89 dni do poznania prawdy
Esteban
Znowu obudził go dźwięk własnego gwizdania. Zdarzało się to od kilku tygodni — w pewnym momencie pojawiał się w jego organizmie jeden, wielki skurcz, nad którym trudno było zapanować. Tiki stały się dla Estebana taką samą codziennością, jak wypowiadanie przed lustrem pokrzepiających słów. Niby banał, ale stanowiło to malutki element w jego rutynie. Dlatego każdy dzień rozpoczynał od zejścia na sam dół do kuchni. Uwielbiał gotować, kiedy na zewnątrz panował jeszcze półmrok, a po domu roznosił się głos Freddiego Mercury'ego, Elvisa Presleya czy innych znanych wykonawców. Dzięki temu odrywał swoje myśli od tików. Zwykle pomagało to zmniejszyć ich nasilenie.
Teraz stał oparty tyłem o blat kuchenny, a w powietrzu unosił się zapach potraw pomieszany ze świeżo parzoną kawą. W prawej dłoni trzymał kubek, a drugą stukał palcem wskazującym o krawędź blatu. Zawsze robił to nieświadomie. Gdy zorientował się, że znowu wybija znany sobie rytm, schował lewą rękę do kieszeni spodni.
— Leta, otwórz do połowy roletę w pokoju na samej górze.
Esteban przeniósł spojrzenie na jakiś punkt przed sobą. Zamrugał kilkukrotnie, gdy zaczęło do niego docierać, że był odmieńcem. Pieprzonym dziwakiem. Za każdym razem ludzie odbierali go jako kogoś gorszego, kogoś, komu nie warto poświęcić swojego cennego czasu. Widział, jak na jego widok odwracano wzrok lub wykrzywiano usta z niesmakiem. Nie zauważano w nim człowieka, a jedynie zaburzenie.
Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi wejściowych i spojrzał w tamtym kierunku. Zobaczył w nich Felicianę — starszą siostrę. Dostrzegał w niej swoje własne odbicie. Tak samo jasne blond włosy i niebieskie oczy, które różniły się jedynie odcieniem. Jego były jak bezchmurne niebo, gdy siostry przypominały burzowe chmury.
Pojawienie się Feliciany w jego domu zawsze zwiastowało problemy. Jako wolny duch, najpierw robiła, a dużo później myślała. Nigdy odwrotnie. Jakby została zaprogramowana na takie, a nie inne działanie. Chociaż najgorsze okazywały się momenty, kiedy obierała sobie za cel Estebana. Dawała mu wtedy złote rady — całkowicie zbędne, oczywiście.
— Sprawdzasz mnie? — zapytał. Sam jej widok go zdenerwował, przez co z hukiem odstawił kubek na blat.
Feliciana podeszła do wyspy kuchennej. Poczuła zapach swojej ulubionej przekąski jeszcze z czasów dzieciństwa. Wzięła jednego churrosa posypanego cukrem pudrem z płaskiego talerza, żeby móc się nim delektować.
— Jak mogłeś tak pomyśleć? — Ugryzła kawałek słodkiej przekąski. — Przecież wiesz, że zawsze chcę dla ciebie jak najlepiej!
Esteban nie zgadzał się z tym stwierdzeniem. Feliciana działała według swoich własnych zasad, w których zawsze na pierwszym miejscu stawiała siebie, a dużo później — drugiego człowieka. Była jednak na tyle dobrą aktorką, że nie dało się tego zauważyć na pierwszy rzut oka.
— Siostra, przestań wzbudzać we mnie poczucie winy. Przyszłaś do mnie, bo masz jakąś sprawę?
— Poniekąd, braciszku.
Po zjedzeniu słodkości otrzepała rękę z cukru pudru, po czym podeszła do Estebana. Położyła dłoń na jego policzku. Pod palcami wyczuła kilkudniowy zarost i przejechała po nim kilka razy kciukiem. Zawsze tak robiła.
— To znaczy? — zapytał, po czym przejechał ręką po boku głowy. Robił to w momentach nadmiernego zdenerwowania.
— Co byś powiedział, gdybym zorganizowała imprezę?
— Yyy... Imprezę?
— Wiesz, takie spotkanie z dawnymi kolegami i koleżankami z klasy.
Esteban strzepnął dłoń siostry ze swojej twarzy, chcąc odgonić ją od siebie jak irytującą muchę. Zamiast tego zaczął wymachiwać rękami na wszystkie strony.
CZYTASZ
Zniszczeni (PISANE)
Ficción GeneralCzasami, aby pójść naprzód, trzeba najpierw sięgnąć po głęboko skrywaną przeszłość. Przekonuje się o tym Reina Salinas. Miała przy swoim boku kochającego brata i namiastkę rodziny. Nie zdawała sobie sprawy, jak szybko może to stracić. Zraniona i osz...