Rozdział 3

1.6K 30 17
                                    

Ciągle byłam kurewsko obrażona na Dylana i całą resztę, dostałam od nich kilka wiadomości z przeprosinami, na które nawet nie odpisałam. Obraziłam się i nie mogłam tak szybko im odpuścić.

Weekend czyli moja ulubiona część tygodnia, moje chęci do życia powracają wraz z sobotą i mogłam leżeć w łóżku cały dzień, a nikt nie robił z tego wielkiej afery. Wzięłam głęboki wdech i wstałam z łóżka, podeszłam do lustra i uśmiech który miałam na początku zniknął kiedy ujrzałam ciągnącą się od pępka do biodra bliznę. Chyba mój największy kompleks. Dręczy mnie od siedmiu lat kiedy mój ojciec mnie zgwałcił a potem próbował zamordować. Romuald siedzi w więzieniu, ale te wspomnienia biegają po mojej głowie i nie potrafią z niej uciec. Założyłam szlafrok aby zakryć moją traumę i zeszłam na dół. Tylko moja mama wie o ranie, nikomu nie powiedziałam i żadnemu nie ufam na tyle aby im o tym powiedzieć.
Staram się nie wspominać przeszłych już dawno wydarzeń i zawracać sobie nimi głowę.

Zeszłam na dół i zjadłam lekkie śniadanie, nasza kuchnia była mała, biała a blaty były zrobione z drewna znajdowało się tam kilka roślin i mnóstwo małych obrazów. Ava miała na ich punkcie jakąś chorą obsesję, wszędzie w naszym domu wisiały obrazy.

{•}

Tego dnia stwierdziłam, że pobędę sama nie chciałam się z nikim spotykać czy pisać, nie miałam na to siły. Wzięłam laptopa i położyłam się z powrotem do łóżka, włączyłam jakiś film, którym nawet nie byłam zaciekawiona. Chwyciłam telefon do ręki i odpaliłam instagrama, pierwsze co ukazało mi się po otworzeniu aplikacji to kilka nie przeczytanych wiadomości, niektóre były od przyjaciół a kilka od nieznajomych mi ludzi. Nie odczytałam żadnej wiadomości, a wyłączyłam telefon próbując się skupić na filmie, koniec końców nie obejrzałam go bo usnęłam.

Po przebudzeniu zerknęłam na zegar, który pokazywał godzinę pierwszą w nocy. Kurwa przespałam cały dzień. Podeszłam do okna i otworzyłam je, moje ciało zalała fala zimna. Z fotela zabrałam niebieski koc w smerfy i usiadłam na parapecie, moje włosy rozwiewał delikatny wiatr. Z kieszeni spodni wyjęłam AirPods'y włożyłam je do uszu, a po chwili w moich uszach rozbrzmiewało „Daddy Issues". Przymknęłam oczy i zaczęłam po cichu podśpiewywać piosenkę, otworzyłam je  kiedy usłyszałam czyjąś rozmowę.
- No taka blondyna mieszka obok.- Schowałam się z powrotem do domu, lecz bacznie podsłuchiwałam rozmowy dobrze znanego mi męskiego głosu. - No taka na raz, spoko dupa ale nie na stałe. Znudziłaby  mi się.- Jebany szczur. Mówił o mnie. - No wyruchałbym jakby była starsza, ma szesnaście lat, to się nie opłaca. Nie chce mi się bawić w przedszkole.- Collins zaśmiał się pod nosem. - Nie wiem, może rozkocham ale ona na coś więcej będzie liczyć, kręci się cały czas wokół mnie.

Nie dałam mu dokończyć, bo zerwałam się z podłogi i ponownie wydrapałam się na parapet.
- Ja się cały czas przy tobie kręcę.- Prychnęłam
- Dobra muszę kończyć.
Powiedział do kogoś i schował telefon do kieszeni.
- To ty mnie wniosłeś do łóżka i odwiozłeś z imprezy chociaż wcale o to nie prosiłam, i to nadal ja się przy tobie kręcę?
Mężczyzna ze zdumieniem wpatrywał się we mnie, chyba myślał że nie słyszałam całej jego rozmowy, przetarł twarz ręką i spojrzał się na mnie.
- Odwiozłem cię, bo wróciłabyś z gościem który chciał cię wyruchać, bez mojej pomocy to nie wiadomo czy byś przeżyła, imprezy nie są dla dzieci.

Ten śmieć niemal to wykrzyczał.

- Nie wróciłabym z nim. Nie jestem taka naiwna jak ci się wydaje.
- Tak? To czemu wróciłaś ze mną nie znając mnie.

Przejebane.
Myśl.
Myśl.
Boże Mela stać cię na to.
Kąciki ust bruneta powędrowały ku górze. Jebany myślał że wygrał. Ze mną nigdy kurwa, nigdy.

KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz