[Wydarzenia w tym specialu mają miejsce dwa lata po ostatnim rozdziale, jeszcze przed epilogiem]
— Nie, nie zgadzam się! Zagrajmy jeszcze raz, na pewno oszukiwałeś! — krzyknął desperacko Yoongi, zapierając się o brzeg stolika.
— Pobite gary, hyung — skwitował siedzący po drugiej stronie Jimin i wytknął mu język. — Przegrałeś, więc padło na was. Pamiętaj, że lubię moje kimchi dodatkowo ostre, a Tae łagodne.
— Joon, ratuj. — Chirurg spojrzał na niego błagalnie i wbił paznokcie w jego rękę. — Przecież oni zniszczą twój dom.
— Nasz dom, kochanie — poprawił go i przykrył jego dłoń swoją.
— No tak, nasz. Wciąż się przyzwyczajam — mruknął speszony i uciekł wzrokiem, rumieniec przyprószył jego poliki.
W tle leciał alternatywny rock, a wypite drinki przyjemnie rozgrzewały jego wnętrzności. Siedzieli w tym samym pubie, w którym niecałe dwa lata temu niespodziewanie spotkali się na potrójnej randce, zorganizowanej przez ich wspólnych znajomych. Zajmowali nawet ten sam stolik co wtedy, choć chyba tylko Namjoon miał głowę do takich szczegółów. Zawsze był sentymentalistą.
— Dobrze, że padło na was, bo nie wyobrażam sobie wigilii w tej klitce Jimina — rzucił wyraźnie podchmielony Seokjin.
— Słuchaj no, kierowco za dychę — fuknął Jimin i wychylił się przez stół, wytykając go palcem. — Jak już zostanę ordynatorem neurochirurgii, to zafunduję sobie taką chatę, że każdy z was będzie miał w niej swoją oddzielną sypialnię.
— Jeśli zostaniesz ordynatorem. — Yoongi wywrócił oczami. — Poza tym masz zbyt wybujałą wyobraźnie co do tych zarobków.
— Daj pomarzyć.
— Jeśli będziecie potrzebować naszej pomocy, zawsze wpadniemy lub coś wam ogarniemy. — Hoseok (jedyny trzeźwy) wrócił do tematu, który został dziś rozstrzygnięty dość chaotyczną grą w pokera. — Jak my rok temu daliśmy radę, to wy też dacie.
— No... powiedzmy — mruknął Namjoon, uśmiechając się krzywo.
Wolał nie przypominać o kilku drobnych, choć może nie tak znowu drobnych, niedociągnięciach, które omal nie kosztowały ich poprzedniej wigilii. Kolacja miała spore opóźnienie spowodowane tym, że Seokjin, chcąc spróbować europejskich tradycji, trzymał karpia w wannie i uparł się, że wyłowi go na wędkę. Ryba była jednak tak ospała, że nie zadowalało to zapalonego wędkarza. Hoseok tak się wtedy na niego wściekł, że zapomniał o ciastkach w piekarniku i mało brakowało, a spędziliby wigilijny wieczór w remizie strażackiej. Dzięki bogu, że Jeongguk jako jedyny uważał na szkoleniach BHP i uratował jedzenie oraz kuchnię.
Młodego ratownika wyjątkowo nie było dzisiaj z nimi w pubie, ponieważ razem z So-Hee pojechali na motocyklowy rajd mikołajkowy.
— Mówiłem poważnie. Jeśli czegoś będzie wam potrzeba, dzwońcie — zapewnił jeszcze raz pediatra, gdy żegnali się pod pubem. — Mamy kilka kartonów ozdób choinkowych z zeszłego roku, jeśli byście chcieli.
CZYTASZ
W oknie o północy | namgi
RomancePraca neurochirurga nie rozpieszczała Yoongiego w luksusy spokojnej egzystencji. Jedyne ukojenie przynosiło mu palenie papierosów na dziesiątym piętrze szpitala. Tam w samotności mógł zagłuszać kolejny kryzys egzystencjalny - już chyba piąty w tym t...