- Stój! – Wrzeszczał sprzedawca – Stój ty pieprzona złodziejko! Gońcie ją!
Kolejny zwyczajny dzień w życiu Vereny. Dziewczyna ponownie stwierdziła, iż lepszą opcją na zdobycie pieniędzy będzie okraść sklep jubilerczy, niż iść do pracy i zacząć normalne życie. Ale kto by chciał normalnie żyć? O ile w ogóle jest to możliwe. Ver uwielbiała adrenalinę i ryzyko, mimo że czasami wpadała przez nie w duże kłopoty.
- O chuj –Rzuciła pod nosem kiedy usłyszała za sobą syreny radiowozu – Dawaj, Ver, nie dasz się znowu złapać, nie skończysz w kiciu – Motywowała samą siebie do jeszcze szybszej ucieczki.
Dziewczyna biegła ile sił w nogach, jednak biorąc pod uwagę, że policja goniła ją radiowozem, nie miała żadnych szans. Jej nogi powoli wiotczały i odmawiały posłuszeństwa z przemęczenia. Przebiegła już duży kawał, a nie miała gdzie się ukryć. Nagle jednak, wpadła na genialny pomysł. Las. Tam auto nie da rady wjechać, więc zyska trochę czasu na ucieczkę i ukrycie się.
Ver nie lubiła chodzić do lasów. Rzadko kiedy tam bywała, bo zawsze czuła dziwny nie pokój. Tak jakby coś próbowało ją stamtąd wypędzić. Lub ostrzec. Jednak dziewczyna nie wierzyła w przesądy o magii, przeznaczeniu lub „znakach od wszechświata". Uważała to za głupią stratę czasu i nadzieję w cuda, które się nie zdarzają.
Gdy wbiegła do lasu, znowu poczuła się dziwnie. Niepokój. Nie podobało jej się to, jednak mimo uciążliwego wrażenia, dalej biegła. Nie chciała znowu wylądować w więzieniu. Nie tym razem.
Jednak im głębiej w las uciekała, tym uczucie wzrastało, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Nie słyszała już syren, ani żadnych dźwięków wskazujących na czyjąś obecność. Zatrzymała się więc na chwilę, aby dać sobie odpocząć i przemyśleć co dalej. Jednak kiedy zatrzymała się, jej umysł zaczął zalewać się falą uciążliwego nie pokoju. Koszmarny ból głowy i zawroty głowy nie pozwoliły jej stać na równych nogach, więc oparła się o drzewo. Słyszała głośny gwizd, który nie dawał jej dojść do własnych myśli. Obraz przed oczami rozmazał się, a ona jedyne co widziała to ciemność. Nagle ból i zawroty głowy ustały, a ona bezradnie osunęła się na ziemie, tracąc przytomność. Ostatnią rzecz jaką zdążyła wyszeptać przed spotkaniem z twardą ziemią, było pomocy.
*
*
*
Powoli odzyskując przytomność, Ver podniosła lekko głowę. Wzrok miała zamglony, nie widziała wyraźnie miejsca w którym jest, jednak wiedziała, że na pewno nie tam gdzie straciła przytomność. Nagle ogarną ją koszmarny chłód. Kiedy spojrzała na swoje przemarznięte ciało, spostrzegła, że jest naga. Łzy zaczęły napływać jej do oczu. Nie miała pojęcia co się z nią stało. Ktoś ją otruł? Odurzył i zgwałcił? Nie chciała nawet myśleć o czymś takim. Nagle jednak usłyszała głośny szelest liści. Odwróciła się gwałtownie i spostrzegła, że ktoś się do niej zbliża. Nie miała siły nawet podnieść rąk, aby jakoś się bronić, nie mówiąc już o ucieczce.
- P-proszę – W jej łamiącym się głosie było słychać zdesperowanie i strach. Cholernie duży strach.
Dziewczyna nie widziała kim była osoba która się do niej zbliżyła. Było zbyt ciemno, a ona nie odzyskała jeszcze wystarczająco dobrze przytomności aby wyraźnie widzieć. Po posturze postaci jednak łatwo stwierdziła, iż jest to mężczyzna. Jedyne co udało jej się zobaczyć, to zielone tęczówki postaci, które świeciły tak jasno, że mogła zobaczyć w nich swoje odbicie.
- Spokojnie, księżniczko. – Powiedział spokojnym i kojącym głosem. – Nikt cię nie skrzywdzi.
Ostatnie co zdołała zarejestrować dziewczyna, był dziwny zielony dym, który pojawił się po ruchu dłonią zielono okiego. Po tym, dziewczyna ponownie straciła przytomność.
CZYTASZ
Nim zajdzie zmrok || Lokiego Laufeysona
Fanfiction"-Nienawidzę cię - Próbowałam powstrzymać mój łamiący się głos- Ale nie za to że odebrałeś mi całe moje życie. Nienawidzę cię za to, że sprawiłeś, że cię pokochałam." Verena nigdy nie miała spokojnego życia. Ciągle ścigana przez Nowojorską policje z...