Rozdział16

615 22 2
                                    

Sophia

Po dotarciu na miejsce wstrzymałam oddech. Budynek, w którym odbywała się gala, wyglądał jak pałac z innej epoki – ogromne kolumny przy wejściu, wysoki sufit zdobiony złotymi ornamentami i błyszczący marmurowy parkiet, na którym odbijały się światła kryształowych żyrandoli. W powietrzu unosił się subtelny zapach ekskluzywnych perfum i kwiatowych dekoracji, które zdobiły stoły i kąty sali.

Goście ubrani byli w eleganckie suknie i dopasowane garnitury, a kelnerzy w nienagannych uniformach przechadzali się między nimi, oferując wykwintne przekąski i kieliszki z szampanem. W tle grała przyjemna, spokojna muzyka klasyczna, idealnie komponując się z atmosferą luksusu i prestiżu.

Simon i Leo szybko rozpłynęli się w tłumie, zostawiając mnie samą z Arkadiem, który prowadził mnie przez salę z pewnym siebie krokiem. Czułam na sobie spojrzenia nieznajomych – jedne były ciekawskie, inne oceniające, jakbym była intruzem w świecie, do którego nie należałam.

Nagle do Arkadiego podszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, który wyglądał na około trzydzieści pięć lat. Jego ciemne włosy były perfekcyjnie ułożone, a na twarzy gościł lekki, ale pewny siebie uśmiech. Był ubrany w doskonale skrojony granatowy garnitur, a w dłoni trzymał kieliszek z czerwonym winem.

– Arkadii Ivanov – odezwał się z lekkim włoskim akcentem, uśmiechając się przy tym szelmowsko. – Minęło sporo czasu.

Arkadii skinął głową z chłodnym wyrazem twarzy.

– Marco De Luca – odpowiedział, mierząc mężczyznę wzrokiem. – Rzeczywiście, trochę czasu minęło.

Obserwowałam ich uważnie, wyczuwając w ich rozmowie napięcie. Marco wyglądał na kogoś, kto czuł się swobodnie w każdej sytuacji, ale jednocześnie miał w sobie coś, co budziło respekt.

– Nie przedstawisz mi swojej towarzyszki? – zapytał Marco, przenosząc na mnie spojrzenie.

Arkadii zerknął na mnie, po czym powiedział spokojnie:

– To Sophia Andrejeva.

Marco uniósł lekko brew, po czym uśmiechnął się przyjaźnie.

– Sophia... Piękne imię – powiedział, sięgając po moją dłoń i muskając ją delikatnie ustami w klasycznym, staroświeckim geście.

Niepewnie odwzajemniłam uśmiech, nie wiedząc, co powinnam myśleć o tym człowieku. Jego maniery były nienaganne, ale w jego oczach czaiło się coś, co sprawiało, że nie mogłam go od razu rozgryźć.

– Przejdźmy do rzeczy, Marco – przerwał mu Arkadii chłodnym tonem. – Wątpię, że podszedłeś tutaj tylko po to, by komplementować moją podopieczną.

Marco zaśmiał się cicho i upił łyk wina.

– Masz rację, jak zawsze. Ale może dokończymy tę rozmowę w mniej oficjalnym otoczeniu? – zaproponował, spoglądając znacząco na Arkadiego.

Mężczyzna obok mnie napiął się lekko, ale skinął głową.

– Zaczekaj tutaj, Sophia – powiedział do mnie tonem, który nie pozostawiał miejsca na sprzeciw.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Arkadii i Marco ruszyli w stronę jednego z bocznych korytarzy, zostawiając mnie samą wśród obcych ludzi.

Zostałam sama, stojąc pośrodku eleganckiej sali, otoczona przez obcych ludzi w drogich ubraniach, którzy wymieniali uprzejmości, śmiali się i prowadzili rozmowy, do których nie miałam dostępu. Mimo że minęły już trzy miesiące, wciąż czułam się jak intruz w tym świecie.

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz