6

92 13 0
                                    

Jak poparzona wstałam, gdy zdałam sobie sprawę, która jest godzina. Cholera jasna! Zaraz się spóźnię! Jak najszybciej szukałam ubrań, butów, stroju oraz wielu rzeczy, które mi będą dzisiaj potrzebne. Z tego co pamiętam o szesnastej mam sesje, czyli albo trening skończy się najpóźniej o piętnastej, albo będę musiała z niego wyjść przed czasem. Nie dość, ze Tomlinson już coś do mnie ma to teraz będę miała jeszcze bardziej przejebane! Ja to mam szczęście...

Na miejsce docieram punktualnie, co pozwoliła mi przebrać się na miejscu, a nie w łazience, chyba nigdy się nie przyzwyczaję do męskiej szatni.
Damska jest czystsza.
I ładniejsza.
I nie ma tam rozbierających się chłopaków,a o zapachu lepiej nie mówić...

-Uwaga!-nasz trener aka Tomlinson krzyknął.-Dwadzieścia kółek-na chwilę zatrzymał wzrok na mnie.-A potem...zobaczymy-jego głos był pełen jadu.-Już!-przygryzł wargę i patrzył na resztę.

Bez jaj...Będzie się na nich wyżywać za to co ja zrobiłam. Bez słowa biegnę dalej. Nie mam ochoty go wkurzać, ale dla mnie to wszytko jest pestką.
Nie raz bywało gorzej. Tata czasami kazał mi biegać na kilometry i to było na prawdę męczące. Szkoda, że teraz mi go tak brakuje...jego słabych kawałów, piosenek i bajek na dobranoc, ale to już nie powróci.Już dawno powinnam się z tym pogodzić,ale nie umiem.Do moich oczów napływają niekontrolowane łzy, więc zaczynam szybko mrugać, aby nie dać im upustu. Nie mogę pokazać tutaj słabości. Nie przy Louisie, nie przy piłkarzach. Nie jako Josh Connors. Nawet nie wiem ile kółek przebiegłam. Kurwa...ale to inteligentne. 

 -Ile już biegniemy?-spytałam Husband'a, który biegł obok mnie. On jest na obronie. 

-Jedenaste kółko-wysapał. On jest zmęczony, a ja nie? Dziękuje tatusiu za te treningi. 




Existence➳l.t.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz