Praca z ziemi

5 1 0
                                    

* Początek Lipca*

Obudziłam się około godziny ósmej. Wybiegłam na balkon , z którego było widać padok. Zobaczyłam szczęśliwie kłusującą klacz. Uśmiechnęłam się i zeszłam na dół, by zjeść śniadanie. Mama była już w kuchni , i zdążyła już posmarować tosty. Przywitałam się z szerokim uśmiechem, wzięłam jednego tosta i poszłam do swojego pokoju, żeby się ubrać. Założyłam Czarne, krótkie, jeansowe spodenki i ciemno-szarą koszulkę z nadrukiem konia. Gdy się ubrałam wybiegłam z domu , tak samo jak od kilku dni. Od razu wyruszyłam do siodlarni po uwiąz, ale nie było żadnego, najprawdopodobniej wzięła je reszta jeźdźców. Myślałam przez chwilę jak wziąć Ash z padoku, a co dopiero ją wyczesać. Postanowiłam zaryzykować i pójść bez używania żadnego sznurka. Poszłam na padoki przywitać się z Ash. Po pożądanym wymizianiu złapałam ją za kantar i wyprowadziłam ją z padoku. Gdy byłyśmy już w połowie drogi, gdy nagle się potknęłam i wywróciłam. Klacz jakby ze śmiechu zarżała , a ja tylko prychnęłam pod nosem.

—Ach tak? Tak bardzo ci do śmiechu ? — odezwałam się do klaczy z lekkim śmiechem w głosie.

Klacz lekko traciła mnie pyskiem, a ja momentalnie wstałam , i pogłaskałam ją po pysku. I znowu ruszyłyśmy do celu. Zupełnie zapomniałam o trzymaniu klaczy, lecz ta bez problemów ruszyła za mną.

Po wyczesaniu Ash chwilkę zastanawiałam się co dzisiaj będziemy robić. W końcu wpadałam na pomysł , że dla odmiany pójdziemy na plac.

Dzisiejszy trening chciałyśmy skupić na ćwiczeniu chodzenia bez uwiązu. Mimo iż klacz potrafiła chodzić przy mnie bez uwiązu, zawsze jest coś do dopracowania.

Po około godzinie pracy, zauważyłam , że o ogrodzenie opiera się mój tata bacznie się nam przyglądając, uśmiechając się szeroko.

—Co tam?— zapytałam spacerujących z klaczą.

—Przyglądam się jak moja ulubiona córka trenuje własnego konia— powiedział, jakbym odkryła nowy pierwiastek.

Jedynie uśmiechnęłam się do niego i wróciłam do pracy.

*Ponad trzy godziny później*

Ash zrobiła nieziemskie postępy, z przejścia dwóch metrów, do dłuższego spaceru, a jak na niecałe pięć godzin to bardzo , ale to bardzo dużo.

Z entuzjazmem pogłaskałam Ash i odprowadziłam ją na padok. Gdy miałam już wychodzić , jeszcze raz bardzo mocno ją przytulam, a następnie ruszyłam do domu.

Umyłam się, przebrałam, zjadłam kolację, a później poszłam spać.

Zrodzona w siodle Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz