W nocy Nowy Jork nawiedziły mocne opady śniegu. Zasypiały miasto białym puchem utrudniając przejazd mieszkańcom.
Śnieg chrupał przyjemnie z każdym krokiem, jaki postawiła. Sprawnie wymijała przechodniów, którzy kręcili się przed siedzibą Sheldon Enterprise zmierzając w swoją stronę.
Przystanęła gwałtownie, gdy pod jej nogami przebiegłą dwójka dzieci, wymachując mikołajowymi czapkami. Zapragnęła się uśmiechnąć na widok ich rozradowanych twarzy.
Z pewnością zaraziliby swoją radością nie jedną ponurą duszę, żyjącą w biegu. Taką, która zapomniała o tym, że kiedyś też była dzieckiem i nie musi bez przerwy być śmiertelnie poważna.
Ale przecież nie mogła nawet delikatnie unieść kącików ust?
Nie, gdy tusz obok znajdowali się ludzi, przy których nie można było okazać jakiejkolwiek szczerej emocji.
Zaraz przed wejściem poślizgnęła się, gdy natrafiła na zmarzniętą kałużę. W porę udało jej się złapać równowagę i uniknąć zderzenia z kostką brukową, jak i skompromitowania się przed stadem ludzi czekających na widowisko.
Starszy pan, widząc jak zbliża się do szklanych, dwuskrzydłowych drzwi uprzedził ją zanim jej dłoń ubrana w czarna, skurzana rękawiczkę zetknęła się z lodowatym szkłem.
- Dziękuję. – Skinęła w stronę mężczyzny. Bez serdecznemu uśmiechu, jaki chciał się pojawić na jej pięknej twarzy.
Podbiegła do windy, do której przed nią weszły dwie kobiety. Ubrane w szare ołówkowe spódnice, obie w elegancko upiętych blond włosach wyglądały jak dwa klony.
Stanęła przed nimi, wpatrując się w metalowe drzwi. Zrobiła jeden krok, aby dosięgnąć do panelu i wcisnęła guzik z 40, która podświetliła się na biało.
Jedna z kobiet również przybliżyła się wybierając nieco niższy numer - 20
Winda ruszyła, a dwa klony za plecami Valery zaczęły o czymś przejecie trajkotać:
- Słyszałaś o tym, że podobno z panem Kingsleyem zerwała dziewczyna? – Zaczęła kobieta po prawej z nieco ochrypłym, zmęczonym głosem.
- Oh, tak. Podobno bardzo się przejął i nawet nie przyszedł na drugi dzień do pracy. Ich sekretarka wspomniała, że podobno to tylko chwilowe nieporozumienie. – Głos tej drugiej był do złudzenie podobny jak ten, który mają papugi.
Pewnie, że nie przyszedł. Przecież noc spędził w klubie dla panów z paniami lekkich obyczajów. Nie zdołała zapanować nad wywróceniem oczami.
- Ależ ta dziewczyna musi być głupia. Takiego chłopaka odrzucić. – Westchnęła kobieta po prawej.
Valery wkładała wiele sił w to, aby się nie roześmiać.
Ta z lewej za to kontynuowała swoją wypowiedź:
- Podobno jest przepiękna, ale pan Kingsley nie ma jej zdjęć w gabinecie. Sprawdziłam jak musiałam zanieść do jego gabinetu dokumenty.
Winda zatrzymała się z głośnym charakterystycznym dzyń. Dziewczyna przesunęła się, aby wypuścić kobiety.
- Naprawdę, szkoda pana Kingsleya.
- Tak, tak...
Drzwi ponownie się zasunęły, a dziewczyna odetchnęła pozwalając sobie na drobny uśmiech.
Po zaledwie minucie była już na górze, wyszła na korytarz delikatnie się rozglądając. Przecież odwiedza to miejsce pierwszy raz... Nic bardziej mylnego.
