Dziecko Lechny urodziło się całe i zdrowe. Kiedy matka z córką odpoczywały po porodzie, znachorka poszła zanieść dobrą wiadomość rodzinie. Przy okazji dowiedziała się, że żołnierze już opuścili wioskę. Po powrocie przekazała informację zbiegom.
- Wyruszę, jak zrobi się dobrze ciemno – oświadczył Lis.
- Nie zostaniesz? – zdziwiła się. – Może już nie wrócą?
Mężczyzna pokręcił przecząco głową.
- Naprawdę myślisz, że to ciebie szukali? – spytał Kos, który miał na ten temat odmienne przypuszczenia.
- Nie zamierzam tego sprawdzać – odparł tamten ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem. – Zapadnę w lasy. Idziesz ze mną? – zaproponował.
- Muszę się zastanowić.
- Lepiej tu nie zostawaj – powiedział Lis poważnie. – To zbyt niebezpieczne.
Wcale nie miał takiego zamiaru, ale on o tym nie musi wiedzieć. Jednak czując, że inaczej się go nie pozbędzie, chłopak niechętnie skinął głową.
- Co tu się zastanawiać? – żachnęła się znachorka. – Łatwiej wam będzie we dwóch. Bezpieczniej.
- Muszę to dobrze przemyśleć – odparł Kos niewzruszenie.
– Pójdę na górę się zdrzemnąć – oświadczył Lis.
Ledwo zamknęła się za nim klapa w suficie, Znachorka odezwała się szeptem:
- Lis jest dobrym człowiekiem, chociaż ma swoje tajemnice. Możesz mu zaufać.
Dobrzy ludzie też służą Regentce, pomyślał chłopak. Wszyscy jej teraz służą.
- Teraz czasy takie, że nikomu nie można ufać – powiedział wymijająco. – Nawet dobrym ludziom.
- A to czemu?
Zastanowił się, co powiedzieć, żeby nie zdradzić zbyt wiele.
- No tak się porobiło, że czasem nie ma dobrego wyjścia, co nie zrobisz, dla kogoś będzie źle.
- To wtedy trzeba wybrać mniejsze zło.
- A jeśli to, co Lis uzna za mniejsze zło, dla mnie okaże się większym?
Kobieta wzruszyła ramionami.
- Zdążę upiec wam trochę podpłomyków – powiedziała i wzięła się do roboty. Kos przyłączył się do pracy.
Kiedy chlebki siedziały w piecu, znachorka zajrzała do pacjentki, potem wyszła.
Kos patrzył na iskierki spadające do popielnika. Lubił i cenił Lisa. W jakiś sposób mu ufał. Jednak na myśl, że miałby tak całkowicie zdać się na jego łaskę, odczuwał dziwny niepokój. Co prawda, gdyby Lis miał za zadanie go zabić, mógł to zrobić już wiele razy, czy choćby go nie ratować przed kłusownikami, gdyby zaś miał go schwytać, starczyłoby, żeby wydał go żołnierzom... Chyba że miał go schwytać w tajemnicy przed wszystkimi, nawet przed ludźmi Magiczki. Tylko po co? Zabić w tajemnicy – tak, to miałoby sens, ale schwytać w tajemnicy? Czyżby lata spędzone w jej towarzystwie sprawiły, że stał się zbyt podejrzliwy?
O zmierzchu Znachorka wróciła z jakimś zawiniątkiem. Zajrzała znowu do Lechny i zaczęła nakrywać do wieczerzy. Jak na zawołanie, do kuchni wszedł Lis. Kos podszedł do niego.
- Bardzo ci dziękuję - powiedział. - Doceniam twoją propozycję, ale lepiej będzie, jeśli się rozdzielimy.
Ten tylko skiną głową.

CZYTASZ
Szary Czort
FantasyŻycie jest ciężkie pod rządami czarnych magów. Wiejska znachorka przygarnia nastolatka, który ukrywa arystokratyczne pochodzenie...