6

25 3 0
                                    

.-mi też nalej. -powiedziałam do Amelii gdy ta nalewała do kubka zimnej wody.- tu jest tak cholernie gorąco..
-mogłyśmy wynająć mieszkanie z klimą.. -zaczęła mówić jednak po chwili wpatrując się w telefon ucichła.
-co tam masz? -zapytałam widząc jej dziwną reakcję.

Gdy przez chwilę nie odpowiadała obserwowałam jej skupioną minę, po czym wzięłam jej z ręki telefon.

Na ekranie widniała wiadomość od Gonzaleza z zapytaniem Czy chce się dziś z nim spotkać. Gdy to przeczytałam popatrzyłam na nią po czym zaczełam skakać z radości. Moje przeczucia się spełniały.

-nie ma opcji.- powiedziała wyrywając mi telefon.
-co? Czemu?! - zapytałam zdziwiona.
-nie znam go prawie, dopiero widzieliśmy się kilka razy. Po za tym nie zostawię cię samej.
-no chyba cię pogrzało, idziesz tam. - powiedzialam stanowczo. -wydaje się bardzo w porządku, gdyby coś zawsze możesz zadzwonic, ale sama widziałaś jaki jest, a mną się nawet nie przejmuj przecież sobie poradzę.
Przyznaj że on też ci się podoba... -szturnęłam ją w ramię na co się uśmiechnęła.
- nie prawda, po prostu jest... przystojny i.. -zaczęła.
-no właśnie! Podoba ci się!! -zaczelam jej trochę dokuczać.
-no dobra może odrobinke, ale to nie zmienia faktu że nic z tego nie będzie. Przecież to sławny piłkarz, a ja?
-a ty jego przyszła żona. -puscilam jej oczko.
-nie no nie rozmawiam z tobą wiesz. -przewróciła z rozbawieniem oczami.
-ale proszę, pójdziesz? -zapytałam błagalnym głosem. -pójdę.- westchnęła ciężko. -a co ty będziesz robić?
- nie wiem może sobie coś oglądnę, albo gdzieś pójdę. Zobaczymy. -odpowiedziałam.
- z Pablem? - zapytała szturchając mnie.
-co?
-jak to co, przecież widać że wpadłaś mu w oko.
-tak? Nic mi o tym nie wiadomo.
-nie udawaj, to widać.
-kto to mówi.. - parsknęłam śmiechem. -po za tym kto do kogo napisał o spotkanie? Pablo do mnie czy Pedro do ciebie?
-no..
-no właśnie.. więc proszę mi tu nic nie mówić.
-jeszcze zobaczymy...
-powiedzieć ci coś? -zapytałam z uśmiechem.
-no jak musisz. -odpowiedziała ironicznie.
-Amelia Gonzalez.- krzyknęłam ze śmiechem robiąc unik przed lecącą w moją stronę poduszką.

Dzień nam szybko zleciał. Amelia z Pedrem umówili się na 19 w restauracji niedaleko naszego mieszkania. Poprosiła mnie, żebym pomogła jej się wyszykować. Widać, że bardzo się cieszyła, ale też stresowała.

Około wpół do 18 zrobiłyśmy w jej pokoju prawdziwy salon piękności.
Najpierw wybrałyśmy jej ubranie. Padło na bardzo ładną, letnią sukienkę w kwiatki. W pasie była dopasowana, a na dole luźna. Według mnie wyglądała ślicznie.

Następnie zrobiłam jej makijaż i ogarnęłyśmy włosy. Trochę nam zeszło, pewnie dlatego że w trakcie słuchałyśmy muzyki i trochę nas ona odciągała.

Zostało jej 20 minut do umówionego spotkania. Trochę się śmiałam gdy widziałam jak ona się stresuje. Wiem, że nie powinnam, ale z mojej perspektywy to wyglądało totalnie inaczej, niż z jej. Obydwoje coś do siebie czuli, chcieli coś zrobić, ale nie byli pewni, czy druga osoba myśli tak samo.

-nie mogę po prostu, o czym ja mam z nim rozmawiać niby? - powiedziała krążąc po pokoju.
-wyluzuj, o tym o czym zawsze normalnie rozmawialiście. - odpowiedziałam ze spokojem.
-ale to co innego, zawsze z nami byliście jeszcze wy, albo więcej osób, a teraz? Mam to traktować jako randkę? Czy jako zwykle koleżeńskie spotkanie?
- raczej to pierwsze. -powiedziałam śmiejąc się.
- matko jedyna, do czego to doszło.. - zaczęła rozmyślać.
-uspokój się. Idź tam i zachowuj się tak jak zawsze. Wyobraź sobie że my mamy po prostu później dotrzeć i nawet nie zauważysz kiedy przestaniesz się stresować.
- no dobra, ale co jeśli..
-stara idź bo nie zdążysz, będzie dobrze. Wyglądasz zajebiście, jesteś zajebista a on na ciebie ewidentnie leci, więc idź i udowodnij że tak naprawdę jest. W razie czego pisz albo dzwoń, ale napewno nie będzie potrzeby. - zrobiłam jej wywód po czym widocznie zmieniła nastawienie.
-dobra, to idę, trzymaj kciuki. - uśmiechnęła się wychodząc.
-powodzenia. - odpowiedziałam zamykając drzwi.

Pierwszy taki wolny wieczór, odkąd tutaj przyjechałyśmy. Miałam ochotę po prostu ubrać się w dres, związać włosy w niechlujnego koka i coś obejrzeć.

Tak też zrobiłam. Padło na mój ulubiony film "Purpurowe Serca", który oglądałam już chyba z 5 razy, ale nigdy mi się nie znudzi. Mam do niego sentyment.

Za oknami robił się piękny zachód słońca, ja idealnie sobie wszystko przygotowałam i włączyłam film.

Ten wieczór zapowiadał się wspaniale, jednak po niecałej minucie filmu usłyszałam pukanie do drzwi.
Pomyślałam, że to pewnie Amelia czegoś zapomniała. Kliknęłam więc na pilocie przycisk wstrzymawania i poszłam w kierunku drzwi.

Już miałam mówić coś do Amelii gdy nagle zobaczyłam, że to wcale nie ona.

Za drzwiami stał nie kto inny, jak Pablo Gavira.
-mogę? -zapytał gdy popatrzyłam na niego zdziwionym wzrokiem.















señoras de las ventanasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz