Scena w której Grimmel schwytał Szczerbatka była dziwna, co Szczerbatek robił!? Po prostu szedł powolutku w jego stronę i nie strzelił mimo że miał przygotowany pocisk? Widząc że Grimmel podnosi kuszę żeby w niego wycelować?!?? Nigdy wcześniej nie potrzebował tak dużo czasu żeby naładować plazmę, więc... CO? No i zdaje się że zapomniał wszystkie inne rzeczy których się nauczył o walce poprzez całą franczyzę.
No cóż, tutaj jest moja wersja tej sceny, jak ta walka naprawdę by przebiegła, i jednocześnie alternatywne zakończenie.
Nie!
To była myśl, która przenikała całą jego istotę, wraz z adrenaliną i furią, jego łapy grzmotały o ziemię w biegu, lecz stłumione przez wysoką trawę, przez którą się przedzierał; poruszał się z wiatrem, więc nie mógł wyczuć, co jest przed nim, ale i tak przygotował plazmę, to było dość oczywiste, co ją trafiło.
Kiedy zbliżył się do miejsca, w którym biała furia spadła z nieba, podskoczył, szybko ogarniając widok przed nim; nieprzytomna biała smoczyca i wysoki, szczupły człowiek o białych włosach, podnoszący małą kuszę.
Oboje wystrzelili w tym samym czasie, pociski trafiły się nawzajem, dym na chwilę przesłonił widok, nie tracąc więcej czasu, Szczerbatek wystrzelił do przodu szybkim uderzeniem skrzydeł, zamykając jedno z nich, po czym wbił pazury w ziemię dziesięć metrów za miejscem, w którym powinien znajdować się ten łowca, obracając się gwałtownie, z przygotowanym kolejnym strzałem.
Ten był szybki, musiał przyznać, jego kusza była już przeładowana, a on już ją podnosił, jednak tym razem zamiast strzelać w pocisk, strzelił niżej, w brzuch łowcy, i pozwolił sile odśrodkowej wyrzucić skrzydło przed siebie, jednocześnie otwierając drugie skrzydło, bełt kuszy odbił się od zewnętrznej błony skrzydła, a on ponownie uderzył skrzydłami powietrze, wystrzeliwując w lewo, lądując na wzgórzu i odbijając się z niego.
Prosto w białowłosego człowieka, który jakimś cudem uniknął strzału niemal z przyłożenia, a teraz odwracał się w jego stronę z długim nożem w dłoni, ale, co bardziej problematyczne, szarżowały na niego dwa szkarłatno-czarne smoki, z długimi kłami wystającymi z pysków i przednimi łapami wyglądającymi jak u przerośniętej modliszki.
On, oczywiście, miał już przygotowany trzeci strzał i wycelował w ziemię przed człowiekiem, widząc, że ten porusza ręką w sposób, który skutkowałby rzuceniem noża, a tym samym uniknął skontrowania jego plazmy, chmura ziemi eksplodowała w twarz napastników, a jego prawa łapa wylądowała na klatce piersiowej człowieka, miażdżąc ją dzięki połączeniu siły jego ciężaru i prędkości, podczas gdy jego lewa łapa już znajdowała trakcję w ziemi, pozwalając mu skoczyć do przodu, poza zasięgiem duetu bardzo zabójczo wyglądających smoków.
Nie dość szybko. Jego ogon został szarpnięty do tyłu, ale nie zatrzymał się, zamiast tego naparł naprzód z całej siły; proteza oderwała się od jego ogona, wysokiej jakości skórzane paski w końcu poddały się ostremu traktowaniu, jakiemu były poddawane przez kilka ostatnich dni. Nocna Furia nagle straciła równowagę i potknęła się w bok, poczuł zimną igłę strachu, gdy prawym okiem dostrzegł cztery inne śmiertelnie wyglądające smoki.
Na szczęście, dokładnie w tym momencie pojawili się Czkawka i Astrid; duet wrogów za nim został zmuszony do walki z nimi, pozostawiając go z "tylko" czterema wrogami.Wrogowie, którzy, jak na razie, byli przykuci do konstrukcji z drewna i metalu, najeżonej bronią, której nie było komu użyć, smoki szarpnęły całą konstrukcją w jego stronę, ciągnąc ją po ziemi.
O o.
I właśnie w tym momencie Ruffnut zeskoczył z małego scuttleclawa i wskoczył na kolczasty grzbiet najbliższego smoka, który następnie próbował zrzucić ją ze swojego grzbietu, jego nagłe zatrzymanie wprawiło jego towarzyszy w zamieszanie, jego łańcuch splątał się z drugim smokiem, Ruffnut zeskoczyła, a dwa smoki z tyłu przewróciły całą drewnianą ramę do góry nogami, w międzyczasie splątane smoki uderzyły o ziemię. Mocno.
Cóż, z tym mogę pracować.
Dwa wybuchy plazmy powaliły pozostałe w powietrzu stwory, podczas gdy Ruffnut wylądowała jakieś dwie długości ciała od niego i wymachiwała pięściami w stronę skrępowanego duetu, mamrocząc jakieś bzdury.
Spoglądając za siebie, Szczerbatek odprężył się, widząc, że Czkawka i Astrid zajęli się dwoma pozostałymi smokami, małe kanistry przymocowane do ich głów zostały roztrzaskane na kawałki, a one snuły się bez celu.
Czkawka podszedł do niego, uśmiechając się.
-Udało się!
Oczywiście otrzymał ponadprzeciętną dawkę smoczej śliny, ale tym razem nie wydawał się być jej tak przeciwny jak zawsze.
-E! Wy dwaj! Spójrzcie na moje łupy!
Szpadka przerwała im, stojąc zaledwie kilka metrów dalej, spojrzeli, a wszystkie cztery źrenice rozszerzyły się w szoku na mapę z emblematem Nocnej Furii namalowanym w kilkudziesięciu miejscach; wiele z nich było przekreślonych, ale niektóre były obrysowane, a niektóre były w pełni zakolorowane, prawdopodobnie reprezentując wyeliminowane, podejrzewane i potwierdzone gniazda Nocnych Furii.
Dwójka przyjaciół wymieniła spojrzenie, obie pary zielonych oczu błyszczały jasno.-O rany, czeka nas całkiem długi lot.
Szczerbatek przystąpił do lizania Ruffnut, ignorując jej obrzydzenie i opór, Czkawka i Astrid śmiali się za jego plecami.
################################################################################
-Umm... Co teraz zrobimy?
Zapytał z powątpiewaniem Ragnar, spoglądając wraz z resztą watażków na niemożliwie wysokie klify masywnej wyspy. Minęło już kilka godzin od wyruszenia Grimmela, a na niebie widać było jedynie wysoko latające smoki Berk.
Griselda warknęła, spoglądając z frustracją na wysoką na milę ścianę skał.Changhatai Khan tylko zmarszczył brwi, całkowicie milcząc. Jak mieli się tam wspiąć?
CZYTASZ
One-shoty
FanfictionSą to głównie pomysły na historie które uznałem za nienadające się do rozwinięcia.