3

136 14 1
                                    

To już dziś. Cholernie się boję. Jeśli się nie uda... nie wiem co zrobię. Naprawdę mi zależy. Chce w końcu coś robić. Piłka to moja pasja już od dziecka. To wszystko dzięki mojemu tacie. W wieku trzydziestu lat był trenerem drużyny , która odnosiła sukcesy. Chodziłam na każdy trening , oglądałam jak się gra i kibicowałam .Tak wyglądał praktycznie każdy mój dzień. Tata nawet sam mnie uczył gry. Może gdyby żył zapisał by mnie do jakieś dobrej drużyny. I teraz nie musiałabym robić się na chłopaka.Tato mam nadzieję , że trzymasz za mnie kciuki.
- Jo ? Bo za chwilę się spóźnisz. 

- Tak,już wychodzę. Wyglądam jak dziewczyna ?

- Noo , prawie że nie. Naprawdę chcesz to robić?

- Tak chce. Przestań już o to pytać bo dobrze wiesz ile to dla mnie znaczy.

- Tak, wiem. Przepraszam.  

- To idę. 

- Idź.

- Idee - zbliżam się do drzwi. 

- Trzymam kciuki. 

- Yhyym - przełykam silne i wychodzę. 

****

Wbrew pozorom denerwuje się. I to bardzo. W drodze na stadion przypominam sobie czy wszystko wzięłam. Buty są. Piłka taty . Jest . Stop... Tak w ogóle to kim ja mam być? Muszę wymyślić jakieś imię i nazwisko... Woody McDonald. McDonald . Błagam cię Jo. Weź się w garść. Wiem . Josh Connors . Tak , to jest dobre. Kiedy stoję przed wejściem robię się cała mokra . Jeśli odkryją , że jestem dziewczyną to będzie koniec . Idę się zapisać . Biorę głęboki wdech i wchodzę na boisko . Mam wszystko dopracowane chód , bieg sposób mówienia. Najgorsza jest zmiana głosu. Ale sama z siebie mam dosyć niski głos .
- Czy to już wszyscy ? ! - słyszę donośny głos. 

- Jeszcze ja - odpowiadam i staję w szeregu.

Zauważam Tomlinson'a . Wygląda nawet przystojnie w tym stroju przeznaczonym do treningów. 

- Tak więc. Jestem Louis Tomlinson i zastępuje dzisiaj trenera naszej drużyny. Jak wiecie nie idzie nam tak jak wszyscy z naszego miasta tego oczekują. My oczywiście też . Jeżeli chcecie w to wejść macie się przyłożyć. To nie są żarty ! To jest prawdziwa gra ! Jasne ?
- Tak ! - wszyscy odpowiadają chórem .
- Na początku rozgrzewka , a potem będziecie na zmianę strzelać i bronić Zróbcie 6 kółek dookoła boiska. A gdy usłyszycie to - gwiazda w gwizdek tak , że podskakuje w miejscu. - Zatrzymujecie się. To jazda ! - zaczynamy biec jeden za drugim . - Szybciej ! - krzyczy Tommo. Oczywiście robimy to co nam karze. Sześć okrążeń to dla mnie bułka z masłem. Widać po kilku zawodnikach , że wymiękają.
- Dobrze. Teraz wyciągnijcie swoje piłki i zaczynamy . - nagle jego wzrok skupia się na mnie. - A ty ? Jak się nazywasz ? -lustruje mnie.
- Yym , Josh. Josh Connors.

- Skąd jesteś ? 

- Stąd. 

- Ile grasz ? - próbuje odebrać mi piłkę , ale szybko ją zatrzymuję.

- Od jakiś 11 lat. 

- Widać - uśmiecha się lekko. - Koniec ! Bierzcie się do roboty !

Prawie wszystkim udało się strzelić. Gorzej było z obroną . Ale cóż ... Po treningu wszyscy udali się do szatni. Wchodzę do niej dopiero wtedy , kiedy jest pusta. Ściągam bluzę , a zaraz potem koszulkę . Nagle ktoś przyciąga mnie do szafki . To on . To Louis. Czuje się dziwnie, zważywszy na to, że stoję przed nim w samym staniku.Jo,ty debilko...to twój koniec!

Existence➳l.t.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz