Rozdział 8: Spokojnie Kwiecie, wszystko jest dobrze

104 8 25
                                    

Pov. Świerk

Był wieczór. Późny, gdyż księżyc był już wysoko na niebie. Dzisiaj był w pełni czyli te żałosne klany obchodziły zgromadzenie. Przyjemnie wspominałem dwa z nich. Pierwsze, na którym się pojawiliśmy i pozabijaliśmy kilka kotów¹, a i drugie, kiedy to Mgła — ta sama okropna zdrajczyni — pozbawiła życia lidera Klanu Księżyca czy Nocy, jakoś tak to było.

Leżałem pod jednym z drzew i obserwowałem wejście do obozu.
Od Wysokiego Słońca byliśmy już w obozie tej głupiej, nie myślącej grupy i szczerze, szybko ją zajęliśmy. Blizna z łatwością przejął dowodzenie w całym obozie, a my rozstawiliśmy się na całym jego terenie. Oczywiście niektórzy z nas mieli większy ubaw z niszczenia rzeczy i krzywdzenia innych, gdyż oczywiście zachowywanie się jak idioci było ich konikiem. Mnie to nie kręciło. Chociaż proponowano mi już kilkakrotnie i nawet wysuwano mi jakieś potencjalne kotki na wiadomo co, to ja ich zlewałem. Starałem się odwieść pobratymców od tego beznadziejnego pomysłu, ale nie udało mi się.
Starałem się nie zwracać uwagi na piski i krzyki kotów, ale w końcu nie wytrzymałem.

Wstałem zdenerwowany i wszedłem w pierwsze lepsze krzaki rozdzielając i przerywając ich dziecinne zachowanie.
Kilka ,,par" mi się udało, jednak nie wszystkie, gdyż niektórzy uciekali za obóz.

— Świerk, czemu psujesz nam zabawę? — ciągle słyszałem

— Hmmm pomyślmy. Bo jak będziecie je krzywdzić, to zaraz zabraknie nam taniej siły roboczej, bo wszystkie wylądują w żłobku?! Myślcie choć trochę! — syknąłem poddenerwowany. Nienawidziłem jak ktoś krzywdził innych w taki sposób.

Ciągle tylko marudzili i narzekali. Machnąłem na to łapą i poszedłem z powrotem na swoje miejsce.
Zacząłem powoli lizać swoją sierść na piersi, kiedy to poczułem, jak ktoś skacze od tyłu na mój grzbiet i lekko opalata swoje łapy wokół mojej szyi. Poczułem te puszyste, gęste futro oraz charakterystyczne, nieułożone kosmyki  na łapach.
Zamruczałem, gdy poczułem, że zaczęła układać moją sierść na szyi, robiąc to z naturalną delikatnością. Była zdecydowanym przeciwieństwem Blizny, który robił wszystko ostro, dynamicznie i natarczywie.

— Zgadnij kto to — usłyszałem jej głos, nieco nad swoją głową 

— Hmmm... — udawałem, że się zastanawiam — Może Kukułka? — była to kotka, kilka wschodów temu zrekrutowana. Nie wspomniałem o niej, myśląc, że nie dożyje następnego. A tutaj niespodzianka. Żyje i ma się dobrze.

— Ejjjj! — miauknęła, o mało przy tym nie piszcząc. Zeszła ze mnie i ułożyła się na przeciwko. Zamruczałem cicho, kiedy polizała mnie po policzku.

— Przecież żartuje słońce — powiedziałem i również ją polizałem. Widziałem w jej oczach miłość, a ja ją odwzajemnialem. Podświadomie czułem, że cierpliwie czeka na dzień, kiedy wyznam jej uczucia i powiem, że chcę być z nią szczęśliwy. Jednak... co z Blizną? Czy uczucia względem mojego przywódcy są prawdą? A może tak naprawdę nic nie czuję do niego? Byłem pomiędzy ich obydwojgiem. Darzyłem ich gorącym uczuciem, które chciałem na nich przelać. Ale na które powinienem?

Tak się zamyśliłem, że dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że Kwiat patrzy na mnie z uwagą.

— Świerk, wszystko dobrze? — zapytała widocznie zmartwiona, usadawiając się obok mnie na tyle blisko, żeby lekko ocierać się futrem.

— Tak, po prostu się zamyśliłem — miauknąłem patrząc w jej oczy.

Zapadła dość nieprzyjemna cisza. Szczerze, kusiło mnie zaproponować jej spacer, jednak obawiałem się, że przez zbliżający się poród, może się nie zgodzić. Mimo to, postanowiłem zapytać. W końcu do odważnych świat należy, nie?

Losy Klanu Śmierci (S) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz