Rozdział 3: Kiedy jesteśmy?

274 63 21
                                    

Cześć!
Dziś krótszy rozdział, ale niemniej ważny. Obiecuje, że kolejne będą dłuższe. :)
Enjoy!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dotarli do Gospody Pod Świńskim Łbem. Dawno ich tu nie było, jednak zdziwiło go, że wystarczyło dosłownie 5 lat, by już nie poznawać ludzi zza lady.

Zajęli stolik w kącie, starając się nie rzucać w oczy. Niekoniecznie chcieli robić szum, którego mogliby się spodziewać, gdyby ktoś ich zobaczył. Wybrańca z Ex Śmierciożercą. Na dodatek z jego ex szkolnym wrogiem. Już widział nagłówki: „ZŁOTY CHŁOPIEC I ŚMIERCIOŻERCA MALFOY RAZEM W HOGSMEADE. CZY WCIĄŻ SĄ WROGAMI? CZY MAJĄ WSPÓLNĄ TAJEMNICĘ." Dramat.

Zamówili ognistą whisky, a on wyciągnął zmniejszoną szkatułkę z kieszeni. Teraz świstoklik był nieaktywny. Przywrócił go do normalnych rozmiarów i spróbował otworzyć.

-On ani drgnie... po co ktoś wysyłał nam świstoklik, który przeniósł nas w pobliże Hogwartu? - Zastanawiał się na głos, patrząc na Draco z uniesioną brwią. Ten jednak wydawał się niezainteresowany tą zagadką. Powiedziałby, że prędzej był zirytowany całą sytuacją.

-Jakie to ma znaczenie, Potter? Nagle zabrakło Ci przygód i adrenaliny, że tak Cię fascynuje ten rupieć? - Spytał, palcem trącając szkatułkę i odsuwając ją od siebie jak najdalej. -Jesteśmy tu, mamy jakieś trzy godziny zanim powinniśmy zacząć się zbierać do domu, żeby zgarnąć dzieciaki na mecz. Pij tę whisky, a nie bawisz się w detektywa. Ktoś zrobił nam głupi żart. - Usłyszał od Blondyna, który uniósł swoją szklankę z bursztynowym płynem w górę, wymuszając tym samym to samo na nim.

Upił spory łyk i rozglądał się dyskretnie po Gospodzie. Miło było być w znajomym miejscu, a jednak czuł się tu zaskakująco obco i nieswojo.

-Co się dzieje w tym naszym Hogwarcie? Wiemy coś więcej o niefortunnej śmierci tej biednej dziewczyny?- Dotarło do jego uszu pytanie zadane przez mężczyznę, który siedział dwa stoliki dalej. Pytanie skierowane było zapewne do jego towarzysza. Jego głos wydawał mu się dziwnie znajomy, ale wiedział, skąd go może kojarzyć. Nie był w stanie dostrzec ich twarzy, bo siedzieli w cieniu i plecami do niego.

-Ciiiszej, Horacy! Mam wrażenie, że wszyscy już o tym wiedzą, a jednak wolałbym mieć jeszcze chwilę, by dowiedzieć się więcej o tym zdarzeniu, nim rodzice zaczną słać do mnie sowy z groźbami, jakoby nie dbam o bezpieczeństwo ich dzieci. - Skarcił tego pierwszego ten drugi mężczyzna. Skarcony Horacy pokiwał głową i zdecydowanie ciszej powiedział.

-Masz rację. Wybacz. Zatem co wiemy prócz tego, że znaleziono ją w łazience trzy dni temu?- Musiał mocno wytężyć słuch, by usłyszeć to pytanie.

Uniósł brew w górę zdziwiony. Może i mieszkał na odludziu i stronił od ludzi, ale był raczej na bieżąco z wydarzeniami w kraju. Za nic nie mógł sobie przypomnieć żadnej informacji o zgonie jakiejś dziewczynki i to trzy dni temu na terenie Hogwartu.

-Draco czy Eleonore mówiła Ci coś o tym, że jakieś dziecko zginęło w Hogwarcie trzy dni temu? - Spytał go cicho, tak by tamci mężczyźni ich nie usłyszeli. Eleonore pracowała w Departamencie, który między innymi odpowiadał za bezpieczeństwo uczniów Hogwartu. Ten Departament został stworzony po wojnie.

Draco pokręcił głową i spojrzał na niego wzrokiem, który prosił o wyjaśnienie, czemu o to pyta. Wzrokiem wskazał mu tamtą dwójkę dwa stoliki dalej. Niewerbalnie rzucił na nich zaklęcie, które sprawiło, że o wiele lepiej słyszeli ich rozmowę, mimo że ci teraz niemalże szeptali między sobą.

-Armando z całym szacunkiem, ale myślę, że te sytuacje należy określić mianem nieszczęśliwego wypadku i jak najszybciej opłakać uczennicę. Dodatkowe dochodzenie co się wydarzyło... nie jest dobrym pomysłem. Nie chcemy chyba denerwować i straszyć jeszcze bardziej uczniów i ich rodziców.- Ten pierwszy, Horacy, brzmiał jakby bał się w ogóle myśleć o tym, by rozgrzebywać sprawę śmierci dziewczyny.

Igrając z Losem | Tomarry |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz