Prolog

1.2K 15 0
                                    

Ktoś rzucił mnie na ziemię. Tak! Kurwa rzucił! Byłam wściekła, choć chyba bardziej się bałam. Gdzie ja do cholery jestem? Mam nadzieję, że ktoś już zauważył moje zniknięcie. Co jak nikt po mnie nie przyjedzie, zaczynałam wpadać w panikę. Co jak nikt mnie nie znajdzie?
Ktoś szybkim krokiem podszedł do mnie i rozwiązał mi ręce. Może i teraz było mi wygodniej, ale skrępowane ręce, to zdecydowanie nie mój największy problem. Następnie ściągnął mi worek z twarzy. Momentalnie zaciągnęłam powietrza i zamrugałam oczami, które zdążyły przyzwyczaić się już do ciemności. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Chyba jesteśmy w jakimś magazynie. Właściwie nie znajdowało się tu nic więcej jak cztery obskurne ściany pokryte chyba pleśnią. Następnym z kolei obiektem obserwacyjnym stał się mój oprawca. Wysoki mężczyzna około po 40, choć muszę przyznać, na taki wiek, miał całkiem wysportowaną figurę. Ohh, byłam taka zmęczona, taka poobijana. Wszystko mnie bolało i miałam siniaki chyba na każdej części ciała. Muszę się stąd wydostać.
- Czekaj tu. Zaraz ktoś po ciebie przyjdzie. - Rzucił oschle i zamknął za sobą drzwi. Tak kurwa, jakbym miała gdzieś pójść! Pieprzcie się wszyscy, zaraz ktoś po mnie przyjedzie. Zamknęłam oczy i zapadłam w długo wyczekiwany sen. Należał mi się. Choć jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo myliłam się, licząc na pomoc kogokolwiek.

Ostatni jej błądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz