5

85 11 0
                                    

Cała zdenerwowana wracam do domu. Alive mnie zabije. Ba! Ona nie będzie chciała się do mnie odzywać i znowu będę musiała ją przepraszać.
Wjeżdżając na podjazd, Louis rzucił mi ostatnie spojrzenie, a ja tylko powiedziałam:

-Dziękuje za wieczór-zaczęłam przygryzać wargę.-Nie bądź jak dziecko i to, że w prywatnym życiu cię olałam, nie znaczy, że w zawodowym wszytko mi spierdolisz.-trzasnęłam drzwiami, jak najszybciej je zamykając.

Wbiegając do domu, o dziwo, nie natknęłam się na Al. Ciekawe gdzie ona się podziała...Ale nie mam zamiaru mówić co się stało. Zaczęłaby mnie zmuszać do opuszczenia drużyny, a chyba jednak mi na tym cholernie zależy! Nie chce odchodzić...
Gdy weszłam do swojego pokoju, który zapewne posprzątała moja przyjaciółka, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Szlochałam, krzyczałam i na sam koniec zasnęłam. W snach przepraszam-koszmarach, moja randka była odtwarzana, w kółko, i w kółko. Aż w końcu nie mogłam dłużej się męczyć i po prostu poszłam się czegoś napić do kuchni. Mój telefon zaczął dzwonić. Zegar wskazywał, że jest druga w nocy.
Nie znany numer.

-Tak, słucham?-odebrałam.

-Jo, bądź jutro o ósmej rano na murawie-to on.

Po tym wszystkim tak po prostu sobie dzwoni? Jak to typowy facet, zapewne nawet nie zdaje sobie sprawy co takiego zrobił. Dla niego miałam być kolejną laską do przelecenia, a ja się nim zauroczyłam...teraz już wiem, że ideały nie istnieją. Chciałam znowu się rozpłakać, ale powstrzymałam się i odpowiedziałam chłodnym głosem;

-Pff...jasne-jak najszybciej się rozłączyłam i dostrzegłam, że mam nową wiadomość. Od...Alive.
Szybko jej odpisałam. Oczywiście-skłamałam.
Znowu poszłam spać...

Alive: Będę dopiero jutro, mam nadzieje, że dobrze bawiłaś się na randce? ;)

Me: tak, jasne :) do jutra x 

Odkładam telefon na półkę. Nie marzę o niczym innym,jak o śnie.




Existence➳l.t.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz