciła się niezgrabnie siadając naprzeciwko matki. Usiadła ze skrzyżowanymi nóżkami. – Mam już sześć lat, jestem duża i możesz ze mną porozmawiać o wszystkim. – Zatoczyła rękoma w powietrzu okrąg z uśmiechem błąkającym się na malinowych ustach.
- Dobrze. – Uśmiechnęła się smutno. – Jak już mówiłam twój tata jest specyficzny. – Starała się delikatnie dobrać słowa. – Wiesz w życiu każdej kobiety jest tak, że kiedy przyjdzie czas znajduje sobie księcia z bajki. Niestety nie było mi dane poznać mojego księcia bo twoi dziadkowie potrzebowali pomocy, więc wyszłam za Richarda. – Założyła czarny kosmyk włosów za ucho córki.
- Przecież miłość to oszustwo. – Oburzyła się Valery. – Tak mówi babcia. – Sprostowała.
- Babcia nieustannie narzeka na mój wybór. – Wyjaśniła pokrótce. - Nie zawsze, kochanie. Miłość, może okazać się niezwykle piękna. Na pewno znajdziesz kiedyś swojego księcia z bajki.
- Ale ja nie potrzebuje, żadnego księcia. Mamo nie martw się poradzę sobie sama. – Nakryła swoją drobną rączką dłoń Clementine. – Babcia mi kiedyś powiedziała, że królowa potrzebuje króla, który będzie tak samo silny jak ona. – Uśmiechnęła się. – A potem wymruczała sama do siebie, że faceci do świnie i łajdaki.– Dokończyła.
Clementine zaśmiała się cicho.
- Będę chyba musiała porozmawiać z babcią.
- Nie trzeba, bo babcia ma zawsze racje. Spójrz na tatę i jego kolegów. – Zaznaczyła z dumą.
Kobieta przyciągnęłacórkę do siebie zamykając ją w sinym uścisku i pocałowało czubek jej główki,nie kryjąc rozbawienia.
Wspólnik