Rozdział 5: Dziedzic Slytherina

89 8 18
                                    


Cześć, 

poniższy rozdział pisany będzie oczami Toma Marvolo Riddle. Mam nadzieje, że nakreśli on nieco co kryło się w głowie młodego Czarodzieja w tamtym okresie. 

Enjoy!~

________________________________

POV TOM MARVOLO RIDDLE:

Tom Marvolo Riddle rozpoczął dzień w Hogwarcie wciąż postrzegany przez dorosłych jako spokojny, utalentowany uczeń. Jedyny czarodziej jaki dostrzegał w nim coś więcej, coś bardziej mrocznego ponad to co widziała reszta to ich nauczyciel transmutacji - Albus Dumbledore. Albus miał racje dostrzegając ambicje i zarys planów swojego ucznia, bo szkoła była dla Toma była jedynie areną, na której mógł zdobywać władzę i uznanie, zanim wkroczy na tę właściwą w dorosłym świecie. Młody geniusz z Slytherina, rozpoczął kroki ku władzy, które miały sięgnąć poza granice Hogwartu.

O poranku Riddle skierował swoje kroki do Wielkiej Sali na śniadanie, gdzie z dystynkcją zasiadał przy stole Slytherinu. Jego srebrzyste oczy emanowały inteligencją, a pewność siebie przesiąkała każdym ruchem. Zdolności magiczne tego czarodzieja były zauważane przez wszystkich, a profesorowie zwracali uwagę na jego wyjątkowe umiejętności. Tom był wybitnym uczniem, oddanym nauce, ale równocześnie od niemalże początku nauki w Hogwarcie  zastanawiał się nad granicami wiedzy magicznej, której nie przekaże mu szkoła. Skrupulatnie starał się ją poszerzać, a najbardziej fascynowała go nie tylko czarna magia co wszelkie odmiany zapomnianej już potężnej i niebezpiecznej starożytnej magii. 

W trakcie wczorajszej lekcji Zaklęć, na której przerabiali materiał jaki Tom opanował już dwa lata temu jak zwykle w takich chwilach, gdy zajęcia zwyczajnie go nudziły myślał nad tym, że Hogwart w ich programie nauczania nie jest w stanie dostarczyć mu wiedzy jakiej oczekiwał.

Od dłuższego czasu zaczął czuć, że istnieje coś większego, co może osiągnąć, coś, co wykracza poza naukę w klasach. Wtedy też zaczął poszukiwać odpowiedzi na pytania, których nie można było znaleźć w podręcznikach. Częstym elementem zdobywania tej wiedzy były nocne wędrówki do Działu Ksiąg Zakazanych w szkolnej Bibliotece. Tego typu nocne wycieczki nie były jego problem, gdy rok temu otrzymał odznakę Prefekta Naczelnego. Co oznaczało, że mógł poruszać się swobodnie nocami po zamku. 

Jednego dnia, przeglądając starodawne zapisy Hogwartu, Tom odkrył legendę o Komnacie Tajemnic. Fascynujące opowieści o niebezpiecznym potworze i przepowiedni zaczęły go intrygować. Postanowił, że odkryje tę tajemnicę i wykorzysta ją do własnych celów. Tym bardziej dążył do odkrycia Komnaty Tajemnic kiedy dowiedział się, że jej twórcą był sam Slazar Slytherin. Ileż fascynujących informacji i ksiąg mogła skrywać! Potwór jaki podobno jej strzegł wcale nie sprawiał, że jego zapał zgasł. Wręcz przeciwnie, chciał się sprawdzić. 

Otwarcie Komnaty Tajemnic było dla Toma jak klucz do zamku, który otwierał przed nim nowe perspektywy. To w niej upewnił się po rozmowie z duchem samego Salazara, że jest jego Dziedzicem. Bazyliszek, który ją zamieszkiwał został wybudzony wtargnięciem Riddle'a. 

Jednak sprawy nie potoczyły się tak jak zamierzał. Początkowo Bazyliszek, który nota bene był samicą z pięknym imieniem nadanym mu przez Slytherina - Sofie, dostał od Dziedzica zakaz zabijania na terenie Hogwartu. 

Sytuacja zmieniła się kiedy wracając kilka dni temu z Komnaty, gdzie nie tylko dyskutował z Duchem Założyciela Hogwartu w tym domu do jakiego w szkole należał, ale też zgłębiał wiedzę z biblioteczki jaką znalazł w ukrytym gabinecie Salazara, trafił w łazience na te rozbeczaną dziewczynę. Nie miał wyboru ta idiotka chciała go wydać. Nie chcąc brudzić sobie rąk, a dokładniej różdżki śmiercią uczennicy za co przecież mógłby zostać wydalony wydał rozkaz Sofie. 

Igrając z Losem | Tomarry |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz