...Gdy już przyszłam mama zawiązała mi chustkę na oczy i zaczęła gdzieś prowadzić.
Nie szliśmy daleko, jedyne co w tedy wiedziałam to to, że wyszliśmy z domu , i ruszyliśmy w stronę padoku.
Byłam załamana — na padok? Przecież jedyna niespodzianka która znajduje się na padoku , to koń , a ja przecież nie lubię koni — pomyślałam sobie i już nie czekałam na niespodziankę, wręcz przeciwnie, wolałam wrócić do domu i udawać, że żadnej niespodzianki miało nie być.
Nie myliłam się – pierwsza rzecz jaką zobaczyłam po wejściu na padok , to koń. Tak, była to malutka popielata klacz walijska.
Rodzice wyglądali jakby ta klacz miała być dla nich, i szczerze wolałabym żeby tak było. Ja i koń? Przecież jedno wyklucza drugie.
*Kilka dni później*
Pierwsze dni wakacji wyglądały identycznie: wstawałam , jadłam śniadanie, szłam porysować, jadłam obiad , czytałam książki i jadłam kolację.
Aż do pewnego popołudnia w którym mama zawołała mnie.
—Lovisa, podejdź do kuchni, musimy porozmawiać—zawołała mama gotując obiad.
Gdy zeszłam po schodach do kuchni , zauważyłam że w naszej rozmowie będzie uczestniczył też tata, który popijał kawę. Usiadłam do stołu , i w niezręcznej ciszy i czekałam aż moja mama skończy gotować obiad.
Gdy mama skończyła usiadła do nas i powiedziała— Lovisa, wiemy że nie przepadasz za końmi i wiemy również , że ci się nie spodobała, ale nie można jej tak zostawić, a ja i tata nie mamy czasu na ciągłą opiekę nad nią.— powiedziała — A, i skoro masz teraz czas możesz do niej iść — dodała kiedy chciałam iść już do swojego pokoju.
Przewróciłam oczami i z niechęcią wyszłam z domu. Gdy dotarłam na padok byłam jeszcze bardziej załamana niż wtedy gdy zobaczyłam ją poraz pierwszy– zobaczyłam brudną klacz, i to nie ubrudzoną, dosłownie zamiast popielatej klaczy , przy poidle stała kara klacz , tak kara, była tak ubrudzona, że nie dało się poznać że na codzień jest popielata.
Zawróciłam do siodlarni po uwiąz, a następnie jeszcze bardziej zniechęcona poszłam na padok. Nigdy nie bałam się koni , a nawet widziałam o nich więcej niż przeciętny szkółkowy jeździec, więc bez zbędnych problemów podpięłam uwiąz do małego, fiołkowego kantara. Po godzinie czyszczenia klaczy z błota , moje nastawienie do niej zupełnie się zmieniło. Gdy miałyśmy już wchodzić na padok, postanowiłam , że pójdziemy jeszcze na krótki spacer. Przeszłyśmy przez niewielki sad, pole rzepaku, a naszą wycieczkę zakończyliśmy odpoczynkiem na niewielkim wzgórzu. Ponieważ było już późno udało nam się zaobserwować piękny zachód słońca.
—Wiesz co?— powiedziałam do klaczy — Męczące jest mówienie do ciebie bez używania twojego imienia, a ponieważ jeszcze go nie dostałaś—zatrzymałam się w połowie zdania spoglądając na klacz— nazwę cię... — myślałam przez dobrą chwilę zastanawiając się nad imieniem— nazwę cię.. Ash, Ash oznacza z francuskiego Popiół, a ty jesteś popielata.— powiedziałam z uśmiechem do klaczy.
Jeszcze chwilę tak siedziałyśmy. Kiedy złapał nas wieczór wyruszyłyśmy na ranczo. Odprowadziłam klacz na padok, a sama wróciłam z wielkim bananem na twarzy do domu.
— Polubiłaś ją? — usłyszałam głos mojego taty dochodzący z salonu.
Momentalnie moja twarz spoważniała , chwilę wpatrywałam się w mojego tatę oglądające jakiś serial w telewizji, wpatrywałam się i wpatrywałam aż w jednej sekundzie uśmiechnęłam się szeroko i wesoło wróciłam do swojego pokoju.
***
Było już po północy, a ja dalej nie spałam, cięgle myślałam o Ash. W końcu postanowiłam wstać i porysować coś , oczywiście słowo ,, coś" w tej sytuacji oznaczało Ash.
Około godziny trzeciej nad ranem udało mi się zasnąć, lecz nie spałam długo, czego o dziwo nie było po mnie widać.
O godzinie siódmej rano wybiegłam z domu wołając do rodziców — Idę do Ash!!— budząc ich tym.
Od razu po wyjściu z domu pobiegłam w stronę padoku. Przywitałam się z klaczą i poszłam po uwiąz. Wyczesałam ją i znów poszłyśmy na spacer. Tym razem trochę dłuższy.
Podczas spaceru spotkałyśmy Melanie , i od tamtego momentu rozmawiałyśmy chyba godzinę, aż w końcu doszłyśmy by nocować z końmi.

CZYTASZ
Zrodzona w siodle
AdventureA co gdyby opowiedzieć wam jak wygląda moja historia z jeździectwem ?