TIK, TAK. tykanie wskazówek zegara od paru godzin roznosiło się po całym pokoju. dźwięk był tak irytujący, że cherry rogers znajdująca się w pomieszczeniu była bliska zwariowaniu. miała ochotę czymś rzucić w przedmiot, by w ten w końcu przestał tykać.tik, tak. cherry wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze. tego dnia prezentowała się wyjątkowo ładnie. jej matka — vivien rogers zadbała o to. była gotowa wydać wszystkie pieniądze by, jej córka wyglądała doskonale. w końcu to na tych dożynkach miała się zgłosić do udziału w igrzyskach głodowych.
tik, tak. po policzku cherry spłynęła pojedyncza łza. nie chciała brać udziału w tym głupim przedstawieniu oraz zabijać niewinnych ludzi. jednak odczucie presji jakie dawała jej rodzina było zbyt silne. jej los był już przesądzony, gdy sharon, jej o dwa lata starsza siostra, wygrała własne głodowe igrzyska.
tik, tak. nie wytrzymała nerwów i rzuciła metalowym pędzlem do makijażu w zegar. końcówka wbiła się w tarcze, zatrzymując tykające wskazówki. w końcu nastała błoga cisza.
jednak i ona sprawiła, że cherry czuła się niekomfortowo. teraz najgłośniejsze były jej własne myśli, a one były jeszcze bardziej przytłaczające niż dźwięk jaki wydawał zegar. przed oczami miała to jak zabija jakiegoś małego chłopca z biedniejszego dystryktu.
przez myśl przeszło jej, żeby się nie zgłosić. jednak stosunek jej rodziców do niej nie był już przyjemny, a co by się stało gdyby została "czarną owcą" w rodzinie? cała czwórka była gwiazdą igrzysk. rodzina rogers, po ukończeniu swoich siedemnastu lat zawsze zgłaszała się do udziału w głodowych igrzyskach. zawsze również wygrywała.
ciszę przerwało skrzypienie drzwi jej pokoju. gdy odwróciła się zobaczyła swoją dziewiętnastoletnią siostrę. podeszła do niej i dłońmi dotknęła jej ramion, przyglądając jej się.
— wyglądasz przepięknie. tylko powinnaś się nieco uśmiechnąć. masz śliczny uśmiech — powiedziała, a kąciki jej ust powędrowały delikatnie do góry.
po swoich słowach założyła jej włosy za ucho. gdy sięgnęła po opakowanie z różem, zmarszczyła nos nie widząc pędzla przy nim. rozejrzała się po pokoju, a jej oczom ukazał się przedmiot wbity w tarczę zegara. pokręciła zrezygnowana głową i cicho się zaśmiała.
— wiesz, że ten biedny zegar, ani pędzel nic ci nie zrobiły? — zapytała i ustała na fotel by ściągnąć zepsute urządzenie. następnie położyła na toaletce, obok różu. — ja też się denerwowałam, jeśli ma cię to pocieszyć.
w żaden sposób nie dodało to cherry otuchy. ponieważ sharon była inna niż ona. nie musiała nigdy nikogo udawać. starsza siostra zawsze wyglądała dobrze, mówiła to co powinna. zdobyła łatwo serce stolicy. nie obawiała się tym również tym, że będzie musiała zabijać.
na swoich treningach zawsze była najlepsza. nie było jej równych. potrafiła posługiwać się każdą bronią jak i doskonale grać. już nawet przed ogłoszeniem punktacji każdy wiedział, że ona wygra.
cherry zwiesiła swój wzrok. przyglądała się srebrnym elementom na swojej sukience. miała wrażenie, że ten strój ją przytłaczał. to nie ona miała na sobie go, tylko osoba, którą musiała udawać. idealna cherry.
— a co jeśli ja. . . nie chcę brać w tym udziału? — spytała, a głos jej się załamywał. pierwszy raz powiedziała to przed kimś ze swojej rodziny. nawet ciężko było jej to mówić na głos przy znajomych ze szkoły, czy tych z którymi chodziła na treningi.
— gadasz bzdury — oznajmiła i wyciągnęła pędzel z tarczy zegara. następnie zanurzyła go w różu, by nałożyć go na policzki cherry. — przecież to oczywiste, że przeżyjesz i wygrasz.
CZYTASZ
𝐃𝐀𝐘𝐋𝐈𝐆𝐇𝐓 , 𝐦𝐞𝐥𝐥𝐚𝐫𝐤
Fanfiction꒰ ͜͡➸ 𝐢𝐧 𝐰𝐡𝐢𝐜𝐡. cherry i peeta trafiają na arene 74. igrzysk. zmuszeni o walkę na życie i śmierć stają się sojusznikami i nabierają do siebie głębsze uczucia | hunger games-mockingjay | fem'oc...